Po ponad trzech latach badań komisja do spraw nacisków kończy pracę. W  projekcie raportu znalazło się stwierdzenie, że zarzuty wobec PiS się  nie potwierdziły. Politycy PO, PSL i SLD zapowiadają zdania odrębne
 
 "Większość zarzutów wobec rządzących w latach  2005-2007 nie znalazła potwierdzenia" - to główny wniosek z projektu  raportu, który przygotował przewodniczący komisji Andrzej Czuma. Poseł  PO zapewnia, że raport w proponowanej przez niego wersji jest  "całkowicie wolny od publicystyki polityczno-partyjnej". 
Według  niego nie ma podstaw, by mówić iż "istniał mechanizm, który umożliwiałby  funkcjonariuszom publicznym zajmujących kierownicze stanowiska  państwowe nielegalne wywieranie wpływów na prokuratorów, funkcjonariuszy  policji i służb specjalnych".
"Komisja stwierdza, że działania byłych prezesów Rady Ministrów -  Kazimierza Marcinkiewicza orasz Jarosława Kaczyńskiego, wszystkich  byłych Komendantów Głównych Policji (...) oraz byłego szefa ABW Witolda  Marczuka nie nasuwają - w badanym przez komisję zakresie - zastrzeżeń" -  napisał szef komisji śledczej. Według Czumy "brak jest podstaw do tego,  aby zarzucić naruszenie prawa byłemu ministrowi sprawiedliwości  Zbigniewowi Ziobrze".
 
"Komisja nie znalazła podstaw do formułowania wniosków o pociągnięcie do  odpowiedzialności konstytucyjnej wymienionych osób" - czytamy w  raporcie.
Zbigniew Ziobro, który w badanym przez komisję okresie był ministrem  sprawiedliwości, na krótkiej konferencji prasowej podziękował Czumie.  Stwierdził, że taka postawa wymaga odwagi.
Inna z konkluzji raportu Czumy mówi o tym, że w przyszłości skład  komisji śledczych powinien być powoływany nie z grona posłów, tylko  niezależnych ekspertów. Zaznaczył, że za takim rozwiązaniem przemawia  przebieg obrad komisji do spraw nacisków. Jak ocenił, emocje polityczne  często górowały w niej nad zdrowym rozsądkiem.
Dodał, że powinny być również zmienione przepisy wobec osób, które unikają stawiania się przed komisją.
Podkreślił, że w raporcie skupił się na "chłodnej ocenie" faktów, w  szczególności dotyczących osób, którym zarzucano nielegalne naciski.  Przyznał, że w toku prac komisja została zasypana wieloma sprawami,  które nie należą do przedmiotu jej prac.
Szef komisji śledczej zaznaczył, że działania komisji nie powinny  kończyć się "ani miękkimi, ani ostrymi" konkluzjami, tylko uczciwymi. -  Nie pozwolę, żeby komisja stała się lawetą do strzelania wobec  jakiejkolwiek partii politycznej, w szczególności jeśli chodzi o PiS -  powiedział Czuma.
Czuma stwierdził, że walor komisji polega na tym, że jej stanowisko  "pozwala na oczyszczenie z zarzutów tych osób z koalicji rządzącej w  latach 2005-2007, których niesłusznie podejrzewano o naruszanie prawa,  podczas gdy skład komisji był zdominowany przez przedstawicieli  ówczesnej opozycji, a obecnie koalicji rządzącej".
Posłowie PO, PSL i SLD zasiadający w komisji śledczej mają nadzieję, że  dokument będzie zawierał "daleko idące wnioski". Część z nich zakłada,  że raport wykaże odpowiedzialność konstytucyjną polityków tworzących  rząd Jarosława Kaczyńskiego. Zapowiadają, że jeżeli treść projektu  raportu nie będzie spełniać ich postulatów, złożą liczne poprawki, a  także zdania odrębne.
Posłowie PiS stoją na stanowisku, że dokument będzie "zbiorem  niepotwierdzonych hipotez" i "luźnym opracowaniem". Zapowiadają  zgłoszenie do niego poprawek i zdania odrębnego.