kowboj
Użytkownik
Kasa misiu, kasa! O nowej umowie Premier League i jej skutkach.
Zapraszam do przeczytania tekstu, który przetłumaczyłem z zagranicznego serwisu "swissramble". Dotyczy on Premier League i nowej umowy telewizyjnej, która niedawno została podpisana przez władze ligi. Bardzo analityczna i ciekawa lektura.
Gdy Sergio Aguero zaaplikował Queens Park Rangers trzeciego gola w doliczonym czasie gry, z pewnością nie myślał jakie finansowe konsekwencje będzie miało jego trafienie. Można się jedynie domyślać, że ten wspaniały moment nadał rozpędu umowie dotyczącej praw telewizyjnych zawartej niedawno. Jej wartość wzrosła o około 70% i wyniesie 3 miliardy funtów na przestrzeni kolejnego trzyletniego cyklu. Jak stwierdził dyrektor wykonawczy Premier League: "Nie mogliśmy wejść na rynek w lepszym momencie."
Sezon 2011/12 szybko został uznany przez maszynkę reklamową za Najlepszy Sezon. Oczywistym powodem była "mieszanka wspaniałych niezapomnianych spotkań, niesamowita dramaturgia i nieustające podekscytowanie po obu stronach ligowej tabeli". Bramka Aguero była wisienką na sporym torcie.
Oświadczenie Scudamor'a informujące o ponad miliardzie funtów jakie Premier League otrzyma za sezon 2013/14 było równie spektakularne i niejedna osoba po przeczytaniu zorientowała się, że musi podnieść dolną część swojej szczęki na swoje miejsce. Sam dyrektor przyznał, że był zdziwiony, iż osiągnęli taką kwotę w czasach recesji.
Podstawowe fakty umowy o prawach transmisyjnych są takie, że Sky i BR kupiły prawa krajowe na trzy lata pomiędzy 2013/14 i 2015/16 w ofertach przetargowych. Sky utrzymało lwią część spotkań wywalczając 116 ze 154 spotkań (maksimum dozwolone jakiemukolwiek nadawcy), ale musieli zapłacić 2.3 miliarda funtów, 40% więcej niż 1.6 miliarda jakie musieli zapłacić ostatnio.
Niespodziewany nowy gracz na rynku to BT, którzy wygrali prawa do 38 meczy, około ćwierci całego produktu. Zapłacili 738 milionów funtów i zastąpi ESPN, które zapłaciło tylko 159 milionów, lecz należy wspomnieć, że wówczas amerykanie przejęli prawa od upadłej Setanty i transmitowali zaledwie 23 mecze. Co ciekawe BT ma połowę "dużych starć", czyli spotkań pomiędzy największymi klubami i jest to pierwszy przypadek, gdy całość nie należy do Sky.
Całość więc wynosi 3 miliardy za krajowe prawa (lub 1 miliard za sezon, jak kto woli) i jest 70%-centowym wzrostem do obecnych 1.8 miliarda. To jednak nie koniec tej tłustej kaczki, gdyż BBC zapłaciło 180 milionów funtów za highlighty (niewielki wzrost o 4.5% do obecnych 172 milionów) zamykając całą kwotę w kolosalnej kwocie 3.2 miliarda funtów za prawa transmisji.
Ponadto są pieniądze z praw zagranicznych, które obecnie warte są 1.4 miliarda. Patrząc na przyrost poprzednich kwot może ona wzrosnąć do kwoty w granicach 2 miliardów, co dałoby 5.2 miliarda za kolejny cykl (niesamowite 1.7 miliarda za sezon).
Nie brane są pod uwagę pieniądze z relacji niemal na żywo, na zamówienie i internetowych materiałów, lecz są to kwoty stosunkowo niewielkie - szczególnie w porównaniu z mega ofertami za mecze na żywo.
Chociaż Scudamore zaprezentował typowo Angielski sposób dewaluowania takich spraw określając umowę mianem "przyzwoitego wzrostu komercyjnego" rzeczywistość jest taka, że jest to przedmiot zazdrości dla całego świata. Jego dość arogancki sposób bycia nie może jednak przykryć faktu, iż mamy do czynienia z mistrzem w swoim fachu. Wystarczy przypomnieć za ile prawa krajowe zostały sprzedane na początku całej tej zabawy, czyli w 1992 roku. 50 milionów za sezon. 20 lat później mamy kwotę ponad miliarda ze sezon.
Znaczna zasługa leży w tym, iż transmituje się zdecydowanie więcej spotkań. Po rewolucji Sky transmitowano około 60 spotkań, a teraz wynosi ona 154 - 12% wzrost do obecnych 138, lecz to wcale nie wyjaśnia wzrostu. Można rzec, że jest nawet daleko.
Prawdopodobnie najlepszy sposób na wyróżnienie wielkości wzrostu to przyjrzenie się kwocie płaconej za mecz, która wzrosła z 4.3 miliona do 6.5 miliona dającej w przeliczeniu ogromne 73.000 za minutę. Cofając się ponownie do początków ówczesne 637,000 płacone od meczu w pierwszej umowie ze Sky nie dostarczyłoby nam nawet 9 minut spotkania przy obecnej stawce.
Kolejną sztuczką Premier League, lub królikiem z kapelusza jeśli wolicie powinna być sprzedaż praw za granicę, która dojdzie do skutku w kilka miesięcy. Deloitte prognozuje, że mogą one nawet przekroczyć kwotę za prawa krajowe, co w efekcie końcowym może przynieść nawet podwojenie obecnej kwoty z 1.4 miliarda do 3 miliardów. Scudamore sam zaznaczył: "Mogę sobie wyobrazić kilku przewodniczących mówiących 'Uzyskałeś 70% więcej na prawa krajowe i chcemy tyle samo z zagranicznych'", co oznaczałoby 2.4 miliarda.
Z pewnością dojdzie do zwiększenia kwoty z niektórych rejonów świata, szczególnie Ameryki Północnej, Bliskiego Wschodu i Azji. Będę jednak ostrożny w kalkulacjach i do dalszej analizy założę wzrost o około 40% do 2 miliardów (667 milionów funtów za sezon).
Wielu wierzyło, że wartość praw krajowych osiągnęła już punkt nasycenia w związku z ich niewielkim wzrostem w cyklu 2010-13, w którym prawa zagraniczne w zasadzie stanowiły całość przyrostu (0.8 miliarda z 0.9 miliarda). Wynikiem tego był 42%-centowy udział praw zagranicznych w całym przychodzie telewizyjnym. W 2000 roku stanowiły zaledwie 11%. Może się wydawać, że nie mają one wielkiego znaczenia (tak w zasadzie kogo obchodzi skąd biorą się te pieniądze?), ale są one istotne dla mniejszych klubów Premier League, jako że środki z praw zagranicznych są rozdzielane po równo, nie tak jak to jest w przypadku praw krajowych.
Istotnie jeśli spojrzysz na trend w prawach telewizyjnych od czasu utworzenia Premier League, to właśnie fani spoza kraju stoją za wybuchowym wzrostem i przychodem niemal podwajanym za każdym razem gdy prawa były renegocjowane. Było to kolejno (za sezon) 2001-04 = 59 milionów, 2004-07 = 108 milionów, 2007-10 = 208 milionów i 2010-13 = 479 milionów.
Link do tabelki (jedna z dwóch, które nie chciały się załadować tak jak pozostałe)
Dla porównania prawa krajowe się zacięły, zaliczając spadek o 18% w 2004-07, potem wzrost o 66% w 2007-10, następnie idąc w górę o zaledwie 4% w 2010-13 i teraz osiągając wzrost 64%-centowy. Proszę mieć na uwadze, że szeroko ogłaszany wzrost 70% za prawa krajowe odnosi się wyłącznie do spotkań transmitowanych na żywo. Gdy dojdą do tego highlighty, łączny wzrost wyniesie 64%.
Ta ogromna zwyżka to głównie efekt zaufanych praw ekonomicznych popytu i podaży jako, że poprzednie walki o prawa rozstrzygały się wyłącznie pomiędzy Sky i słabą Setantą podczas gdy teraz konkurencja o imperium Murdocha była znacznie poważniejsza w postaci BT, ESPN, a nawet worków pieniędzy rzucanych od Al-Jazeery.
Nie tak dawno Sir Alex Ferguson stwierdził, że prawa do transmisji na żywo zostały sprzedane za niedostatecznie wysoką kwotę, a nadawcy powinni płacić więcej: "Nie sądzę, abyśmy otrzymywali wystarczająco dużo pieniędzy. Nawet ten stary lis musiał być pod wrażeniem nowej umowy, która jest 25 razy większa od pierwszej umowy ze Sky. Jeśli założymy, że prawa zagraniczne sprzedane zostaną za 2 miliardy, to całość praw telewizyjnych wzrośnie o niesamowite 3,300% przez 22 lata od zarania Premier League.
Jak w każdej umowie będą zwycięzcy i przegrani. Oczywiście kluby Premier League skorzystają na znacznym wzroście przychodu, choć większość z tego przeznaczona zostanie na graczy - albo ich pensje, albo kwoty transferów (plus opłaty dla agentów). Scudamore często opisywał to zdarzenie jako 'koło fortuny' pozwalające na rywalizację z resztą klubów Europy. "Ciągłe inwestycje w talent ludzki i ośrodki wykonane przez kluby w głównej mierze zawdzięczane są przychodowi wygenerowanemu przez sprzedaż praw transmisyjnych."
Każdy kij ma jednak dwa końce i na tym brzydkim znajdą się kluby z Championship, ponieważ różnica w dochodach tych dwóch dywizji poszerza się. Ucierpieć mogą też inne dyscypliny, ponieważ budżety na ich transmisje zostaną obcięte w celu dofinansowania wyższego rachunku za pokazywanie futbolu. Podobnież abonenci Sky mogą stanąć przed podwyżką cen.
