edi8
Forum VIP
Pańka: 30 proc. wygranej w pokera muszę oddać państwu. Te pieniądze pewnie będą zmarn
Pańka: 30 proc. wygranej w pokera muszę oddać państwu.
http://www.polskatimes.pl/artykul/3336135,panka-30-proc-wygranej-w-pokera-musze-oddac-panstwu-te-pieniadze-pewnie-beda-zmarnowane,id,t.html
Pańka: 30 proc. wygranej w pokera muszę oddać państwu.
http://www.polskatimes.pl/artykul/3336135,panka-30-proc-wygranej-w-pokera-musze-oddac-panstwu-te-pieniadze-pewnie-beda-zmarnowane,id,t.html
Obawiam się, że politycy będą chcieli potraktować pokera jak brydża sportowego - mówi Dominik Pańka w rozmowie z Tomaszem Dębkiem.
Ilu wywiadów udzieliłeś od sukcesu w PCA?
Nie liczyłem. Ale kiedy jestem w Polsce, prawie codziennie coś się organizuje.
Jaki jest poziom świadomości dziennikarzy i osób niezwiązanych z pokerem, jeśli chodzi o grę i jej prawne uregulowanie?
Większość jest pozytywnie zainteresowana sprawą. Tylko może nie do końca rozumieją, z czym się pokera je. Może powinienem zaczynać od wyjaśniania, że gram w Texas Hold'em, a nie pokera dobieranego?
Była taka sytuacja w programie ze znanym dziennikarzem. Udawaliśmy że gramy, ale on za bardzo nie wiedział jak. Stukał jakimś żetonem... Nie wiem, po co to było. Ale generalnie spotykam się z opiniami, że rząd zawalił sprawę, a poker powinien być legalny.
Często słyszysz dziwne pytania świadczące o braku wiedzy na temat pokera?
Trochę irytuje mnie to, że wszyscy pytają o ciemne okulary i kamienną twarz. Chyba nie wszyscy znają zasady gry. Pewnie przypuszczają, że trzeba patrzeć w przeciwnika i wyczytać czy blefuje, czy coś ma. A tak naprawdę gra polega na tym, że analizujemy rozdanie z pokerowego punktu widzenia. Przebieg licytacji, spadające karty i tak dalej. Czytanie rywali to tylko niewielki element gry. A wszyscy pytają o niego, jakby to było najbardziej istotne.
Chyba wszyscy pytają też o "Wielkiego Szu".
Tak. Nawet tytuły dają, że niby jestem "Wielki Szu". Ale na szczęście dalej piszą, że gra wygląda teraz inaczej. Jestem wyrozumiały i spokojnie odpowiadam na pytania o ten film. Raczej nie irytuję się tym, że po raz enty muszę tłumaczyć, że nie ma on nic wspólnego z dzisiejszym pokerem.
Jeśli chodzi o pokerową kinematografię, wolisz "Wielkiego Szu" czy "Rounders" [w Polsce wydany jako "Hazardziści" - red.]?
(śmiech) "Roundersi" są dziesięć razy lepsi. Ale też nie do końca wszystko zgadza się tam z realiami. Na przykład główny bohater gra z wszystkimi swoimi pieniędzmi na stole. Stawia cały bankroll w jednym rozdaniu. Nikt nie powinien tego robić. Poza tym w tamtych czasach [film powstał w 1998 r. - red.] nie było jeszcze grania przez internet.
Mają kręcić drugą część. Gdybyś dostał propozycję choćby małej rólki, zgodziłbyś się? Podobno kiedyś chciałeś być aktorem.
Nie wiem, czy chciałem być, też gdzieś to wyczytałem w jakimś tekście. Ale zgodziłbym się z miejsca. Nawet gdybym miał być jakimś turystą, którego ogrywa Matt Damon.
Masz poczucie, że wygrane w PCA i high rollerze EPT Deauville zrobiły dla sprawy pokera w Polsce więcej dobrego niż jakakolwiek kampania, lobbowanie polityków czy ekspertyza?
