Gwinea - Gambia
17:00
Under 2,5 bramki - @1,43 STS
Under 1,5 bramki - @2,39 Betfan
X2 - @1,64 STS
X2/-1,5 - @3,50 Betfan
Dokładny wynik - 0:1 - @7,85 STS
Drugi dzień ćwierćfinałów Pucharu Narodów Afryki. Wczoraj już mieliśmy jedną niespodziankę w postaci odpadnięcia przez Nigerię, która dobrze grała przez całą fazę grupową. Pokonała ich grająca dosyć przeciętnie Tunezja. Myślę, że dzisiaj jest szansa na drugą sensację. Chociaż czy tak naprawdę można będzie to nazwać sensacją jeśli stanie się faktem?
Gwinea wyszła z drugiego miejsca z grupy B, w której grała z Senegalem, Malawi i Zimbabwe. Przed turniejem można się było spodziewać właśnie takiego układu tabeli, ale sam przebieg spotkań pokazał, że Gwinea nie jest w wysokiej formie.
Pierwszy mecz ze słabiutkim Malawi udało im się wygrać 1:0. Jednak w teorii miał to być tylko rozruch przed Senegalem, a skończyło się tak, że do samego końca Gwinea musiała drżeć o wynik. Była ekipą lepszą, ale nie jakoś znacząco, gdyby Malawi miało trochę więcej szczęścia mogli z tego meczu spokojnie wywieźć punkcik. To, co się rzucało w tym spotkaniu to straszna nieporadność w akcjach ofensywnych Gwinei. Widać, że Jose Kante (znany z Legii) nie czuje się dobrze grając na skrzydle i odbija się to na atakach tej drużyny, które nie są jakoś zabójczo niebezpieczne.
W drugim meczu zremisowali 0:0 z Senegalem. Taki wynik pewnie braliby w ciemno przed turniejem, ale kto śledzie PNA ten wie, że Lwy Terangi grają naprawdę miernie póki co i w grupie strzelili tylko jedną bramkę i to z karnego. W tym spotkaniu Senegal wyszedł bardzo niemrawo i w pierwszej połowie niemal nie istnieli na boisku, a Gwinea tego nie wykorzystała. Mimo tego, że miała kilka naprawdę dobrych sytuacji i przynajmniej jedna powinna zostać zamieniona na bramkę, jednak skuteczność zdecydowanie nie jest mocną stroną ekipy, w której gwiazdą jest Naby Keita. W drugiej połowie Senegal już doszedł do głosu i zepchnął do obrony Gwineę, ale ponownie ich ataki były bez polotu i ich przeciwnicy nie mieli specjalnego problemu w bronieniu się.
Trzeci mecz z Zimbabwę był już naprawdę bardzo słabym. Porażka 2:1 z ekipą, która przed tym meczem już odpadła z turnieju, a Ty walczysz o pierwsze miejsce? Szanowna Gwineo - zawiodłaś na całej linii. Najgorsze jest to, że to zwycięstwo Zimbabwe nie było przypadkowe, oni naprawdę o nie walczyli i w moim mniemaniu na nie zasłużyli. Gwineę w tym spotkaniu nie było stać na więcej niż remis, którego nawet nie osiągnęli. Mimo, że to oni lepiej weszli w spotkanie i mogli strzelić bramkę, lecz Sory Kaba nie trafił na bramkę pozbawioną bramkarza, a miał do niej jakieś 10 metrów. Po tym piłkarze Zimbabwe się otrząsnęli i naprawdę mocno przycisnęli Gwineę ładując im pierwszą bramkę z rzutu rożnego, a drugą po strzale z dystansu i błędzie goalkeepera. I w taki sposób to oni schodzili na przerwę z przewagą 2:0. Gwinea w drugiej połowie grała już trochę lepiej, ale nadal bez polotu w ataku i jedyne na co ich było stać to bramka z dystansu zdobyta przez Naby'ego Keitę. Warto wspomnieć, że zawodnika Liverpoolu zabraknie w meczu z Gambią z powodu zawieszenia za kartki.
Jakie wnioski po fazie grupowej z gry Gwinei? Baaardzo słabo im idzie gra w ataku, a obrona też nie jest jakimś ich pewnym punktem. Najlepiej to wygląda w środku boiska, ale samym środkiem turnieju nie zwojują. Widać, że są w dołku i to nie od dzisiaj, wystarczy spojrzeć na mecze rozgrywane w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata, które odbyły się w grudniu. Grupa z Maroko, Gwineą Bissau i Sudanem, a stać ich było tylko na 4 remisy i 2 porażki.