W teorii kluby mogą zredukować lekko te podwyżki korzystając ze swoich nowych bogactw przez obniżenie cen biletów, ale nie napalałbym się zbytnio na to. Nie wiadomo też jaka część zostanie przeznaczona na rozwój szkółek piłkarskich i drużyny narodowej.
Znaczna część pieniędzy z tej gratki trafi do klubów Premier League, tak jak dzieje się obecnie. Duży procent z pieniędzy transmisyjnych jest dzielona równo: 50% za prawa krajowe - 13.8 miliona dla każdego klubu i 100% za prawa zagraniczne - 17.9 miliona dla każdego klubu.
Jednak 50% z praw krajowych jest przydzielana w sposób, który faworyzuje czołowe kluby. Z tych funduszy, 25% jest przeznaczona na zasługi, czyli wypłacana zgodnie z pozycją jaką dany klub zajmie na koniec ligi. Każde miejsce jest warte dodatkowe 757.000. Kolejne 25% to "facility fees" (opłaty obiektowe) wypłacane na podstawie tego jak często klub jest pokazywany na żywo, co również faworyzuje bogatsze i bardziej popularne drużyny, które częściej goszczą na naszych ekranach.
Niemniej jednak, współczynnik zarobków czołowych klubów wobec słabszych jest jest o wiele mniejszy w Premier League (1.6), niż w innych ligach: Niemcy 2.0, Francja 3.5, Włochy 4.2 i (co oczywiste) Hiszpania 10.8. Jako rezultat w sezonie 2011/12 Manchester City zarobił 60.6 miliona funtów, a Wolverhampton, czyli ostatnia ekipa 39.1 miliona.
Scudamore z bólem podkreślał, że takie podejście będzie trwało. "Pieniądze nie są zwyczajnie przyznane trzem, czterem najlepszym klubom. Sposób w który są rozdzielane oznacza, że nasze najmniejsze kluby, są w stanie rywalizować w bezpośrednim porównaniu z największymi. W naszej lidze takie rzeczy dzieją się częściej niż gdziekolwiek indziej i dopóty dopóki trzy ostatnie kluby w tabeli będą w stanie wygrać z trzema pierwszymi będziemy mieli zniewalającą rywalizację. Gdy to będzie trwało ludzie będą chcieli inwestować i kupować ten produkt."
Innymi słowami - jeśli coś nie jest zepsute, nie naprawiaj tego. Idąc tropem Scudamore'a możemy spokojnie założyć, że następna umowa będzie tak samo traktowana jak teraz. Jeśli nałożymy całkowity wzrost 64% na prawa krajowe, to ostatni klub otrzyma 52 miliony funtów, a mistrz otrzyma 87.3 miliona.
To idzie w parze z twierdzeniem Scudamore'a, iż każdy klub odnotuje dochód wyższy o co najmniej 14 milionów, lecz domyślam się, że po prostu obliczył tą kwotę na podstawie 70%-centowego wzrostu za prawa do transmisji na żywo. Wiele osób twierdziło do tej pory, że ostatni klub w 2013/14 otrzyma niemal tyle co obecny mistrz, ale widzimy już, że to nie jest prawda.
Warte odnotowania jest, iż nawet jeśli procent wzrostu będzie taki sam dla wszystkich klubów, wzrost całkowity będzie większy dla czołowych zespołów. W ten sposób nawet w Premier League dziura pomiędzy klubami się powiększy: w 2011/12 różnica pomiędzy górą, a dołem wyniosła 21.5 miliona, a teraz wzrośnie do 35.2 miliona w sezonie 2013/14.
Jeśli będziemy trzymać się tej logiki dla praw zagranicznych dla których założyliśmy wzrost 39%-centowy do 2 miliardów, wówczas całkowity wzrost przychodów będzie jeszcze większy: 34 miliony więcej dla czołowego klubu co da 94.6 miliona i 20.3 miliona dla ostatniego klubu, co da 59.4 miliona. Zgodnie z równym przydziałem dochodu z praw zagranicznych dziura pomiędzy klubami pozostanie taka sama.
Oczywiście jeśli prawa zagraniczne zostaną sprzedane za wyższą kwotę, np. jeśli wzrosną w takiej samej wartości jak krajowe (70%), dochody klubów będą jeszcze wyższe, a mistrz otrzyma około 100 milionów, natomiast ostatnia drużyna około 65.
Premier League już osiągnęła status najdroższej ligi krajowej jeśli chodzi o prawa transmisyjne, lecz teraz wyprzedza pozostałych o lata świetlne. Po kursie wymiany 1.25 (funt <-> Euro) umowa Premier League wzrośnie z 1.4 miliarda Euro rocznie do 2.2 miliardów rocznie, co daje kwotę dwa razy większą niż Serie A i jej 1 miliard Euro i około trzy razy więcej niż reszta czołowych lig: Bundesliga 700 milionów Euro, La Liga 665 milionów Euro i Ligue 1 - 642 miliony Euro. Główną przyczyną takiej rozbieżności są prawa zagraniczne, obecnie warte 0.6 miliarda Euro w Anglii (mają wzrosnąć do 0.8 miliarda), a są niemal nieistotne w innych krajach.
Niektóre ligi także doprowadziły do podwyższenia swoich umów telewizyjnych, szczególnie Bundesliga, gdzie prawa krajowe za 4 kolejne lata do 2017 roku wzrosły o 52% z 410 milionów Euro do 628 milionów Euro, a prawa zagraniczne w takiej samej wartości do 72 milionów Euro. Dyrektor wykonawczy Bundesligi Christian Seifert był wniebowzięty: "Nie zakładaliśmy takiego rezultatu, zdecydowanie przekroczył nasze oczekiwania", lecz i tak wypada blado przy osiągnięciu Premier League.
Wartość Włoskich praw telewizyjnych również wzrasta odkąd wróciły na rynek zbiorowy, ale inni nie mieli tyle szczęścia. Nowa 4-letnia umowa Ligue 1 z Katarską Al-Jazeerą wyniosła 668 milionów Euro, a tymczasem trwająca wynosi 610 milionów. Prezydent ligi francuskiej mimo wszystko uważa to za dobry układ i twierdzi, że: "umowa jest więcej niż satysfakcjonująca w obecnym klimacie ekonomicznym". W tym samym duchu Szkocka Premier League przedłużyła swoją umowę ze Sky/ESPN do 2016/17 sezonu za łączne 16 milionów funtów rocznie, kwotę wyższą zaledwie o 3 miliony funtów niż obecna umowa - dodatkowo zależna od czterech spotkań Old Firm w sezonie, które są pod znakiem zapytania w obecnej sytuacji Rangersów.
Dochód z praw telewizyjnych w Premier League osiągnął poziom 2.2 miliarda Euro, co oznacza, że będzie wyższy niż CAŁKOWITY dochód każdej ligi z osobna: Bundesliga - 1.746 miliarda E, La Liga - 1.718 miliarda E, Serie A - 1.553 E, Ligue 1 -1.040 miliarda Euro.
W kolejnym porównaniu jest wyższa niż prawa telewizyjne za Ligę Mistrzów (0.9 miliarda funtów), Mistrzostwa Europy (0.7 miliarda funtów) i Mistrzostwa Świata (1.5 miliarda funtów), choć w tych turniejach jest zdecydowanie mniej spotkań.
Bezpośredni wpływ na kluby z osobna będzie uderzający. Wszyscy wiedzą, że Real Madryt i Barcelona korzystają z ich indywidualnych umów telewizyjnych w La Liga dzięki którym uzyskały oba po 112 milionów funtów (140 milionów Euro). To niemal dwa razy więcej, niż dwa czołowe kluby w Anglii (60 milionów funtów) - Manchester City i United, lecz przerwa się zmniejszy zgodnie z nową umową. Szacuję, iż kwota wzrośnie do około 95 milionów dla czołówki w Anglii.
Różnica może się nawet wyrównać jeśli: a) wzrost koszt praw zagranicznych będzie większy niż założone przeze mnie 40%; b) Hiszpańscy giganci ugną się pod presją i przyjmą umowę zbiorową. Niemniej jednak to gigantyczny krok w dobrym kierunku dla klubów z Anglii tak jak odnotował to Scudamore. "Naszym wyzwaniem w zbiorowym modelu sprzedaży jest próba zapewnienia walki naszym najlepszym klubom z tymi, które mają umowy indywidualne. Jestem zadowolony, że to popchnie nasze kluby odrobinę bliżej tych, które w Hiszpanii korzystają z indywidualnych modeli."
Nie ma wątpliwości, iż ta umowa telewizyjna przyczyni się do poprawy pozycji konkurencyjnej klubów z Anglii. Ostatnia Liga Pieniężna stworzona przez Deloitte uplasowała Manchester United na trzeciej lokacie z imponującym dochodem 331 milionów dochodu, lecz i tak było to o wiele niższe niż 433 milionów funtów Realu Madryt i 407 milionów funtów Barcelony, ale ceteris paribus ten niedobór zostanie całkowicie wyeliminowany dzięki dodatkowym pieniądzom z telewizji i zmianie w kursie (Funt wzmocnił się z 1.11 do 1.25 Euro).
W rezultacie tych zmian Madryt wciąż przewodziłby z 384 milionami funtów, ale United miałoby 365 milionów i wyprzedziłoby Barcelońskie 361 milionów. Podobnie Arsenal i Chelsea, których dochody wzrosłyby do niemal 260 milionów funtów, doścignęłyby Bayern Monachium, pomimo tego, że nowa umowa z Niemiecką TV daje Bawarczykom 10 milionów funtów za sezon.
Najciekawsze w tym wszystkim będzie to, czy ten napływ nowych pieniędzy do Premier League zmieni podejście klubów wobec rozgrywek Europejskich. Na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów , 4 drużyny z Anglii zarobiły na Champions League średnio 32 miliony za sezon, aczkolwiek ta kwota wynosi tyle, gdyż Chelsea wygrała te zawody w 2011/12, a Manchester United dotarł do finału w 2010/11.