Nie wiem jeszcze, czy będą tego realne konsekwencje. Czy tylko dużo gadania i żadnych zmian. Ale jest mi miło, staram się reprezentować pokerzystów, tłumaczyć, że poker to nic złego, udzielać wywiadów. Nawet, jeśli czasami mi się nie chce. (śmiech)
Poker w USA miał efekt Moneymakera, jaki będzie efekt Pańki w Polsce?
Politycy zaczynają interesować się sprawą. Tylko wciąż mają na temat pokera niewielkie pojęcie. Boję się, że za bardzo myślą o pokerze sportowym i będą chcieli potraktować grę jak brydża. A poker musi być na pieniądze, nie wyobrażam go sobie bez elementu hazardowego czy losowego. Fajnie by było, gdyby politycy uwolnili pokera, żeby można było legalnie grać w internecie, by opłacało się organizować turnieje. Na to możemy jednak trochę poczekać.
Polacy usłyszeli o Dominiku Pańce po wygranej na Bahamach. Gdy tam jechałeś, przemknęło Ci przez myśl, że wszystko może się tak potoczyć?
Podchodzę realistycznie do swoich możliwości. Dlatego liczyłem raczej na dojście do miejsc płatnych. Przy stole nie zastanawiam się nad wynikiem finansowym, skupiam się na tym, żeby grać dobrze.
Jesteś w stanie logicznie wytłumaczyć to, że anonimowy w świecie wielkiego pokera 22-letni Polak wygrywa największy turniej poza granicami Las Vegas? Przy okazji ogrywa gwiazdy, takie jak Mike McDonald czy Isaac Baron.
Może nie do końca ich ogrywałem. Podczas gry podejmujemy decyzje, powiedzmy że mnie udało się podjąć wiele dobrych.
Stół finałowy to jedna sprawa. Nie trafiałem tam jakichś superkart, ale zrobiłem kilka ciekawych zagrań. Natomiast wcześniej często miałem szczęście. Sprawdzam z parą trójek - na flopie spada trzecia. Mam asa i waleta - spadają dwa walety. Inaczej się nie da. Nie jestem superzawodowcem, który rozczyta rywali jak otwartą książkę. Oczywiście grałem całkiem nieźle, ale nie zastanawiałem się wtedy nad tym, że mogę wygrać. Skupiałem się na każdym kolejnym rozdaniu.
Wierzysz w to, że jedno rozdanie może zmienić czyjeś życie, a nawet bieg historii?
Teoretycznie może. Na przykład słynny blef Chrisa Moneymakera w finale World Series of Poker 2003. Gdyby Sammy Farha sprawdził, a amator Moneymaker nie został mistrzem świata, historia mogłaby się potoczyć inaczej. Powstają nawet artykuły na ten temat. Jest wiele kluczowych momentów w historii pokera. Aczkolwiek nie przypuszczam, żeby na PCA było jedno rozdanie, które wywróciło wszystko do góry nogami. Poker nie jest na tyle widowiskowy, żeby bramka w ostatniej minucie zmieniła losy turnieju. To raczej wypadkowa wielu rozdań.
Wydawało się, że po tym, jak rywale dowiedzieli się o Twoim dużym blefie na McDonaldzie [turniej był transmitowany z godzinnym opóźnieniem - red.], nabrali do Ciebie szacunku.
To zagranie pozwoliło mi wejść w grę na stole finałowym. Nabrałem większej pewności siebie. Teraz pewnie bym rozegrał to troszkę inaczej. Ale wyszło, jak wyszło, wszystko się zgrało. Nie miałem momentu zawahania, uznałem, że będę blefował do końca i tak zrobiłem. Marcin Wydrowski powiedział mi wcześniej, że jeśli będę uważał, że powinienem coś zrobić, a w ostatniej chwili odpuszczę, to przegram ten turniej.
Kiedy w grze zostałeś tylko z McDonaldem i Baronem, zawarliście deal, dzięki czemu każdy zagwarantował sobie ponad milion dolarów. Przemknęło Ci przez głowę, żeby się nie układać i walczyć o 1,8 miliona zamiast pewnego 1,3 plus 100 tysięcy dla wygranego? Byłeś w najlepszej sytuacji wyjściowej, miałeś najwięcej żetonów.