Gambia jest debiutantem na turnieju i osiągnęła mega sukces w postaci wyjścia z grupy. Najwięksi optymiści liczyli zapewne na awans z trzeciego miejsca po wygranej z Mauretanią i niskimi porażkami z Tunezją i Mali, a tu taka niespodzianka - drugie miejsce w grupie i 7 punktów po 3 spotkaniach. Wiadomo, mieli trochę szczęścia, ale pokazali też bardzo dużo umiejętności i przede wszystkim serca do gry.
W pierwszym meczu z Mauretanią byli o wiele dojrzalszą drużyną i stwarzali sobie o więcej sytuacji od swoich przeciwników. W dodatku nie dopuszczali ich za bardzo pod swoją bramkę co kończyło się tym, że Mauretania oddawała sporo strzałów z bardzo pokaźnego dystansu. Które oczywiście nie były specjalnym zagrożeniem. Gambia powinna być trochę bardziej skuteczna i moim zdaniem mogła ten mecz wygrać spokojnie 0:2.
W drugim meczu z Mali zaczął pokazywać się największy atut Gambii - stałe fragmenty gry. Nie ukrywam, że niesamowicie mi tym zaimponowali. Szczególnie jeśli chodzi o bezpośrednie strzały z rzutów wolnych. To spotkanie rozpoczęło się najpierw od potężnego strzału Barrowa z wolnego z około 30-35 metrów w poprzeczkę. Następnie swojego szczęścia próbował Jallow z trochę bliższej odległości (około 25 metrów) i trafił z wolnego w słupek. Przy obu strzałach bramkarz nie miałby żadnych szans. Po tych ostrzeżeniach Mali się trochę ocknęło, ale nie zdominowało tego meczu. Utrzymywali się więcej przy piłce, wymieniali więcej podań, ale nie mogę powiedzieć, żeby mieli ogrom stuprocentowych sytuacji bramkowych. W całej fazie grupowej obrony Gambii popełniła jeden błąd i był on właśnie w tym meczu. przy dośrodkowaniu z bocznego sektora boiska jeden z obrońców w walce bez piłki powalił przeciwnika i sędzia odgwizdał rzut karny. Szkoda tej sytuacji, bo atakowany zawodnik najprawdopodobniej nie miałby żadnych szans na dojście do piłki. Stały fragment został zamieniony na bramkę, ale to nie był koniec emocji, bo Gambia ruszyła do ataku. I po kilkunastu minutach sama wywalczyła karnego i zamieniła go na bramkę tym samym wyrywając jeden punkcik.
Mimo niezłych występów w pierwszych dwóch meczach większość ekspertów spodziewała się wpierdzielu w meczu z Tunezją. Nic bardziej mylnego. Oczywiście Tunezja prowadziła grę i tworzyła więcej sytuacji, bo jednak jest jedną z najlepszych drużyn w Afryce, ale Gambia ponownie bardzo dobrze grała w defensywie i nie pozwalała na zbyt wiele groźnych okazji. Jednak pod koniec pierwszej połowy Tunezja wywalczyła karnego (dosyć kontrowersyjnego). Całe szczęcie, że Gaye był w stanie wyczuć strzelca i obronić strzał. W drugiej połowie Gambia zaczęła już dochodzić do głosu i ponownie stworzyła sobie mega zagrożenie po strzału z rzutu wolnego. Tym razem po próbie Barrow'a piłka ponownie wylądowała na poprzeczce. W ostatniej akcji meczu wyżej wspomniany Barrow pognał samotnie skrzydłem boiska i znalazł w polu karnym Jallow'a, który świetnie wykończył akcję strzałem w okienku i dał Gambii 3 punkty.
Podsumowując grę Gambii - wywarła na mnie naprawdę spore wrażenie. Widać, że ta ekipa jest dobrze poukładana w obronie, a i w ataku potrafią zagrozić czy to po stałych fragmentach gry czy to po szybkich kontrach skrzydłami.
Podsumowując typy - Gwinea rozczarowała mnie swoją nieporadnością w ataku i słabym przygotowaniem do stałych fragmentów gry. Gambia natomiast gra naprawdę fajnie w defensywie co może sprawić, że Gwinea może mieć spory problem ze zdobyciem bramki. W dodatku Gambia strzela jak szalona z rzutów wolnych więc nie jest powiedziane, że w tym meczu nie padnie jakaś bramka po bezpośrednim strzale. Jeśli nie, to równie dobrze może paść po dośrodkowaniu, bo z tym Gwinea też nie radzi sobie dobrze. Myślę, że mecz może zostać rozstrzygnięty jedną akcją i jedną bramką. Kursy na Gambię spadają więc bukmacherzy chyba przejrzeli na oczy.
Wynik końcowy - 0:1