Nowa umowa na następny sezon jeśli chodzi o prawa transmisji Champions League jest rzekomo warta dodatkowe 21%, co podniesie tą średnią do 40 milionów funtów. Jest to więc kwota bardzo atrakcyjna, szczególnie jeśli doliczymy ceny z biletów i umowy sponsorskie. Z drugiej strony, Liga Europy staje się w tym momencie jeszcze mniej atrakcyjną propozycją, bo wypłaca zaledwie 5 milionów funtów, także kluby z Anglii mogą potraktować ją jeszcze bardziej lekceważąco, niż wcześniej.
Liga Mistrzów nadal będzie łakomym kąskiem mającym spory wpływ na różnice w dochodach uczestniczących i nieuczestniczących. Wypłaty od Premier League mają dość sprawiedliwy charakter, co widać na powyższym wykresie, która udowadnia istotę udziału w rozgrywkach międzypaństwowych.
Nie można zapominać o klubach po drugiej stronie tej galaktyki, czyli drużynach z Championship i wpływie jaki nowa umowa się do nich odniesie. Już teraz jest duża różnica między dochodami telewizyjnymi pomiędzy dwiema najwyższymi ligami w Anglii, gdzie większość klubów otrzymuje około 5 milionów funtów za sezon. Głównie z 2.5 miliona płaconych przez Football League i 2.2 miliona płaconych od hojnych kolesi z Premier League, a dla porównania najgorsza ekipa w Premier League dostaje 39 milionów funtów. Spadkowicze korzystają również z tzw. "płatności spadochronowych" w kwocie 16 milionów funtów.
Tak więc różnica do dna Premier League wynosi obecnie 34 miliony, lub 19 milionów (biorąc pod uwagę płatności spadochronowe). W przyszłości tak jak już wiecie, czerwona latarnia Premier League może liczyć na około 59 milionów funtów, ale pieniądze dostępne dla klubów z Championship nie są jeszcze jasno sprecyzowane. Gdy zostało mu zadane pytanie na ten temat, Scudamore nie był wyraźnie przekonujący: "Nie chcę zostać wciągnięty w dyskusję na ten temat. To jest kwestia do rozwiązania dla 20 klubów. Zawsze jednak jest kolejka osób wokół budynku przy Gloucester Place (biuro siedziby PL - przyp.red.) szukających swojej działki pieniędzy".
Niezależnie od jego niejasnej odpowiedzi możemy założyć że całkowite (szacowane) 53% praw telewizyjnych zostanie również zastosowane wobec płatności solidarnościowych, które wzrosną do 3.4 miliona i spadochronowych - do 23 milionów. Niestety nowa trzyletnia umowa Football League z Sky TV startująca w sezonie 2012/13 będzie o 69 milionów funtów niższa, niż obecny kontrakt 195 milionów funtów, co oznacza redukcję o 26% (lub 23 miliony) na sezon. To odzwierciedla słowa prezesa Football League, który stwierdził: "to ciężki czas na negocjowanie praw telewizyjnych".
Tak więc od 2013/14 większość klubów Championship otrzyma 5.5 miliona, kolosalne 54 miliony mniej niż ostatnia ekipa w Premier League. Nawet te kluby korzystające z większych płatności spadochronowych dostaną zaledwie 29 milionów i nadal będzie to ponad 5 razy więcej niż 'normalna' drużyna Championship. To stwarza realne ryzyko stworzenia kliki 20 klubów w Premier League i 5-6 klubów yo-yo spadających i powracających.
Zagrożenia dla klubów z drugiej ligi są oczywiste. Zachęta do wydawania ponad stan może się okazać nie do zniesienia biorąc pod uwagę wypłatę jaka czeka po awansie do Premier League. Aczkolwiek ma to być kontrolowane przez wprowadzenie Financial Fair Play od sezonu 2012/13 będą uciśnione przez różnicę inflacji płacowej spływającej na nie z górnego szczebla rozgrywek.
Z perspektywy mniejszych klubów Premier League nowa umowa też nie jest wyłącznie mlekiem i miodem ociekająca, gdyż stawia ich w sytuacji jeszcze bardziej desperackiej walki o pozostanie w gronie grubych pierwszoligowych ryb. Prezes QPR Phil Beard: "Jeszcze istotniejszy staje się fakt, by nie być w tej trójce opuszczającej Premier League."
Druga tabelka, która nie 'wskoczyła'
Pieniądze z telewizji są krytycznie potrzebne tym zespołom. W 2010/11 przychód z praw telewizyjnych wyniósł ogromne 70 lub wiecej procent dochodu klubów takich jak Wigan Athletic, Blackburn Rovers, Bolton Wanderers i West Bromwich Albion. Bez tych pieniędzy te kluby w zasadzie nie byłyby w stanie rywalizować, a może nawet przeżyć.
Nowa umowa wprowadzi więcej klubów do tej kategorii, gdyż niemal połowa klubów Premier League czerpie ponad 70% dochodu z tego źródła. Największym ekstremum może być w przyszłości Wigan Athletic, którego całkowity zysk może być osiągnięty w niesamowitych 92% z praw telewizyjnych. Oznacza to, że w zasadzie będą mogli wpuszczać fanów na stadion za darmo, szczególnie, że będą przerzucani w godzinach transmisyjnych telewizji na różne godziny, by dopasować je do wymagań stacji. Kto płaci, ten wymaga...
Tak więc te kluby będą zachęcone do wydawania pieniędzy, by uniknąć koszmaru relegacji. Płatności spadochronowe mogą nieco złagodzić uderzenie podczas spadku, ale to nadal będzie spora dziura w dochodach. Nawet na tyle racjonalne kluby z klauzulami spadkowymi w kontraktach zawodników ucierpią.
W życiu niewiele jest pewnych rzeczy, ale można niemal z pewnością założyć, że większość pieniędzy uzyskanych z telewizji trafi na konta bankowe piłkarzy. Od 2007 roku całkowity dochód Premier League wzrósł 48% z 1.5 miliarda do 2.3 miliarda funtów, ale zarobki graczy skoczyły na jeszcze wyższym procencie o 66% z miliarda funtów do 1.6 miliarda. Innymi słowy 86% wzrostu dochodu z 740 milionów funtów zwyczajnie zasiliło wzrost pensji piłkarzy w 640 milionach funtów.
Istotny współczynnik pensji do obrotu stale wzrastał z poziomu 60% do rekordowych 70% w 2010/11. W 1992 roku wynosił on zaledwie 44% w sezonie przed narodzinami Premier League, gdzie dochód wynosił 170 milionów funtów, a pensje 75 milionów.
Nawet Scudamore skomentował to zagrożenie, mimo wszystko drugorzędne. "Priorytetem jest utrzymanie i zachęcenie największego talentu, ale powinna być metoda uzyskiwania tego zachowując w międzyczasie zrównoważony rozwój. Część z tego powinna być użyta do zredukowania strat." Bardziej cyniczna część z was powiedziałaby, że już słyszała tą śpiewkę, ale zdaje się, że są oznaki trzeźwego myślenia, jako że osiem klubów Premier League ogłosiło zysk w sezonie 2010/11. To może nie jest przekonujące stwierdzenie, ale to liczba dwa razy większa niż ta sezon wcześniej.
Oczywiście Premier League mogłaby zmienić podejście i zmodyfikować dystrybucję znaczącej części swojego dochodu, które trafia do klubów. W 2010/11 niemal 80% (953 miliony funtów) ich całkowitego dochodu z 1.2 miliarda trafiło do klubów, a zaledwie 8.6% (105 milionów) przeznaczono na płatności zewnętrzne, co jest kwotą mało znaczącą.
Premier League twierdzi, iż przeznacza 14% na płatności zewnętrzne (167 milionów), ale to zawiera 62 miliony płatności spadochronowych. Dość obłudne stwierdzenie, gdyż to tylko pogarsza problemy reszty klubów Championship.
W rzeczywistości Premier League w ostatnich latach podarowała Football League więcej pieniędzy poprzez płatności solidarnościowe podwajając 11.2 miliona w 2008/09 do 22.4 miliona w 2009/10 i następnie aż do 56.4 miliona w 2010/11. Pozostałe płatności zewnętrzne to 12 milionów dla Football Foundation, 10.8 miliona dla programu Creating Chances, 17.3 miliona dla Profesjonalnego Związku Piłkarzy, 2.9 miliona dla Związku Profesjonalnych Sędziów Meczowych, 0.5 miliona dla Związku Managerów Ligowych, 3.1 miliona na rozwój młodzieżowy Football League i 2 miliony na ligę Conference.
Pod tym względem Premier League określa się jako najbardziej redystrybucyjną ligą w Europie, ale jak wiemy jest przy okazji najbogatszą. Można odnieść wrażenie, że płatności solidarnościowe są nieznacznie większe, niż ochłapy ze stołu bogacza rzucone byle komu i Premier League może (i powinna) zrobić więcej. Ich ponadprzeciętne zdolności negocjacyjne dowodzą, iż mają wystarczającą moc, by tego dokonać, ale potrzeba również kogoś odważnego i gotowego na ryzyko.
Część z dodatkowych pieniędzy mogłaby zostać spożytkowana na przyszłość drużyny narodowej, która, jak pamiętają starsi czytelnicy, miała być głównym beneficjentem stworzenia Premier League. Cała operacja nie wypaliła biorąc pod uwagę bogactwo ligi i rezultaty Synów Albionu.
Premier League już przeznaczyła 300 milionów funtów na Elite Performance Player System (EPPP), nowe podejście wobec rozwoju młodzieżowego w klubowych akademiach, lecz nie jest to system popularny w klubach z niższych lig, bo zawęża źródło pieniędzy doń wpływających.