Dla mnie to było fartowne rozwiązanie, deal z lepszymi ode mnie graczami. Raczej oni mogli próbować wyciągnąć ode mnie coś więcej. Nie rozmyślałem nad tym, że chcę jeszcze więcej, bo mam przewagę. Tyle, ile mi przypadło, to wielka i uczciwa kwota. Poza tym oni nie są wystraszonymi biedakami, inny podział po prostu nie był możliwy.
W pierwszym wywiadzie po PCA powiedziałeś, że będziesz więcej grał w dużych turniejach live. I chciałbyś zająć wysokie miejsce na EPT, żeby udowodnić, że nie jesteś dzieciakiem z internetu, któremu przyżarło. Dwa tygodnie później na EPT Deauville w turnieju głównym nie poszło, za to wygrałeś high rollera i 272 tys. euro.
Mam bardzo dobrą serię. Grałem nieźle, ale moim zdaniem lepiej było na PCA niż we Francji. Tam dostawałem bardzo dobre karty. Na przykład przed stołem finałowym miałem asy, a dwóch rywali króle i damy. To się bardzo rzadko zdarza. Nie chcę deprecjonować swoich umiejętności, ale karta szła świetnie. Na stole finałowym też wszystko się układało. Moją wypowiedź, że chciałem udowodnić swoją wartość, ale po prostu dostawałem mnóstwo dobrych rąk, gdzieś skomentowali, że Pańka pewnie wolałby wygrać przez serię właściwych hero calli. Z drugiej strony, tak się nie wygrywa turniejów. Do tego potrzebne są mocne karty. Tak czy inaczej po Deauville myślę, że inni gracze będą czuli w miarę respekt przede mną.
Trudniejsze było PCA, gdzie jechałeś jako anonim, czy EPT, gdzie rywale wiedzieli już, że możesz być dla nich bardzo groźny?
Nie było wielkiej różnicy. Nie czułem presji, że powinienem grać dobrze. Rzadko popełniam debilne błędy. Ciśnienia na stół finałowy też nie miałem. Tam było tylu dobrych graczy, że każdy mógł wygrać turniej.
Zrobiłeś coś szalonego po ostatnich wygranych?
Jeszcze nie. Taki jestem, wolę posiedzieć w domu. Ale coś się niedługo zrobi. (śmiech)
Dużą część wygranej z PCA zabierze Ci jednak państwo. Podobno nawet 30 procent.
Mniej więcej. Będę to jeszcze wyjaśniał.
Za Deauville też będziesz musiał tyle zapłacić?
Nie, mamy umowy z krajami Unii Europejskiej i całość wygranej jest moja.
30-proc. podatek do zapłacenia władzom, które zepchnęły pokera do podziemia nie jest chyba najprzyjemniejszą sprawą?
Podatek jest o tyle niesympatyczny, że nalicza się go od wygranej. Nie uwzględnia tego, że wcześniej człowiek mógł przegrywać. Trudno jest oddać tyle pieniędzy, ale nie jestem zachłanny. Wykonuję swój zawód i nie płacę podatku dochodowego, dlatego nie protestuję przeciwko podatkowi od wygranej.
Oczywiście te pieniądze najprawdopodobniej zostaną zmarnowane, ale jeśli będzie trzeba, to zapłacę. Nie będę płakał, takie jest życie. I tak zostanie mi dużo. Nie wychodzę z założenia, że wolałbym wyrzucić kasę, niż oddać tym złodziejom. (śmiech)
Po ostatnich sukcesach dostałeś zaproszenie na śniadanie u prezydenta albo premiera?
Niestety, nie miałem tej przyjemności. Ale gdybym dostał, na pewno bym poszedł.
... i wygarnął im, co sądzisz o przepisach zrównujących pokera z grami hazardowymi?
Gdzie tam. Szanuję polityków. Narzekamy na nich w prywatnych rozmowach, ale gdybym miał okazję spotkać się z premierem czy prezydentem, byłby to zaszczyt.
Czujesz się ambasadorem pokera w Polsce?
Troszkę, aczkolwiek wydaje mi się, że tę funkcję dużo lepiej sprawuje choćby Marcin "Góral" Horecki. Jest dużo bardziej doświadczony. Ja mam jeszcze czas. Staram się, może kiedyś przejmę po nim tę fuchę. W życiu nie chodzi o to, żeby grać w pokera, zarabiać pieniądze i zamykać się w czterech ścianach.
