Prince de Belial
Forum VIP
Peak oil, czyli kolejny koniec świata
Od czasów raportu Klubu Rzymskiego, a w zasadzie już od Malthusa, popularne są różnorakie prognozy zakładające załamanie się całej cywilizacji ludzkiej, czy to na skutek przyrostu ludności czy też emisji dwutlenku węgla. Wszystkie te prognozy mają jedną wspólną cechę - nie sprawdzają się. Czy jednak teoria peak oil w odróżnieniu od innych przepowiedni ma solidne podstawy naukowe? Świat bez ropy czyli plastik z elektryczności.
Peak oil, czyli inaczej teoria Hubberta, powstała w 1956 roku i zakładała osiągnięcie szczytu wydobycia ropy naftowej (ang. peak oil) w USA do roku 1970, a na całym świecie około roku 2000. O ile przewidywania odnośnie globalnego załamania się wydobycia na przełomie tysiącleci nie sprawdziły się, o tyle w USA rzeczywiście miał miejsce spadek wydobycia zgodnie z przewidywaniami.
Stany Zjednoczone poradziły sobie z problemem zwiększając import surowców energetycznych, co rozwiązało na krótką metę problem zaspokojenia potrzeb energetycznych kraju ale znacznie zmniejszyło bezpieczeństwo i samowystarczalność energetyczną. Jednak skąd importować ropę naftową, gdy peak oil będzie miał miejsce na całym globie?
Ropa naftowa jest surowcem nieodnawialnym i kiedyś musi nastąpić wyczerpanie się jej zasobów. Spodziewany światowy kryzys energetyczny nie ma wynikać jednak z całkowitego wyczerpania się ropy naftowej - co roku odkrywa się duże złoża - lecz z jednoczesnego wyczerpania się taniej ropy i wzrostu zapotrzebowania. Zgodnie z przewidywaniami amerykańskiej EIA, do 2030 roku nastąpi wzrost konsumpcji światowej o ponad 26 milionów baryłek dziennie, co odpowiadałoby dzisiejszej konsumpcji USA połączonych z Kanadą i Meksykiem. Za lwią część wzrostu zapotrzebowania odpowiedzialne będą Chiny i Indie, których potrzeby wzrosły od 1965 roku o odpowiednio 3850% i 900%. W stosunku do roku 1990, świat będzie potrzebował w 2030 roku niemal dwa razy więcej ropy naftowej.
Natomiast odkrywane na świecie wielkie złoża - np. brazylijskie czy kanadyjskie - są zupełnie innej jakości niż złoża arabskie. Ropę naftową trzeba dosłownie wyrywać z wnętrza ziemi lub dna oceanu - uzyskanie ropy z piasków czy łupków bitumicznych wymaga ogromnych ilości energii i nakładów. Na Bliskim Wschodzie wystarczy niemal dosłownie wydrążyć dziurę w ziemi, by czarne złoto zaczęło płynąć. Poza barierami ekonomicznymi - ropa z dna morza może kosztować nawet kilkukrotnie więcej niż ropa wydobywana dziś w Kuwejcie czy Arabii Saudyjskiej - istnieją także liczne bariery polityczne. Mało które państwo posiadające zasoby surowców o kluczowym znaczeniu dopuszcza do nich zagraniczne firmy - znakomitymi przykładami takiej polityki jest Wenezuela czy Rosja.
Realne zagrożenie jakie stanowi peak oil obrazują jednak najlepiej nie teorie naukowe i przewidywania ekspertów z IEA czy EIA, lecz polityka najbardziej zainteresowanych, tj. państw i koncernów naftowych. Amerykańskie Rządowe Biuro Obrachunkowe (GAO) przestrzega w swoim raporcie z 2006 roku skierowanym do Kongresu przed lekceważeniem peak oil i wzywa do skoordynowania wysiłków różnych agencji federalnych oraz wypracowania jednej, wspólnej strategii.
Zgodnie z raportem, największe zagrożenie niesie za sobą peak oil występujący nagle i bez ostrzeżenia, ponieważ "alternatywne źródła energii, w szczególności dla transportu, nie są jeszcze dostępne w odpowiednich ilościach".