Sir Trevor Brooking, szef rozwoju piłkarskiego w FA twierdzi, iż liczba Anglików w Premier League musi się podwoić do 60%-70% (jak w Hiszpanii), ale problemem może właśnie okazać się większy dopływ gotówki, która będzie zachęcała kluby do wydawania pieniędzy by natychmiast zaspokoić potrzeby. Utalentowanych piłkarzy będą szukali poza granicami kraju. By ukrócić ten proceder wprowadzona została zasada "homegrown" wymagająca od klubów posiadanie w składzie graczy wychowanych na Wyspach.
Scudamore wierzy, że kluby zachowają się odpowiedzialnie: "Wkraczamy w nową erę futbolu z zasadą finansowego fair play i atencją wobec obniżania wydatków. Dlatego mam nadzieję, iż pieniądzę zostaną zainwestowane w inne rejony, nie tylko ''talent', ale stadiony, infrastruktura i rozwój młodzieży."
To odniesienie do UEFO-wskiej zasady Financial Fair Play, która nakazuje klubom działanie na jakie je stać, jeśli chcą wejść do rozgrywek Europejskich. Jeśli dodatkowe pieniądze nie zostaną przeznaczone na pensje piłkarzy, to jest duża szansa, że pomogą one klubom w osiągnięciu wymaganych przez federację statusów. Gdy John W Henry kupił Liverpool powiedział: "Z zasadami FFP wchodzącymi w życie, to właśnie od dochodu klubu będzie zależała pozycja w przyszłości."
Trzeba zaznaczyć, że pierwszy okres obserwacji klubów pokrywa sezony 2011/12 i 2012/13, a dodatkowy przychód z praw telewizyjnych będzie dostępny dopiero od 2013/14, także nie będzie to natychmiastowe lekarstwo na problemy niektórych klubów z FFP. Ta perspektywa pomoże im jedynie w nakreśleniu ścieżki, którą obiorą by zbilansować finanse, co UEFA bierze pod uwagę podczas analizy klubowych finansów.
Dla fanów dobrą wiadomością jest taka, że umowa zapewnia im oglądanie najlepszych zawodników tydzień w tydzień, ale to w zasadzie wszystko. Byłoby cudownie gdyby kluby użyły tego deszczu pieniędzy, by obniżyć ceny biletów, ale to mało prawdopodobne. Wolnorynkowa filozofia Scudamore'a wobec klubów została wyrażona w jego poglądzie wg którego dodatkowe pieniądze "dają klubom więcej możliwości."
W trakcie 20-letniego boomu Premier League ceny biletów wzrosły o zatrważające 1,100% w efekcie eliminując możliwość wejścia biedniejszym i młodzieży. Stadiony nadal pozostają pełne, ale trąci od nich korporacyjnością, głównie z grupą średnią na trybunach, co zupełnie nie współgra chociażby z rodzinno-społecznym modelem z Niemiec, gdzie ceny biletów pozostają relatywnie niskie.
W najlepszym wypadku zastrzyk gotówki powstrzyma kluby przed podwyżką cen wejściówek, która mogła okazać się nieprzyjemnym efektem ubocznym wprowadzenia FFP. Chciałbym, aby Premier League zarezerwowała część pieniędzy i uzależniła ich wypłatę klubom od tego, czy dofinansują pewien odsetek biletów specjalnie dla młodszych osób. Tak, by zainwestować w przyszłych klientów.
Pomimo zapewnień dyrektora wykonawczego Sky, Jeremy Darrocha, o "dobrym rezultacie dla naszych odbiorców", prawdopodobnie kibice 'kanapowi' będą musieli sięgnąć głębiej do kieszeni, by oglądać swoich ulubieńców. Nie sądzę, by żaden z nich uznał to za "dobry rezultat".
To skłania do pytania dlaczego oferty stacji telewizyjnych były tak wysokie? Scudamore odpowiedział: "To był bardzo konkurencyjny proces, w którym jeśli sprzedajesz jesteś na tej lepszej pozycji." Poza Sky, BT i ESPN w wyścigu brała udział również Al-Jazeera, a jeden z naziemnych kanałów (ITV albo Channel 5) mogły złożyć ofertę za jeden z pakietów. Nawet Google i Apple były wymieniane jako potencjalni nabywcy.
Ktokolwiek w istocie złożył ofertę mieli wystarczającą ilość "bardzo wiarygodnych oferentów", jak określił ich Scudamore, by zachęcić Sky do podwyższenia oferty. Koniecznym dla modelu biznesowego Sky było utrzymanie praw telewizyjnych. Nie mogą sobie oni pozwolić na utratę meczy na żywo, które są kluczem ich dochodu. Zanim zapewnili prawa w 1992 roku, kiedy to ówczesny prezes Tottenhamu Alan Sugar zachęcił ich do zmiecenia konkurencji (ITV), walczyli o przetrwanie i wyglądało na to, że mogą zbankrutować.
Od tamtej chwili wszystko się zmieniło, ale Sky zostało zakładnikiem własnego sukcesu, a ich działania polegają teraz na odstraszeniu innych nadawców od ich atutowej pozycji. Dyrektor wykonawczy Sky Jeremy Darroch odetchnął z ulgą, że "Sky Sports pozostaje domem Premier League" zachowując Super Sunday i Monday Night Football.
Finansowo rzecz biorąc umowa może mieć dla nich sens, jako że zarobią nie tylko na abonentach, ale także na licencjach pubów, reklamach i mocną umową sponsorską z Fordem. Wiele wskazuje też na zredukują koszta transmisji innych sportów, co jest nieciekawą wiadomością dla rugby i krykieta.
Dla BT to strategiczna decyzja, by użyć siły treści w celu polepszenia sprzedaży akcji (2.5 miliarda funtów) ich szerokopasmowej sieci światłowodowej. "Futbol rozwinie nasz światłowodowy biznes i da realną szansę na pozyskanie nowych abonentów i sprzedanie im większej ilości produktu."
Wiele innych kompanii próbowało skruszyć dominację Sky i poległy (On Digital i Setanta zakończyły próby fiaskiem, a ESPN pozostał z niczym), ale BT otrzymało asa w rękawie uzyskując niemal połowę hitowych spotkań: "Mamy pierwszy mecz sezonu, a jeśli przyjrzysz się jakie spotkania jesteśmy w stanie pokazać, są jak klejnoty w koronie. Fani piłki będą chcieli je obejrzeć." BT będzie chciało wprowadzić nowy kanał sportowy na "jak największej ilości platform jaka będzie możliwa".
Możliwości finansowe oferowane przez Premier League to główny powód przybycia zagranicznych właścicieli, szczególnie z Ameryki, np.: Glazerowie, Stan Korenke, John W Henry i Randy Lerner. W porównaniu do sportów w USA gdzie musieli dzielić się całkowitym dochodem uzyskiwanym z pieniędzy telewizyjnych, biletów i marketingu w Premier League mogą zachować większość uzyskanego dochodu. Kolejny atrakcyjny dla nich aspekt to 'globalność' Premier League, która jest rozpoznawalna na całym świecie, czym nie mogą się pochwalić takie dyscypliny jak baseball, koszykówka, czy futbol amerykański.
Wyłącznie o telewizji John W Henry powiedział: "Amerykańscy właściciele rozumieją media i ich długoterminowy wpływ na świat. Będą chciali dotrzeć do fanów w nowoczesnych krajobrazach telewizyjnych. Premier League została stworzona w odpowiedzi na zmieniające się media. To publiczność będzie napędzała ligę, nie odwrotnie."
Równie oczywisty jest fakt, iż zagraniczni inwestorzy wiążą wielkie nadzieje z internetową transmisją, toteż Stan Kroenke nabył 50% akcji Arsenal Broadband, czyli medialnym dziale Arsenalu obsługującym wszelakie relacje itp., długo przed jego ofertą przejęcia klubu w całości. W istocie pojawienie się szybkich bezprzewodowych sieci może być katalizatorem na uruchomienie własnych kanałów do interakcji z fanami, aczkolwiek zaawansowanie techniczne może być ryzykowne dla dochodu (powodem może być nielegalny przekaz).
Inne spore zagrożenie dla dużych dochodów telewizyjnych tkwi w prawie. Dla przykładu właścicielka pubu w Portsmouth wygrała sprawę w sądzie, dzięki której mogła pokazywać Premier League poprzez tańszą zagraniczną satelitę. Premier League pozostaje jednak bardzo zręczna w znajdywaniu kreatywnych rozwiązań wobec takich sytuacji i nie będzie zaskoczeniem jeśli utrzymają (a nawet powiększą) swój dochód.
Nadawcy będą walczyć do ostatniej kropli krwi o utrzymanie swoich praw, ponieważ piłka nożna na żywo jest kluczowa dla ich działalności w erze cyfrowego przekazu. Gdy Sky Deutschland znacznie zwiększyła swoją ofertę za prawa do Bundesligi, analityk stwierdził: "Cena jaką zapłacili jest bardzo wysoka, ale musieli użyć wszystkich sił, bo zdobyć tą 'zabójczą broń'." Komisarz MLS Don Garber powiedział: "Zawartość to król, a sportowa zawartość to król królów."
Wracając na nasze podwórko, onieśmielający wzrost wartości praw Premier League dobitnie potwierdza tą tezę. Scudamore wytłumaczył: "Nieustannie przyciąga odbiorców. To przekonujący produkt. Ludzie go pragną. Nadawcy pragną go nadawać. Byłem już 5 razy przy tym procederze i za każdym razem ludzie twierdzili, że bańka już pękła."
Obawa pozostaje czy całe te słodkie pieniądze zwyczajnie nie wzbogacą piłkarzy kosztem fanów. Liczmy zatem na Premier League, że wykorzysta sporą ich dozę dla dobra gry. Jak powiedział Spike Lee: "Róbcie to co słuszne".