W takiej roli liczą się nie tylko umiejętności, lecz także charakter. Pokazujesz, że jesteś w stanie reprezentować pokerową społeczność. A to nie takie oczywiste, wielu zwycięzców WSOP nie radziło sobie jako mistrzowie świata.
Mam spokojny charakter, jestem rozsądny. A jeśli chodzi o rolę ambasadora… Dostaję sporo pytań na Facebooku, jak zacząć grać itp. Może powinienem chociaż trochę odpisywać, ale zwykle tego nie robię. Takie porady można bez problemu znaleźć w internecie. Jeśli ktoś zapyta się mnie bezpośrednio, to jasne, że coś podpowiem. Ale odpisywać wszystkim na Facebooku trochę mi się nie chce. Wiem, że dla wielu osób mogę być w jakiś sposób inspiracją. Skupiam się jednak na tym, żeby docierać do ludzi przez środki masowego przekazu. Reprezentowanie pokerowej społeczności to konsekwencja ostatnich wyników, trochę mój obowiązek. Jak najbardziej się tego podejmuję.
Bardziej motywują Cię pieniądze czy uznanie w oczach pokerzystów? McDonald w wywiadzie dla "Bluffa" nie mógł się Ciebie nachwalić.
To sympatyczne. Nie mówił oklepanych banałów. Uczciwie powiedział, że jestem słabszy od niego, ale grałem bardzo dobrze.
Twierdził też, że z Twojego zachowania dało się wyczytać mniej niż od o wiele bardziej doświadczonych graczy, jego i Barona.
Po prostu jestem urodzonym graczem live. Z pokerowym fejsem potrafię zrobić wszystko. Niedługo będę w reklamach Full Tilt Poker z Tomem Dwanem, Gusem Hansenem i Viktorem Bloomem. (śmiech)
A pieniądze?
Gdybym powiedział, że nie mają znaczenia, zabrzmiałoby to głupio. Wielu ludzi ma trudne życie, pieniądze są im potrzebne. Ja już wcześniej zarabiałem na pokerze dużo, mogłem spokojnie żyć. Teraz mam jeszcze więcej, ale są dla mnie ważniejsze sprawy. Pochwały od jednego z najlepszych graczy świata są dla mnie lepszą motywacją niż 100 tys. w tę czy drugą stronę. Trudno też wycenić, ile warta jest wygrana. Na przykład na PCA graliśmy z "Timexem" heads-up o dodatkowe 100 tys. dolarów i tytuł mistrza. Jestem pewien, że McDonald dałby mi tę kasę, gdybym się mu podłożył. Ja pewnie zrobiłbym to samo. Pieniądze to nie wszystko. Walczymy też o tytuły i prestiż.
Zawsze podczas gry byłeś oszczędny w słowach i mimice czy próbowałeś może z luźnymi pogaduszkami w stylu Daniela Negreanu czy wyprowadzającym rywali z równowagi trash talkiem?
Trash talk to zdecydowanie nie mój styl. Nie jestem na tyle dobry, żeby to kontrolować. Nie wiedziałbym, jak interpretować odpowiedź przeciwnika. "Góral" może zagadać do rywala przed decydującą rundą licytacji i coś wyczytać. Ja mógłbym wyciągnąć błędny wniosek i zmienić decyzję na złą. Lubię pogadać między rozdaniami, ale w ich trakcie skupiam się na grze. Wcześniej grałem bez okularów, chyba czasem dało się ze mnie coś wyczytać.
Dlatego teraz preferuję styl na Robocopa albo Terminatora. (śmiech)
Niecodziennym stylem "pijanego mistrza" zaskoczył na PCA Roger Teska. Ale w którymś momencie wypił jedną Krwawą Mary za dużo i odpadł przed stołem finałowym. Gra z pijanym przeciwnikiem to marzenie pokerzysty?