Unijna Komisja Handlu Międzynarodowego w opinii załączonej do sprawozdania Komisji Gospodarczej i Monetarnej w sprawie makroekonomicznych skutków wzrostu cen energii z 5 stycznia 2007 roku twierdzi wręcz, że "wyższe ceny energii będą w przyszłości oczywiste, ponieważ świat osiąga szczyt produkcji ropy naftowej (ang. peak oil), po którym dostawy ropy naftowej zaczną się nieuchronnie zmniejszać w perspektywie długookresowej". BP spodziewa się wystąpienia peak oil w latach 2015-2020, natomiast prezes Shell wystosował nawet do pracowników list (22 stycznia 2008 r.) w którym podkreśla, że "niezależnie od obranej przez nas drogi, aktualna sytuacja na świecie ogranicza nasze możliwości. Jesteśmy o krok od znacznego wzrostu zapotrzebowania na energię ze względu na wzrost liczby ludności i rozwój gospodarczy, a Shell ocenia, że po roku 2015 zapasy łatwo dostępnej ropy naftowej i gazu nie będą zaspokajały popytu".
Zagrożenie jakie niesie ze sobą peak oil nie polega jednak wyłącznie na braku energii. W obiegowej opinii ropa naftowa kojarzy się z paliwami - paliwem lotniczym, benzyną, olejem napędowym, olejem opałowym. Brak ropy spowoduje daleko bardziej dotkliwe skutki, niż zamiana stacji benzynowych na ładowanie samochodu z gniazdka elektrycznego. Przede wszystkim, na ropie bazuje ogromna ilość wytwarzanych dziś towarów. Jak podaje Departament Obrony w serii prezentacji "Rozmowy o Energii", z ropy naftowej wytwarza się m.in.: aspirynę, asfalt, kamery, świece, płyty CD, gumę do żucia, komputery, linoleum, taśmę filmową, farby, spadochrony, perfumy, karty kredytowe, słodziki, rozpuszczalniki, telefony, magnetofony, rury wodociągowe, piłki nożne, nawozy, dezodoranty itd. Rzecz jasna, wymienione wyżej towary nie są stworzone w 100% z ropy naftowej - jednak to właśnie ropa naftowa umożliwia ich wytwarzanie na skalę przemysłową.
Zatem problem nie leży w zapotrzebowaniu na energię jako taką (w pewnej mierze dziurę energetyczną mogą pomóc załatać elektrownie atomowe czy, projektowane dopiero, elektrownie termojądrowe): problem tkwi w braku podstawowego surowca gospodarki światowej i podstawowego nośnika energii. Wynosić satelit na orbitę bez paliw wysokiej jakości się nie da, a pasażerskie samoloty elektryczne mają obecnie tyle wspólnego z rzeczywistością co kolonizacja Marsa. Choćby z tych względów peak oil zasługuje na uwagę - każdy surowiec nieodnawialny kiedyś się skończy, i choć można spierać się o horyzont czasowy, zagrożenie jest jak najbardziej realne.
Na szczęście do opinii publicznej zaczyna powoli przenikać świadomość, że przemysłowy świat stworzony w XIX wieku nie jest dany raz na zawsze, a silnik cywilizacji pozbawiony paliwa w końcu się zatrzyma. Dwa tygodnie temu w wywiadzie dla "Independent" dr Faith Birol, jeden z głównych specjalistów IEA, ostrzegał przed mającym nadejść w przeciągu kilku-kilkunastu lat szczytem wydobycia ropy naftowej. Wg prowadzonych przez niego badań, większość największych pól naftowych ma już szczyt wydobycia za sobą, a tempo spadku produkcji wynosi obecnie niemal 7% rocznie. "Nasz ekonomiczny i społeczny system oparty jest na ropie, dlatego zmiana wymagać będzie długiego czasu i nakładów. Im wcześniej zaczniemy uniezależniać się od ropy, tym dla nas lepiej i musimy do tej sprawy podejść bardzo poważnie" - stwierdził dr Birol.