Źródło: swissramble
Moje tłumaczenie.
Zapraszam do przeczytania tekstu, który przetłumaczyłem z zagranicznego serwisu "swissramble". Dotyczy on Premier League i nowej umowy telewizyjnej, która niedawno została podpisana przez władze ligi. Bardzo analityczna i ciekawa lektura.
Gdy Sergio Aguero zaaplikował Queens Park Rangers trzeciego gola w doliczonym czasie gry, z pewnością nie myślał jakie finansowe konsekwencje będzie miało jego trafienie. Można się jedynie domyślać, że ten wspaniały moment nadał rozpędu umowie dotyczącej praw telewizyjnych zawartej niedawno. Jej wartość wzrosła o około 70% i wyniesie 3 miliardy funtów na przestrzeni kolejnego trzyletniego cyklu. Jak stwierdził dyrektor wykonawczy Premier League: "Nie mogliśmy wejść na rynek w lepszym momencie."
Sezon 2011/12 szybko został uznany przez maszynkę reklamową za Najlepszy Sezon. Oczywistym powodem była "mieszanka wspaniałych niezapomnianych spotkań, niesamowita dramaturgia i nieustające podekscytowanie po obu stronach ligowej tabeli". Bramka Aguero była wisienką na sporym torcie.
Oświadczenie Scudamor'a informujące o ponad miliardzie funtów jakie Premier League otrzyma za sezon 2013/14 było równie spektakularne i niejedna osoba po przeczytaniu zorientowała się, że musi podnieść dolną część swojej szczęki na swoje miejsce. Sam dyrektor przyznał, że był zdziwiony, iż osiągnęli taką kwotę w czasach recesji.
Podstawowe fakty umowy o prawach transmisyjnych są takie, że Sky i BR kupiły prawa krajowe na trzy lata pomiędzy 2013/14 i 2015/16 w ofertach przetargowych. Sky utrzymało lwią część spotkań wywalczając 116 ze 154 spotkań (maksimum dozwolone jakiemukolwiek nadawcy), ale musieli zapłacić 2.3 miliarda funtów, 40% więcej niż 1.6 miliarda jakie musieli zapłacić ostatnio.
Niespodziewany nowy gracz na rynku to BT, którzy wygrali prawa do 38 meczy, około ćwierci całego produktu. Zapłacili 738 milionów funtów i zastąpi ESPN, które zapłaciło tylko 159 milionów, lecz należy wspomnieć, że wówczas amerykanie przejęli prawa od upadłej Setanty i transmitowali zaledwie 23 mecze. Co ciekawe BT ma połowę "dużych starć", czyli spotkań pomiędzy największymi klubami i jest to pierwszy przypadek, gdy całość nie należy do Sky.
Całość więc wynosi 3 miliardy za krajowe prawa (lub 1 miliard za sezon, jak kto woli) i jest 70%-centowym wzrostem do obecnych 1.8 miliarda. To jednak nie koniec tej tłustej kaczki, gdyż BBC zapłaciło 180 milionów funtów za highlighty (niewielki wzrost o 4.5% do obecnych 172 milionów) zamykając całą kwotę w kolosalnej kwocie 3.2 miliarda funtów za prawa transmisji.
Ponadto są pieniądze z praw zagranicznych, które obecnie warte są 1.4 miliarda. Patrząc na przyrost poprzednich kwot może ona wzrosnąć do kwoty w granicach 2 miliardów, co dałoby 5.2 miliarda za kolejny cykl (niesamowite 1.7 miliarda za sezon).
Nie brane są pod uwagę pieniądze z relacji niemal na żywo, na zamówienie i internetowych materiałów, lecz są to kwoty stosunkowo niewielkie - szczególnie w porównaniu z mega ofertami za mecze na żywo.
Chociaż Scudamore zaprezentował typowo Angielski sposób dewaluowania takich spraw określając umowę mianem "przyzwoitego wzrostu komercyjnego" rzeczywistość jest taka, że jest to przedmiot zazdrości dla całego świata. Jego dość arogancki sposób bycia nie może jednak przykryć faktu, iż mamy do czynienia z mistrzem w swoim fachu. Wystarczy przypomnieć za ile prawa krajowe zostały sprzedane na początku całej tej zabawy, czyli w 1992 roku. 50 milionów za sezon. 20 lat później mamy kwotę ponad miliarda ze sezon.
Znaczna zasługa leży w tym, iż transmituje się zdecydowanie więcej spotkań. Po rewolucji Sky transmitowano około 60 spotkań, a teraz wynosi ona 154 - 12% wzrost do obecnych 138, lecz to wcale nie wyjaśnia wzrostu. Można rzec, że jest nawet daleko.
Prawdopodobnie najlepszy sposób na wyróżnienie wielkości wzrostu to przyjrzenie się kwocie płaconej za mecz, która wzrosła z 4.3 miliona do 6.5 miliona dającej w przeliczeniu ogromne 73.000 za minutę. Cofając się ponownie do początków ówczesne 637,000 płacone od meczu w pierwszej umowie ze Sky nie dostarczyłoby nam nawet 9 minut spotkania przy obecnej stawce.
Kolejną sztuczką Premier League, lub królikiem z kapelusza jeśli wolicie powinna być sprzedaż praw za granicę, która dojdzie do skutku w kilka miesięcy. Deloitte prognozuje, że mogą one nawet przekroczyć kwotę za prawa krajowe, co w efekcie końcowym może przynieść nawet podwojenie obecnej kwoty z 1.4 miliarda do 3 miliardów. Scudamore sam zaznaczył: "Mogę sobie wyobrazić kilku przewodniczących mówiących 'Uzyskałeś 70% więcej na prawa krajowe i chcemy tyle samo z zagranicznych'", co oznaczałoby 2.4 miliarda.
Z pewnością dojdzie do zwiększenia kwoty z niektórych rejonów świata, szczególnie Ameryki Północnej, Bliskiego Wschodu i Azji. Będę jednak ostrożny w kalkulacjach i do dalszej analizy założę wzrost o około 40% do 2 miliardów (667 milionów funtów za sezon).
Wielu wierzyło, że wartość praw krajowych osiągnęła już punkt nasycenia w związku z ich niewielkim wzrostem w cyklu 2010-13, w którym prawa zagraniczne w zasadzie stanowiły całość przyrostu (0.8 miliarda z 0.9 miliarda). Wynikiem tego był 42%-centowy udział praw zagranicznych w całym przychodzie telewizyjnym. W 2000 roku stanowiły zaledwie 11%. Może się wydawać, że nie mają one wielkiego znaczenia (tak w zasadzie kogo obchodzi skąd biorą się te pieniądze?), ale są one istotne dla mniejszych klubów Premier League, jako że środki z praw zagranicznych są rozdzielane po równo, nie tak jak to jest w przypadku praw krajowych.
Istotnie jeśli spojrzysz na trend w prawach telewizyjnych od czasu utworzenia Premier League, to właśnie fani spoza kraju stoją za wybuchowym wzrostem i przychodem niemal podwajanym za każdym razem gdy prawa były renegocjowane. Było to kolejno (za sezon) 2001-04 = 59 milionów, 2004-07 = 108 milionów, 2007-10 = 208 milionów i 2010-13 = 479 milionów.
Link do tabelki (jedna z dwóch, które nie chciały się załadować tak jak pozostałe)
Dla porównania prawa krajowe się zacięły, zaliczając spadek o 18% w 2004-07, potem wzrost o 66% w 2007-10, następnie idąc w górę o zaledwie 4% w 2010-13 i teraz osiągając wzrost 64%-centowy. Proszę mieć na uwadze, że szeroko ogłaszany wzrost 70% za prawa krajowe odnosi się wyłącznie do spotkań transmitowanych na żywo. Gdy dojdą do tego highlighty, łączny wzrost wyniesie 64%.
Ta ogromna zwyżka to głównie efekt zaufanych praw ekonomicznych popytu i podaży jako, że poprzednie walki o prawa rozstrzygały się wyłącznie pomiędzy Sky i słabą Setantą podczas gdy teraz konkurencja o imperium Murdocha była znacznie poważniejsza w postaci BT, ESPN, a nawet worków pieniędzy rzucanych od Al-Jazeery.
Nie tak dawno Sir Alex Ferguson stwierdził, że prawa do transmisji na żywo zostały sprzedane za niedostatecznie wysoką kwotę, a nadawcy powinni płacić więcej: "Nie sądzę, abyśmy otrzymywali wystarczająco dużo pieniędzy. Nawet ten stary lis musiał być pod wrażeniem nowej umowy, która jest 25 razy większa od pierwszej umowy ze Sky. Jeśli założymy, że prawa zagraniczne sprzedane zostaną za 2 miliardy, to całość praw telewizyjnych wzrośnie o niesamowite 3,300% przez 22 lata od zarania Premier League.
Jak w każdej umowie będą zwycięzcy i przegrani. Oczywiście kluby Premier League skorzystają na znacznym wzroście przychodu, choć większość z tego przeznaczona zostanie na graczy - albo ich pensje, albo kwoty transferów (plus opłaty dla agentów). Scudamore często opisywał to zdarzenie jako 'koło fortuny' pozwalające na rywalizację z resztą klubów Europy. "Ciągłe inwestycje w talent ludzki i ośrodki wykonane przez kluby w głównej mierze zawdzięczane są przychodowi wygenerowanemu przez sprzedaż praw transmisyjnych."
Każdy kij ma jednak dwa końce i na tym brzydkim znajdą się kluby z Championship, ponieważ różnica w dochodach tych dwóch dywizji poszerza się. Ucierpieć mogą też inne dyscypliny, ponieważ budżety na ich transmisje zostaną obcięte w celu dofinansowania wyższego rachunku za pokazywanie futbolu. Podobnież abonenci Sky mogą stanąć przed podwyżką cen.