Jeśli gość robi dobry wynik na PCA, a nie podchodzi do tego poważnie, to jego sprawa. Widząc, że ktoś jest pijany, każdy chce z nim grać. Wiadomo, że taki gość będzie popełniać błędy. Z drugiej strony pijanemu może iść przy stole dobrze. Jego niekonwencjonalne zagrania sprawiają, że trudno je interpretować. Podobnie jest z rywalami, którzy stosują różne sztuczki. Krzyczą i obrażają, żeby wywrzeć jak największą presję i utrudnić podjęcie właściwej decyzji. Każdy ma swój styl. Ja preferuję kulturalną rozgrywkę.
Przy odrobinie talentu popartej ciężką pracą każdy może zostać zawodowym pokerzystą?
Teoretycznie każdy może być lekarzem albo lotnikiem. Więc niby tak. Ale w praktyce wymaga to wielu cech charakteru, które się ze sobą zgrywają. Nie polecam zaczynania gry z intencją, by stać się zawodowcem. Moim zdaniem to nie wyjdzie. Będzie zbyt duże nastawienie na wyniki. Ja na początku grałem dla przyjemności. Trzeba też szanować pieniądze. Jest wielu bardzo dobrych polskich pokerzystów, nawet z lepszymi wynikami ode mnie, ale wygrane przepuszczają na ruletce czy grach na najwyższe stawki.
Jakie najważniejsze cechy powinien mieć zawodowy pokerzysta?
Konsekwencja, determinacja, opanowanie, pokerowe umiejętności, przestrzeganie zasad zarządzania kapitałem. Ale nie chcę dawać nikomu rad. Jest wielu świetnych graczy, każdy może do tego podchodzić inaczej. Moim zdaniem w pokerze ważne są te cechy, które przydają się też w każdym innym zawodzie czy po prostu w życiu.
Twoje najmocniejsze cechy charakteru, to...
Dobre nastawienie psychiczne, niskie ego, wyluzowanie.
A najsłabsze?
Lenistwo. To chyba moja największa wada. Chociaż innych też jest sporo.
Zaczynając przygodę z pokerem, w jaki sposób uczyłeś się gry?
Na początku głównie przez szkolenia na Pokerstrategy.com. Później były branżowe zagraniczne strony, rozmowy z innymi pokerzystami, analiza własnej gry...
Jakieś książki godne polecenia?
Nie mam jakiejś szczególnej. Dla młodych adeptów może być wiele fajnych pozycji. Ostatnio kupiłem tacie na święta "Harrington o Hold'em" Dana Harringtona. Kiedy ją przeglądam, widzę wiele zagrań, z którymi się nie zgadzam. Początkujący pewnie mogą się z niej jednak wiele nauczyć. Ale nie mam aż tak dużej znajomości literatury, by polecać którąś z książek.
Jak wygląda standardowy dzień pokerzysty? Oczywiście w krajach, w których można legalnie grać w internecie.
Późne wstawanie, zwykle po południu. To bardzo fajne - ja też wychodzę z założenia, że do 12-13 w życiu dzieje się niewiele. Później jakiś obiad i granie. Nic specjalnego.
Przeskok z gry online na turnieje na żywo sprawia pokerzystom problemy?
Raczej nie. Zwłaszcza jeśli ktoś nie gra w internecie na nie wiadomo ilu stołach jednocześnie. Wtedy trudno się znudzić długim rozdaniem w turnieju stacjonarnym. Dla mnie gra live jest kwintesencją pokera. Wydaje mi się, że dobrze się w niej czuję. Może w szybkich turniejach bocznych nie skupiam się tak mocno, ale duże turnieje główne bardzo mi odpowiadają. Chociaż trudno powiedzieć, bo próbka jest tak naprawdę żadna.
Można nazwać pokera sportem?
Uważam, że nie. To gra. W normalnych sportach to trochę inaczej wygląda. Są igrzyska, mundiale, puchary świata itd. W pokerze jeździ się z turnieju na turniej, jedne są ważniejsze, inne mniej. Z drugiej strony w tenisie też nie ma mistrzostw świata. W sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałem, nie musiałem sobie odpowiadać na pytanie, czy jestem sportowcem.
Jakiś czas temu były przymiarki, by poker stał się nawet dyscypliną olimpijską.
Moim zdaniem to bez sensu. W pokerze jest inaczej niż w innych sportach. Kiedy Kamil Stoch jest w formie, to wygrywa, bo jest najlepszy w danej chwili.