Z kolei kilka dni temu w Wielkiej Brytanii w odpowiedzi na rządowy raport bagatelizujący peak oil, grupa robocza ds. peak oil i bezpieczeństwa energetycznego (ITPOES), powołana w 2007 r. przez prywatne firmy (m.in. Virgin, Scottish and Southern Energy, Solarcentury), stwierdziła na łamach "Financial Times", że peak oil nastąpi szybciej, niż się uważa. W swoim raporcie "The Oil Crunch - Securing the UK's energy future" grupa przewiduje, że efekty peak oil będą odczuwalne przez społeczeństwo brytyjskie w ciągu najbliższych pięciu lat i będą znacznie bardziej dotkliwe niż pozostałe zagrożenia, "preferowane" przez rząd (np. terroryzm).
O ile przewidywania są zgodne z prawdą, społeczeństwa państw rozwiniętych będą mogły w niedalekiej przyszłości przekonać się na własnej skórze o stopniu wpływu ropy naftowej na ich życie. Zgodnie z raportem ITPOES, w 2007 roku obserwowalny był spadek wydobycia ropy naftowej (w stosunku do 1997 r.) w Rosji, USA, Meksyku, Norwegii, Wielkiej Brytanii, Iranie, Wenezueli oraz Indonezji. Wyzwanie stojące przed światem może być porównywalne tylko do przestawienia gospodarki na węgiel kamienny w XIX wieku. Niezależnie od tego, kiedy zaczną wysychać szyby naftowe, należy już teraz poszukiwać nowych źródeł taniej energii.
Horrendalnie drogie i zawodne źródła tzw. czystej energii (m.in. energia wody, słońca, wiatru) są raczej luksusowym kaprysem bogatego Zachodu niż realną alternatywą. Lecz nawet inwestując wielkie sumy w energię atomu, rozbijanego i łączonego, nie unikniemy bolesnych skutków peak oil. Jakkolwiek nie pragnęliby tego rozmaitej maści "zieloni", plastiku i tworzyw sztucznych nie można stworzyć z energii elektrycznej - nawet tej najczystszej.
Od czasów raportu Klubu Rzymskiego, a w zasadzie już od Malthusa, popularne są różnorakie prognozy zakładające załamanie się całej cywilizacji ludzkiej, czy to na skutek przyrostu ludności czy też emisji dwutlenku węgla. Wszystkie te prognozy mają jedną wspólną cechę - nie sprawdzają się. Czy jednak teoria peak oil w odróżnieniu od innych przepowiedni ma solidne podstawy naukowe? Świat bez ropy czyli plastik z elektryczności.
Peak oil, czyli inaczej teoria Hubberta, powstała w 1956 roku i zakładała osiągnięcie szczytu wydobycia ropy naftowej (ang. peak oil) w USA do roku 1970, a na całym świecie około roku 2000. O ile przewidywania odnośnie globalnego załamania się wydobycia na przełomie tysiącleci nie sprawdziły się, o tyle w USA rzeczywiście miał miejsce spadek wydobycia zgodnie z przewidywaniami.
Stany Zjednoczone poradziły sobie z problemem zwiększając import surowców energetycznych, co rozwiązało na krótką metę problem zaspokojenia potrzeb energetycznych kraju ale znacznie zmniejszyło bezpieczeństwo i samowystarczalność energetyczną. Jednak skąd importować ropę naftową, gdy peak oil będzie miał miejsce na całym globie?
Ropa naftowa jest surowcem nieodnawialnym i kiedyś musi nastąpić wyczerpanie się jej zasobów. Spodziewany światowy kryzys energetyczny nie ma wynikać jednak z całkowitego wyczerpania się ropy naftowej - co roku odkrywa się duże złoża - lecz z jednoczesnego wyczerpania się taniej ropy i wzrostu zapotrzebowania. Zgodnie z przewidywaniami amerykańskiej EIA, do 2030 roku nastąpi wzrost konsumpcji światowej o ponad 26 milionów baryłek dziennie, co odpowiadałoby dzisiejszej konsumpcji USA połączonych z Kanadą i Meksykiem. Za lwią część wzrostu zapotrzebowania odpowiedzialne będą Chiny i Indie, których potrzeby wzrosły od 1965 roku o odpowiednio 3850% i 900%. W stosunku do roku 1990, świat będzie potrzebował w 2030 roku niemal dwa razy więcej ropy naftowej.