W teorii kluby mogą zredukować lekko te podwyżki korzystając ze swoich nowych bogactw przez obniżenie cen biletów, ale nie napalałbym się zbytnio na to. Nie wiadomo też jaka część zostanie przeznaczona na rozwój szkółek piłkarskich i drużyny narodowej.
Znaczna część pieniędzy z tej gratki trafi do klubów Premier League, tak jak dzieje się obecnie. Duży procent z pieniędzy transmisyjnych jest dzielona równo: 50% za prawa krajowe - 13.8 miliona dla każdego klubu i 100% za prawa zagraniczne - 17.9 miliona dla każdego klubu.
Jednak 50% z praw krajowych jest przydzielana w sposób, który faworyzuje czołowe kluby. Z tych funduszy, 25% jest przeznaczona na zasługi, czyli wypłacana zgodnie z pozycją jaką dany klub zajmie na koniec ligi. Każde miejsce jest warte dodatkowe 757.000. Kolejne 25% to "facility fees" (opłaty obiektowe) wypłacane na podstawie tego jak często klub jest pokazywany na żywo, co również faworyzuje bogatsze i bardziej popularne drużyny, które częściej goszczą na naszych ekranach.
Niemniej jednak, współczynnik zarobków czołowych klubów wobec słabszych jest jest o wiele mniejszy w Premier League (1.6), niż w innych ligach: Niemcy 2.0, Francja 3.5, Włochy 4.2 i (co oczywiste) Hiszpania 10.8. Jako rezultat w sezonie 2011/12 Manchester City zarobił 60.6 miliona funtów, a Wolverhampton, czyli ostatnia ekipa 39.1 miliona.
Scudamore z bólem podkreślał, że takie podejście będzie trwało. "Pieniądze nie są zwyczajnie przyznane trzem, czterem najlepszym klubom. Sposób w który są rozdzielane oznacza, że nasze najmniejsze kluby, są w stanie rywalizować w bezpośrednim porównaniu z największymi. W naszej lidze takie rzeczy dzieją się częściej niż gdziekolwiek indziej i dopóty dopóki trzy ostatnie kluby w tabeli będą w stanie wygrać z trzema pierwszymi będziemy mieli zniewalającą rywalizację. Gdy to będzie trwało ludzie będą chcieli inwestować i kupować ten produkt."
Innymi słowami - jeśli coś nie jest zepsute, nie naprawiaj tego. Idąc tropem Scudamore'a możemy spokojnie założyć, że następna umowa będzie tak samo traktowana jak teraz. Jeśli nałożymy całkowity wzrost 64% na prawa krajowe, to ostatni klub otrzyma 52 miliony funtów, a mistrz otrzyma 87.3 miliona.
To idzie w parze z twierdzeniem Scudamore'a, iż każdy klub odnotuje dochód wyższy o co najmniej 14 milionów, lecz domyślam się, że po prostu obliczył tą kwotę na podstawie 70%-centowego wzrostu za prawa do transmisji na żywo. Wiele osób twierdziło do tej pory, że ostatni klub w 2013/14 otrzyma niemal tyle co obecny mistrz, ale widzimy już, że to nie jest prawda.
Warte odnotowania jest, iż nawet jeśli procent wzrostu będzie taki sam dla wszystkich klubów, wzrost całkowity będzie większy dla czołowych zespołów. W ten sposób nawet w Premier League dziura pomiędzy klubami się powiększy: w 2011/12 różnica pomiędzy górą, a dołem wyniosła 21.5 miliona, a teraz wzrośnie do 35.2 miliona w sezonie 2013/14.
Jeśli będziemy trzymać się tej logiki dla praw zagranicznych dla których założyliśmy wzrost 39%-centowy do 2 miliardów, wówczas całkowity wzrost przychodów będzie jeszcze większy: 34 miliony więcej dla czołowego klubu co da 94.6 miliona i 20.3 miliona dla ostatniego klubu, co da 59.4 miliona. Zgodnie z równym przydziałem dochodu z praw zagranicznych dziura pomiędzy klubami pozostanie taka sama.
Oczywiście jeśli prawa zagraniczne zostaną sprzedane za wyższą kwotę, np. jeśli wzrosną w takiej samej wartości jak krajowe (70%), dochody klubów będą jeszcze wyższe, a mistrz otrzyma około 100 milionów, natomiast ostatnia drużyna około 65.
Premier League już osiągnęła status najdroższej ligi krajowej jeśli chodzi o prawa transmisyjne, lecz teraz wyprzedza pozostałych o lata świetlne. Po kursie wymiany 1.25 (funt <-> Euro) umowa Premier League wzrośnie z 1.4 miliarda Euro rocznie do 2.2 miliardów rocznie, co daje kwotę dwa razy większą niż Serie A i jej 1 miliard Euro i około trzy razy więcej niż reszta czołowych lig: Bundesliga 700 milionów Euro, La Liga 665 milionów Euro i Ligue 1 - 642 miliony Euro. Główną przyczyną takiej rozbieżności są prawa zagraniczne, obecnie warte 0.6 miliarda Euro w Anglii (mają wzrosnąć do 0.8 miliarda), a są niemal nieistotne w innych krajach.
Niektóre ligi także doprowadziły do podwyższenia swoich umów telewizyjnych, szczególnie Bundesliga, gdzie prawa krajowe za 4 kolejne lata do 2017 roku wzrosły o 52% z 410 milionów Euro do 628 milionów Euro, a prawa zagraniczne w takiej samej wartości do 72 milionów Euro. Dyrektor wykonawczy Bundesligi Christian Seifert był wniebowzięty: "Nie zakładaliśmy takiego rezultatu, zdecydowanie przekroczył nasze oczekiwania", lecz i tak wypada blado przy osiągnięciu Premier League.
Wartość Włoskich praw telewizyjnych również wzrasta odkąd wróciły na rynek zbiorowy, ale inni nie mieli tyle szczęścia. Nowa 4-letnia umowa Ligue 1 z Katarską Al-Jazeerą wyniosła 668 milionów Euro, a tymczasem trwająca wynosi 610 milionów. Prezydent ligi francuskiej mimo wszystko uważa to za dobry układ i twierdzi, że: "umowa jest więcej niż satysfakcjonująca w obecnym klimacie ekonomicznym". W tym samym duchu Szkocka Premier League przedłużyła swoją umowę ze Sky/ESPN do 2016/17 sezonu za łączne 16 milionów funtów rocznie, kwotę wyższą zaledwie o 3 miliony funtów niż obecna umowa - dodatkowo zależna od czterech spotkań Old Firm w sezonie, które są pod znakiem zapytania w obecnej sytuacji Rangersów.
Dochód z praw telewizyjnych w Premier League osiągnął poziom 2.2 miliarda Euro, co oznacza, że będzie wyższy niż CAŁKOWITY dochód każdej ligi z osobna: Bundesliga - 1.746 miliarda E, La Liga - 1.718 miliarda E, Serie A - 1.553 E, Ligue 1 -1.040 miliarda Euro.
W kolejnym porównaniu jest wyższa niż prawa telewizyjne za Ligę Mistrzów (0.9 miliarda funtów), Mistrzostwa Europy (0.7 miliarda funtów) i Mistrzostwa Świata (1.5 miliarda funtów), choć w tych turniejach jest zdecydowanie mniej spotkań.
Bezpośredni wpływ na kluby z osobna będzie uderzający. Wszyscy wiedzą, że Real Madryt i Barcelona korzystają z ich indywidualnych umów telewizyjnych w La Liga dzięki którym uzyskały oba po 112 milionów funtów (140 milionów Euro). To niemal dwa razy więcej, niż dwa czołowe kluby w Anglii (60 milionów funtów) - Manchester City i United, lecz przerwa się zmniejszy zgodnie z nową umową. Szacuję, iż kwota wzrośnie do około 95 milionów dla czołówki w Anglii.
Różnica może się nawet wyrównać jeśli: a) wzrost koszt praw zagranicznych będzie większy niż założone przeze mnie 40%; b) Hiszpańscy giganci ugną się pod presją i przyjmą umowę zbiorową. Niemniej jednak to gigantyczny krok w dobrym kierunku dla klubów z Anglii tak jak odnotował to Scudamore. "Naszym wyzwaniem w zbiorowym modelu sprzedaży jest próba zapewnienia walki naszym najlepszym klubom z tymi, które mają umowy indywidualne. Jestem zadowolony, że to popchnie nasze kluby odrobinę bliżej tych, które w Hiszpanii korzystają z indywidualnych modeli."
Nie ma wątpliwości, iż ta umowa telewizyjna przyczyni się do poprawy pozycji konkurencyjnej klubów z Anglii. Ostatnia Liga Pieniężna stworzona przez Deloitte uplasowała Manchester United na trzeciej lokacie z imponującym dochodem 331 milionów dochodu, lecz i tak było to o wiele niższe niż 433 milionów funtów Realu Madryt i 407 milionów funtów Barcelony, ale ceteris paribus ten niedobór zostanie całkowicie wyeliminowany dzięki dodatkowym pieniądzom z telewizji i zmianie w kursie (Funt wzmocnił się z 1.11 do 1.25 Euro).
W rezultacie tych zmian Madryt wciąż przewodziłby z 384 milionami funtów, ale United miałoby 365 milionów i wyprzedziłoby Barcelońskie 361 milionów. Podobnie Arsenal i Chelsea, których dochody wzrosłyby do niemal 260 milionów funtów, doścignęłyby Bayern Monachium, pomimo tego, że nowa umowa z Niemiecką TV daje Bawarczykom 10 milionów funtów za sezon.
Najciekawsze w tym wszystkim będzie to, czy ten napływ nowych pieniędzy do Premier League zmieni podejście klubów wobec rozgrywek Europejskich. Na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów , 4 drużyny z Anglii zarobiły na Champions League średnio 32 miliony za sezon, aczkolwiek ta kwota wynosi tyle, gdyż Chelsea wygrała te zawody w 2011/12, a Manchester United dotarł do finału w 2010/11.
