Powiedziało się A, powiedziało się B. Pora na C.
Trzeci dzień tej serii spotkań, i mecze nr 3 i 4.
Zaczynamy w Brisbane, ale o tym meczu później. Na jutro proponuję spotkanie które rozpocznie się o 09:50 naszego czasu:
Adelaide United - Melbourne Victory
Na początek rzut oka na tabelę. W roli gospodarza ostatnia ekipa ligowej tabeli. Bilans 1-4-8. Last 4 mecze 0-1-3 i jeden strzelony gol. Generalnie dramat. Z drugiej strony goście, wicelider tabeli - 8-2-2. Ostatnia cztery mecze 4-0-0. 13:4 w golach.
A teraz zdradzamy szczegóły. W roli gospodarzy najsłabszy MISTRZ AUSTRALII w historii. Kolejny tydzień piszę o tym, że tej drużyny już nie ma. Ona kiedyś była. Dokładnie rok temu. Wtedy po słabym ligowym starcie odpaliła tak kapitalnie, że nikt nie był w stanie jej powstrzymać. Teraz taka operacja się nie ma prawa udać. Adelaide naprawdę zasłużenie zamyka ligową tabelę. Bo spójrzmy na te ostatnie cztery mecze. Dostali czwórkę i w Brisbane i z Sydney u siebie. Przegrali (fakt, że po golu last minute) w Newcastle 1:2, no i ostatnio dzięki heroicznej postawie Galekovica (bramkarz, chyba jedyny nie zawodzący zawodnik tej drużyny w tym sezonie) zremisowali w słabym Wellington 0:0. Trener Amor doprowadza do furii kibiców wystawiając uparcie w ataku swego rodaka Guardiolę, który kiedyś podobno strzelił gola. Oczywiście to lekkie przegięcie bo już nawet w
A-League zdarzyło mu się trafić trzy razy. Ale to było mniej więcej wtedy kiedy udawaliśmy się na groby z okazji Wszystkich Świętych. Zdarzyło mu się trafić trzy kolejki z rzędu. Ale jakoś nie bardzo potrafimy sobie przypomnieć te wydarzenia. Czyli zapewne były to sytuacje z gatunku dostaw nogę vel głowę. Sabotażysta Amor na jutro zapewne znów wystawi swojego rodaka. Tym lepiej dla nas.
Z drugiej strony Melbourne Victory z najlepszym strzelcem w historii
A-League Besartem Berishą w ataku, wspieranym przez chyba najlepszy transfer lata Marco Rojasa z jednej strony, oraz Ben Khalfallaha z drugiej. Melbourne jest w formie. Może trochę ostatnio słabiej w defensywie. Newcastle w ostatniej kolejce władowało im dwa gole a mogło nawet więcej. Ale... Newcastle ma jako taki atak w tym sezonie. A tego nie ma (poza może Henrique Silvą) Adelajda.
Bukmacherzy nie wiedzieć czemu cały czas uważają, że Adelaide musi zacząć wygrywać. Tylko, że kolejka w kolejkę jest to samo. Niezły początek, parę sytuacji - a potem dramat coraz większy. Jeżeli jutro Adelaide nie strzeli gola przez pierwsze 20-25 minut to później już na pewno tego nie uczyni. Oni w drugich połowach nie istnieją. Przewiduję jutro podobny scenariusz.
Pytanie kluczowe na jutro: Jaka jest różnica między Adelajdą a Melbourne Victory? Taka jaka między Guardiolą a Berishą.
Dlatego z czystym sumieniem polecam na jutro MAIN BET:
Adelaide United - Melbourne Victory 2 @ 2,00 bah 0:2
Kurs na gości rośnie, dlatego proponuję jeszcze poczekać. Sam tak robię.
Ponad dwie godziny wcześniej odbędzie się mecz Brisbane - Newcastle. Faworytem są gospodarze. Ale jak tu już też wielokrotnie podkreślane było - Brisbane to najbardziej przereklamowana drużyna w tej lidze. Tak naprawdę to nie grają oni dużo lepiej od Adelajdy. Z dwoma zasadniczymi różnicami. Mają furę szczęścia w defensywie i Jamiego MacLarena w ataku. Ja sam jutro za drobne gram
Newcastle lub remis @ 1,99
bah.
2:3
Powodzenia!
Edit: Hmmm..... VICTORY!!!! Ależ piękny poranek na drugim końcu świata. Pierwszy mecz tak jak przypuszczałem, i o czym piszę niżej. Ale ten drugi - no cóż. Adelaide zagrała wg mnie najlepszy mecz w tym sezonie który widziałem. Naprawdę mieli sporo pecha, no ale jak się ma Guardiolę - to się ma pecha. I tyle. Prezezo 4-0 Australia ???? Pomysł na jutro - popołudniu!