Natomiast odkrywane na świecie wielkie złoża - np. brazylijskie czy kanadyjskie - są zupełnie innej jakości niż złoża arabskie. Ropę naftową trzeba dosłownie wyrywać z wnętrza ziemi lub dna oceanu - uzyskanie ropy z piasków czy łupków bitumicznych wymaga ogromnych ilości energii i nakładów. Na Bliskim Wschodzie wystarczy niemal dosłownie wydrążyć dziurę w ziemi, by czarne złoto zaczęło płynąć. Poza barierami ekonomicznymi - ropa z dna morza może kosztować nawet kilkukrotnie więcej niż ropa wydobywana dziś w Kuwejcie czy Arabii Saudyjskiej - istnieją także liczne bariery polityczne. Mało które państwo posiadające zasoby surowców o kluczowym znaczeniu dopuszcza do nich zagraniczne firmy - znakomitymi przykładami takiej polityki jest Wenezuela czy Rosja.
Realne zagrożenie jakie stanowi peak oil obrazują jednak najlepiej nie teorie naukowe i przewidywania ekspertów z IEA czy EIA, lecz polityka najbardziej zainteresowanych, tj. państw i koncernów naftowych. Amerykańskie Rządowe Biuro Obrachunkowe (GAO) przestrzega w swoim raporcie z 2006 roku skierowanym do Kongresu przed lekceważeniem peak oil i wzywa do skoordynowania wysiłków różnych agencji federalnych oraz wypracowania jednej, wspólnej strategii.
Zgodnie z raportem, największe zagrożenie niesie za sobą peak oil występujący nagle i bez ostrzeżenia, ponieważ "alternatywne źródła energii, w szczególności dla transportu, nie są jeszcze dostępne w odpowiednich ilościach".
Unijna Komisja Handlu Międzynarodowego w opinii załączonej do sprawozdania Komisji Gospodarczej i Monetarnej w sprawie makroekonomicznych skutków wzrostu cen energii z 5 stycznia 2007 roku twierdzi wręcz, że "wyższe ceny energii będą w przyszłości oczywiste, ponieważ świat osiąga szczyt produkcji ropy naftowej (ang. peak oil), po którym dostawy ropy naftowej zaczną się nieuchronnie zmniejszać w perspektywie długookresowej". BP spodziewa się wystąpienia peak oil w latach 2015-2020, natomiast prezes Shell wystosował nawet do pracowników list (22 stycznia 2008 r.) w którym podkreśla, że "niezależnie od obranej przez nas drogi, aktualna sytuacja na świecie ogranicza nasze możliwości. Jesteśmy o krok od znacznego wzrostu zapotrzebowania na energię ze względu na wzrost liczby ludności i rozwój gospodarczy, a Shell ocenia, że po roku 2015 zapasy łatwo dostępnej ropy naftowej i gazu nie będą zaspokajały popytu".
Zagrożenie jakie niesie ze sobą peak oil nie polega jednak wyłącznie na braku energii. W obiegowej opinii ropa naftowa kojarzy się z paliwami - paliwem lotniczym, benzyną, olejem napędowym, olejem opałowym. Brak ropy spowoduje daleko bardziej dotkliwe skutki, niż zamiana stacji benzynowych na ładowanie samochodu z gniazdka elektrycznego. Przede wszystkim, na ropie bazuje ogromna ilość wytwarzanych dziś towarów. Jak podaje Departament Obrony w serii prezentacji "Rozmowy o Energii", z ropy naftowej wytwarza się m.in.: aspirynę, asfalt, kamery, świece, płyty CD, gumę do żucia, komputery, linoleum, taśmę filmową, farby, spadochrony, perfumy, karty kredytowe, słodziki, rozpuszczalniki, telefony, magnetofony, rury wodociągowe, piłki nożne, nawozy, dezodoranty itd. Rzecz jasna, wymienione wyżej towary nie są stworzone w 100% z ropy naftowej - jednak to właśnie ropa naftowa umożliwia ich wytwarzanie na skalę przemysłową.