Rywale są bez szans. A turnieju na igrzyskach raczej nie wygra Negreanu, tylko ktoś inny, bo akurat będzie miał znakomity dzień.
Transmisje z turniejów są atrakcyjne dla telewidzów? Jest szansa na "pańkomanię" podobną do "małyszomanii" czy "stochomanii"?
To chyba trochę jak z jakimś sportem, który się czasem ogląda, chociaż nie do końca wiadomo, o co w tym wszystkim chodzi. Na przykład curling. Rzucają czajnikami, szorują lód szczotkami, ale można rzucić okiem i się nie nudzić. Moi znajomi nieznający się na pokerze oglądali transmisje z PCA i się wciągali. Co jakiś czas widzieli, że wygrywam pulę i jest dobrze. Są też osoby, które wkręciły się w pokera, bo przerzucały kanały i trafiły na transmisję w Eurosporcie. Więc można. Ale śledzenie turnieju, jeśli niewiele wie się o samej grze, jest chyba dość trudne.
Trwa dyskusja, czy na największych turniejach transmitowanych przez telewizję powinien obowiązywać dress code. Antonio Esfandiari wygrał 18 mln dolarów w japonkach na stopach, Ty na PCA miałeś podobne obuwie.
Przyznam, że powinienem założyć buty. Tylko nie przypuszczałem nawet, że mogę wygrać. Uznałem, że ubiorę się, jak chcę, bo i tak odpadnę jako czwarty czy piąty. Japonki założyłem, bo to w końcu Bahamy. (śmiech) W Las Vegas bym tego nie zrobił. Przynajmniej włożyłem jakąś koszulę. Nic specjalnego, bo nie miałem w planach dotarcia aż na stół finałowy, dlatego nie spakowałem jakiegoś specjalnego stroju. Ale jak najbardziej uważam, że powinien obowiązywać dress code, np. koszule. Część graczy sama się do tego dostosowuje. Na stole finałowym PCA McDonald, Baron i Gamez byli w koszulach. Uważam, że to wygląda dobrze.
Co byś robił, gdyby nie poker?
Pewnie skończyłbym SGH i poszedł do jakiejś roboty, którą się dostaje po tej uczelni. Raczej nie szukałbym pracy w korporacji. Prędzej w jakiejś instytucji rządowej.
Jakie masz plany na przyszłość?
Rodzina, dzieci, domek... Pokerek i spokojne życie.
A bliższa przyszłość - maj, czerwiec, lipiec?
(śmiech) Chyba muszę jechać na World Series of Poker. [Nieoficjalne mistrzostwa świata - red.] To w końcu moja praca. Powinienem się już zacząć zabierać do wyrabiania wizy. Wcześniej nie planowałem startu w Las Vegas. Miałem określone pieniądze na grę. Nie jakieś gigantyczne, ale mogłem sobie pozwolić na grę w dużych turniejach. Chciałem jednak pojeździć po Europie. WSOP ma to do siebie, że można tam siedzieć miesiąc i grać bez przerwy. Ja wolałbym połączyć grę ze zwiedzaniem Ameryki. Nie chciałbym spędzić miesiąca przy stole pokerowym. To już niezdrowe.
Kiedy w Polsce będziemy mogli legalnie pograć online? Albo zagrać w EPT na przykład na Stadionie Narodowym?
Trudno powiedzieć. Wiadomo, jak to jest w Sejmie. Różne pomysły trafiają do zamrażarki. Teraz będą wybory. A opierając kampanię na uregulowaniu pokera - dla wielu wciąż będącego hazardem - żadna partia ich nie wygra. Chciałbym, żeby stało się to jak najszybciej. Jest projekt nowelizacji ustawy złożony przez Stowarzyszenie Wolny Poker i posłów partii Twój Ruch. W parlamencie działa zespół ds. efektywnej regulacji gry w pokera. Ludzie przekonują się, że poker to nie "Wielki Szu", tylko gra umiejętności. Dla niektórych praca. Fajnie by było móc wykonywać ją w Polsce. Po zakończeniu turniejowego dnia wstać od stołu i pójść spać do domu, a nie hotelu. Niestety na razie polscy pokerzyści muszą się tułać po świecie.