Nowa umowa na następny sezon jeśli chodzi o prawa transmisji Champions League jest rzekomo warta dodatkowe 21%, co podniesie tą średnią do 40 milionów funtów. Jest to więc kwota bardzo atrakcyjna, szczególnie jeśli doliczymy ceny z biletów i umowy sponsorskie. Z drugiej strony, Liga Europy staje się w tym momencie jeszcze mniej atrakcyjną propozycją, bo wypłaca zaledwie 5 milionów funtów, także kluby z Anglii mogą potraktować ją jeszcze bardziej lekceważąco, niż wcześniej.
Liga Mistrzów nadal będzie łakomym kąskiem mającym spory wpływ na różnice w dochodach uczestniczących i nieuczestniczących. Wypłaty od Premier League mają dość sprawiedliwy charakter, co widać na powyższym wykresie, która udowadnia istotę udziału w rozgrywkach międzypaństwowych.
Nie można zapominać o klubach po drugiej stronie tej galaktyki, czyli drużynach z Championship i wpływie jaki nowa umowa się do nich odniesie. Już teraz jest duża różnica między dochodami telewizyjnymi pomiędzy dwiema najwyższymi ligami w Anglii, gdzie większość klubów otrzymuje około 5 milionów funtów za sezon. Głównie z 2.5 miliona płaconych przez Football League i 2.2 miliona płaconych od hojnych kolesi z Premier League, a dla porównania najgorsza ekipa w Premier League dostaje 39 milionów funtów. Spadkowicze korzystają również z tzw. "płatności spadochronowych" w kwocie 16 milionów funtów.
Tak więc różnica do dna Premier League wynosi obecnie 34 miliony, lub 19 milionów (biorąc pod uwagę płatności spadochronowe). W przyszłości tak jak już wiecie, czerwona latarnia Premier League może liczyć na około 59 milionów funtów, ale pieniądze dostępne dla klubów z Championship nie są jeszcze jasno sprecyzowane. Gdy zostało mu zadane pytanie na ten temat, Scudamore nie był wyraźnie przekonujący: "Nie chcę zostać wciągnięty w dyskusję na ten temat. To jest kwestia do rozwiązania dla 20 klubów. Zawsze jednak jest kolejka osób wokół budynku przy Gloucester Place (biuro siedziby PL - przyp.red.) szukających swojej działki pieniędzy".
Niezależnie od jego niejasnej odpowiedzi możemy założyć że całkowite (szacowane) 53% praw telewizyjnych zostanie również zastosowane wobec płatności solidarnościowych, które wzrosną do 3.4 miliona i spadochronowych - do 23 milionów. Niestety nowa trzyletnia umowa Football League z Sky TV startująca w sezonie 2012/13 będzie o 69 milionów funtów niższa, niż obecny kontrakt 195 milionów funtów, co oznacza redukcję o 26% (lub 23 miliony) na sezon. To odzwierciedla słowa prezesa Football League, który stwierdził: "to ciężki czas na negocjowanie praw telewizyjnych".
Tak więc od 2013/14 większość klubów Championship otrzyma 5.5 miliona, kolosalne 54 miliony mniej niż ostatnia ekipa w Premier League. Nawet te kluby korzystające z większych płatności spadochronowych dostaną zaledwie 29 milionów i nadal będzie to ponad 5 razy więcej niż 'normalna' drużyna Championship. To stwarza realne ryzyko stworzenia kliki 20 klubów w Premier League i 5-6 klubów yo-yo spadających i powracających.
Zagrożenia dla klubów z drugiej ligi są oczywiste. Zachęta do wydawania ponad stan może się okazać nie do zniesienia biorąc pod uwagę wypłatę jaka czeka po awansie do Premier League. Aczkolwiek ma to być kontrolowane przez wprowadzenie Financial Fair Play od sezonu 2012/13 będą uciśnione przez różnicę inflacji płacowej spływającej na nie z górnego szczebla rozgrywek.
Z perspektywy mniejszych klubów Premier League nowa umowa też nie jest wyłącznie mlekiem i miodem ociekająca, gdyż stawia ich w sytuacji jeszcze bardziej desperackiej walki o pozostanie w gronie grubych pierwszoligowych ryb. Prezes QPR Phil Beard: "Jeszcze istotniejszy staje się fakt, by nie być w tej trójce opuszczającej Premier League."
Druga tabelka, która nie 'wskoczyła'
Pieniądze z telewizji są krytycznie potrzebne tym zespołom. W 2010/11 przychód z praw telewizyjnych wyniósł ogromne 70 lub wiecej procent dochodu klubów takich jak Wigan Athletic, Blackburn Rovers, Bolton Wanderers i West Bromwich Albion. Bez tych pieniędzy te kluby w zasadzie nie byłyby w stanie rywalizować, a może nawet przeżyć.
Nowa umowa wprowadzi więcej klubów do tej kategorii, gdyż niemal połowa klubów Premier League czerpie ponad 70% dochodu z tego źródła. Największym ekstremum może być w przyszłości Wigan Athletic, którego całkowity zysk może być osiągnięty w niesamowitych 92% z praw telewizyjnych. Oznacza to, że w zasadzie będą mogli wpuszczać fanów na stadion za darmo, szczególnie, że będą przerzucani w godzinach transmisyjnych telewizji na różne godziny, by dopasować je do wymagań stacji. Kto płaci, ten wymaga...
Tak więc te kluby będą zachęcone do wydawania pieniędzy, by uniknąć koszmaru relegacji. Płatności spadochronowe mogą nieco złagodzić uderzenie podczas spadku, ale to nadal będzie spora dziura w dochodach. Nawet na tyle racjonalne kluby z klauzulami spadkowymi w kontraktach zawodników ucierpią.
W życiu niewiele jest pewnych rzeczy, ale można niemal z pewnością założyć, że większość pieniędzy uzyskanych z telewizji trafi na konta bankowe piłkarzy. Od 2007 roku całkowity dochód Premier League wzrósł 48% z 1.5 miliarda do 2.3 miliarda funtów, ale zarobki graczy skoczyły na jeszcze wyższym procencie o 66% z miliarda funtów do 1.6 miliarda. Innymi słowy 86% wzrostu dochodu z 740 milionów funtów zwyczajnie zasiliło wzrost pensji piłkarzy w 640 milionach funtów.
Istotny współczynnik pensji do obrotu stale wzrastał z poziomu 60% do rekordowych 70% w 2010/11. W 1992 roku wynosił on zaledwie 44% w sezonie przed narodzinami Premier League, gdzie dochód wynosił 170 milionów funtów, a pensje 75 milionów.
Nawet Scudamore skomentował to zagrożenie, mimo wszystko drugorzędne. "Priorytetem jest utrzymanie i zachęcenie największego talentu, ale powinna być metoda uzyskiwania tego zachowując w międzyczasie zrównoważony rozwój. Część z tego powinna być użyta do zredukowania strat." Bardziej cyniczna część z was powiedziałaby, że już słyszała tą śpiewkę, ale zdaje się, że są oznaki trzeźwego myślenia, jako że osiem klubów Premier League ogłosiło zysk w sezonie 2010/11. To może nie jest przekonujące stwierdzenie, ale to liczba dwa razy większa niż ta sezon wcześniej.
Oczywiście Premier League mogłaby zmienić podejście i zmodyfikować dystrybucję znaczącej części swojego dochodu, które trafia do klubów. W 2010/11 niemal 80% (953 miliony funtów) ich całkowitego dochodu z 1.2 miliarda trafiło do klubów, a zaledwie 8.6% (105 milionów) przeznaczono na płatności zewnętrzne, co jest kwotą mało znaczącą.
Premier League twierdzi, iż przeznacza 14% na płatności zewnętrzne (167 milionów), ale to zawiera 62 miliony płatności spadochronowych. Dość obłudne stwierdzenie, gdyż to tylko pogarsza problemy reszty klubów Championship.
W rzeczywistości Premier League w ostatnich latach podarowała Football League więcej pieniędzy poprzez płatności solidarnościowe podwajając 11.2 miliona w 2008/09 do 22.4 miliona w 2009/10 i następnie aż do 56.4 miliona w 2010/11. Pozostałe płatności zewnętrzne to 12 milionów dla Football Foundation, 10.8 miliona dla programu Creating Chances, 17.3 miliona dla Profesjonalnego Związku Piłkarzy, 2.9 miliona dla Związku Profesjonalnych Sędziów Meczowych, 0.5 miliona dla Związku Managerów Ligowych, 3.1 miliona na rozwój młodzieżowy Football League i 2 miliony na ligę Conference.
Pod tym względem Premier League określa się jako najbardziej redystrybucyjną ligą w Europie, ale jak wiemy jest przy okazji najbogatszą. Można odnieść wrażenie, że płatności solidarnościowe są nieznacznie większe, niż ochłapy ze stołu bogacza rzucone byle komu i Premier League może (i powinna) zrobić więcej. Ich ponadprzeciętne zdolności negocjacyjne dowodzą, iż mają wystarczającą moc, by tego dokonać, ale potrzeba również kogoś odważnego i gotowego na ryzyko.
Część z dodatkowych pieniędzy mogłaby zostać spożytkowana na przyszłość drużyny narodowej, która, jak pamiętają starsi czytelnicy, miała być głównym beneficjentem stworzenia Premier League. Cała operacja nie wypaliła biorąc pod uwagę bogactwo ligi i rezultaty Synów Albionu.
Premier League już przeznaczyła 300 milionów funtów na Elite Performance Player System (EPPP), nowe podejście wobec rozwoju młodzieżowego w klubowych akademiach, lecz nie jest to system popularny w klubach z niższych lig, bo zawęża źródło pieniędzy doń wpływających.