Zatem problem nie leży w zapotrzebowaniu na energię jako taką (w pewnej mierze dziurę energetyczną mogą pomóc załatać elektrownie atomowe czy, projektowane dopiero, elektrownie termojądrowe): problem tkwi w braku podstawowego surowca gospodarki światowej i podstawowego nośnika energii. Wynosić satelit na orbitę bez paliw wysokiej jakości się nie da, a pasażerskie samoloty elektryczne mają obecnie tyle wspólnego z rzeczywistością co kolonizacja Marsa. Choćby z tych względów peak oil zasługuje na uwagę - każdy surowiec nieodnawialny kiedyś się skończy, i choć można spierać się o horyzont czasowy, zagrożenie jest jak najbardziej realne.
Na szczęście do opinii publicznej zaczyna powoli przenikać świadomość, że przemysłowy świat stworzony w XIX wieku nie jest dany raz na zawsze, a silnik cywilizacji pozbawiony paliwa w końcu się zatrzyma. Dwa tygodnie temu w wywiadzie dla "Independent" dr Faith Birol, jeden z głównych specjalistów IEA, ostrzegał przed mającym nadejść w przeciągu kilku-kilkunastu lat szczytem wydobycia ropy naftowej. Wg prowadzonych przez niego badań, większość największych pól naftowych ma już szczyt wydobycia za sobą, a tempo spadku produkcji wynosi obecnie niemal 7% rocznie. "Nasz ekonomiczny i społeczny system oparty jest na ropie, dlatego zmiana wymagać będzie długiego czasu i nakładów. Im wcześniej zaczniemy uniezależniać się od ropy, tym dla nas lepiej i musimy do tej sprawy podejść bardzo poważnie" - stwierdził dr Birol.
Z kolei kilka dni temu w Wielkiej Brytanii w odpowiedzi na rządowy raport bagatelizujący peak oil, grupa robocza ds. peak oil i bezpieczeństwa energetycznego (ITPOES), powołana w 2007 r. przez prywatne firmy (m.in. Virgin, Scottish and Southern Energy, Solarcentury), stwierdziła na łamach "Financial Times", że peak oil nastąpi szybciej, niż się uważa. W swoim raporcie "The Oil Crunch - Securing the UK's energy future" grupa przewiduje, że efekty peak oil będą odczuwalne przez społeczeństwo brytyjskie w ciągu najbliższych pięciu lat i będą znacznie bardziej dotkliwe niż pozostałe zagrożenia, "preferowane" przez rząd (np. terroryzm).
O ile przewidywania są zgodne z prawdą, społeczeństwa państw rozwiniętych będą mogły w niedalekiej przyszłości przekonać się na własnej skórze o stopniu wpływu ropy naftowej na ich życie. Zgodnie z raportem ITPOES, w 2007 roku obserwowalny był spadek wydobycia ropy naftowej (w stosunku do 1997 r.) w Rosji, USA, Meksyku, Norwegii, Wielkiej Brytanii, Iranie, Wenezueli oraz Indonezji. Wyzwanie stojące przed światem może być porównywalne tylko do przestawienia gospodarki na węgiel kamienny w XIX wieku. Niezależnie od tego, kiedy zaczną wysychać szyby naftowe, należy już teraz poszukiwać nowych źródeł taniej energii.
Horrendalnie drogie i zawodne źródła tzw. czystej energii (m.in. energia wody, słońca, wiatru) są raczej luksusowym kaprysem bogatego Zachodu niż realną alternatywą. Lecz nawet inwestując wielkie sumy w energię atomu, rozbijanego i łączonego, nie unikniemy bolesnych skutków peak oil. Jakkolwiek nie pragnęliby tego rozmaitej maści "zieloni", plastiku i tworzyw sztucznych nie można stworzyć z energii elektrycznej - nawet tej najczystszej.