Sir Trevor Brooking, szef rozwoju piłkarskiego w FA twierdzi, iż liczba Anglików w Premier League musi się podwoić do 60%-70% (jak w Hiszpanii), ale problemem może właśnie okazać się większy dopływ gotówki, która będzie zachęcała kluby do wydawania pieniędzy by natychmiast zaspokoić potrzeby. Utalentowanych piłkarzy będą szukali poza granicami kraju. By ukrócić ten proceder wprowadzona została zasada "homegrown" wymagająca od klubów posiadanie w składzie graczy wychowanych na Wyspach.
Scudamore wierzy, że kluby zachowają się odpowiedzialnie: "Wkraczamy w nową erę futbolu z zasadą finansowego fair play i atencją wobec obniżania wydatków. Dlatego mam nadzieję, iż pieniądzę zostaną zainwestowane w inne rejony, nie tylko ''talent', ale stadiony, infrastruktura i rozwój młodzieży."
To odniesienie do UEFO-wskiej zasady Financial Fair Play, która nakazuje klubom działanie na jakie je stać, jeśli chcą wejść do rozgrywek Europejskich. Jeśli dodatkowe pieniądze nie zostaną przeznaczone na pensje piłkarzy, to jest duża szansa, że pomogą one klubom w osiągnięciu wymaganych przez federację statusów. Gdy John W Henry kupił Liverpool powiedział: "Z zasadami FFP wchodzącymi w życie, to właśnie od dochodu klubu będzie zależała pozycja w przyszłości."
Trzeba zaznaczyć, że pierwszy okres obserwacji klubów pokrywa sezony 2011/12 i 2012/13, a dodatkowy przychód z praw telewizyjnych będzie dostępny dopiero od 2013/14, także nie będzie to natychmiastowe lekarstwo na problemy niektórych klubów z FFP. Ta perspektywa pomoże im jedynie w nakreśleniu ścieżki, którą obiorą by zbilansować finanse, co UEFA bierze pod uwagę podczas analizy klubowych finansów.
Dla fanów dobrą wiadomością jest taka, że umowa zapewnia im oglądanie najlepszych zawodników tydzień w tydzień, ale to w zasadzie wszystko. Byłoby cudownie gdyby kluby użyły tego deszczu pieniędzy, by obniżyć ceny biletów, ale to mało prawdopodobne. Wolnorynkowa filozofia Scudamore'a wobec klubów została wyrażona w jego poglądzie wg którego dodatkowe pieniądze "dają klubom więcej możliwości."
W trakcie 20-letniego boomu Premier League ceny biletów wzrosły o zatrważające 1,100% w efekcie eliminując możliwość wejścia biedniejszym i młodzieży. Stadiony nadal pozostają pełne, ale trąci od nich korporacyjnością, głównie z grupą średnią na trybunach, co zupełnie nie współgra chociażby z rodzinno-społecznym modelem z Niemiec, gdzie ceny biletów pozostają relatywnie niskie.
W najlepszym wypadku zastrzyk gotówki powstrzyma kluby przed podwyżką cen wejściówek, która mogła okazać się nieprzyjemnym efektem ubocznym wprowadzenia FFP. Chciałbym, aby Premier League zarezerwowała część pieniędzy i uzależniła ich wypłatę klubom od tego, czy dofinansują pewien odsetek biletów specjalnie dla młodszych osób. Tak, by zainwestować w przyszłych klientów.
Pomimo zapewnień dyrektora wykonawczego Sky, Jeremy Darrocha, o "dobrym rezultacie dla naszych odbiorców", prawdopodobnie kibice 'kanapowi' będą musieli sięgnąć głębiej do kieszeni, by oglądać swoich ulubieńców. Nie sądzę, by żaden z nich uznał to za "dobry rezultat".
To skłania do pytania dlaczego oferty stacji telewizyjnych były tak wysokie? Scudamore odpowiedział: "To był bardzo konkurencyjny proces, w którym jeśli sprzedajesz jesteś na tej lepszej pozycji." Poza Sky, BT i ESPN w wyścigu brała udział również Al-Jazeera, a jeden z naziemnych kanałów (ITV albo Channel 5) mogły złożyć ofertę za jeden z pakietów. Nawet Google i Apple były wymieniane jako potencjalni nabywcy.
Ktokolwiek w istocie złożył ofertę mieli wystarczającą ilość "bardzo wiarygodnych oferentów", jak określił ich Scudamore, by zachęcić Sky do podwyższenia oferty. Koniecznym dla modelu biznesowego Sky było utrzymanie praw telewizyjnych. Nie mogą sobie oni pozwolić na utratę meczy na żywo, które są kluczem ich dochodu. Zanim zapewnili prawa w 1992 roku, kiedy to ówczesny prezes Tottenhamu Alan Sugar zachęcił ich do zmiecenia konkurencji (ITV), walczyli o przetrwanie i wyglądało na to, że mogą zbankrutować.
Od tamtej chwili wszystko się zmieniło, ale Sky zostało zakładnikiem własnego sukcesu, a ich działania polegają teraz na odstraszeniu innych nadawców od ich atutowej pozycji. Dyrektor wykonawczy Sky Jeremy Darroch odetchnął z ulgą, że "Sky Sports pozostaje domem Premier League" zachowując Super Sunday i Monday Night Football.
Finansowo rzecz biorąc umowa może mieć dla nich sens, jako że zarobią nie tylko na abonentach, ale także na licencjach pubów, reklamach i mocną umową sponsorską z Fordem. Wiele wskazuje też na zredukują koszta transmisji innych sportów, co jest nieciekawą wiadomością dla rugby i krykieta.
Dla BT to strategiczna decyzja, by użyć siły treści w celu polepszenia sprzedaży akcji (2.5 miliarda funtów) ich szerokopasmowej sieci światłowodowej. "Futbol rozwinie nasz światłowodowy biznes i da realną szansę na pozyskanie nowych abonentów i sprzedanie im większej ilości produktu."
Wiele innych kompanii próbowało skruszyć dominację Sky i poległy (On Digital i Setanta zakończyły próby fiaskiem, a ESPN pozostał z niczym), ale BT otrzymało asa w rękawie uzyskując niemal połowę hitowych spotkań: "Mamy pierwszy mecz sezonu, a jeśli przyjrzysz się jakie spotkania jesteśmy w stanie pokazać, są jak klejnoty w koronie. Fani piłki będą chcieli je obejrzeć." BT będzie chciało wprowadzić nowy kanał sportowy na "jak największej ilości platform jaka będzie możliwa".
Możliwości finansowe oferowane przez Premier League to główny powód przybycia zagranicznych właścicieli, szczególnie z Ameryki, np.: Glazerowie, Stan Korenke, John W Henry i Randy Lerner. W porównaniu do sportów w USA gdzie musieli dzielić się całkowitym dochodem uzyskiwanym z pieniędzy telewizyjnych, biletów i marketingu w Premier League mogą zachować większość uzyskanego dochodu. Kolejny atrakcyjny dla nich aspekt to 'globalność' Premier League, która jest rozpoznawalna na całym świecie, czym nie mogą się pochwalić takie dyscypliny jak baseball, koszykówka, czy futbol amerykański.
Wyłącznie o telewizji John W Henry powiedział: "Amerykańscy właściciele rozumieją media i ich długoterminowy wpływ na świat. Będą chciali dotrzeć do fanów w nowoczesnych krajobrazach telewizyjnych. Premier League została stworzona w odpowiedzi na zmieniające się media. To publiczność będzie napędzała ligę, nie odwrotnie."
Równie oczywisty jest fakt, iż zagraniczni inwestorzy wiążą wielkie nadzieje z internetową transmisją, toteż Stan Kroenke nabył 50% akcji Arsenal Broadband, czyli medialnym dziale Arsenalu obsługującym wszelakie relacje itp., długo przed jego ofertą przejęcia klubu w całości. W istocie pojawienie się szybkich bezprzewodowych sieci może być katalizatorem na uruchomienie własnych kanałów do interakcji z fanami, aczkolwiek zaawansowanie techniczne może być ryzykowne dla dochodu (powodem może być nielegalny przekaz).
Inne spore zagrożenie dla dużych dochodów telewizyjnych tkwi w prawie. Dla przykładu właścicielka pubu w Portsmouth wygrała sprawę w sądzie, dzięki której mogła pokazywać Premier League poprzez tańszą zagraniczną satelitę. Premier League pozostaje jednak bardzo zręczna w znajdywaniu kreatywnych rozwiązań wobec takich sytuacji i nie będzie zaskoczeniem jeśli utrzymają (a nawet powiększą) swój dochód.
Nadawcy będą walczyć do ostatniej kropli krwi o utrzymanie swoich praw, ponieważ piłka nożna na żywo jest kluczowa dla ich działalności w erze cyfrowego przekazu. Gdy Sky Deutschland znacznie zwiększyła swoją ofertę za prawa do Bundesligi, analityk stwierdził: "Cena jaką zapłacili jest bardzo wysoka, ale musieli użyć wszystkich sił, bo zdobyć tą 'zabójczą broń'." Komisarz MLS Don Garber powiedział: "Zawartość to król, a sportowa zawartość to król królów."
Wracając na nasze podwórko, onieśmielający wzrost wartości praw Premier League dobitnie potwierdza tą tezę. Scudamore wytłumaczył: "Nieustannie przyciąga odbiorców. To przekonujący produkt. Ludzie go pragną. Nadawcy pragną go nadawać. Byłem już 5 razy przy tym procederze i za każdym razem ludzie twierdzili, że bańka już pękła."
Obawa pozostaje czy całe te słodkie pieniądze zwyczajnie nie wzbogacą piłkarzy kosztem fanów. Liczmy zatem na Premier League, że wykorzysta sporą ich dozę dla dobra gry. Jak powiedział Spike Lee: "Róbcie to co słuszne".
Źródło: swissramble
Moje tłumaczenie.