Za nami trzy pełne dni Mistrzostw Świata. Myślę, że nadszedł czas na pierwsze podsumowania.
Znamy już pierwsze pary 1/16 finału. Jako pierwszy do następnej rundy awansował obrońca trofeum Ronnie O'Sullivan i zrobił to w znakomitym stylu. Wbił trzy setki i ani przez chwilę nie pozwolił Stuartowi Binghamowi pomyśleć, że w tym meczu może paść sensacyjny wynik jakim byłoby pokonanie "Rakiety". Jeżeli mam być szczery to z wszystkich obejrzanych dotąd zawodników najbardziej przekonał mnie właśnie O'Sullivan.
Jego rywalem w następnej rundzie będzie Mark Allen, który wygrał z debiutantem Martinem Gouldem 10-7. Osobiście uważam, że ten wynik to nie powód do dumy dla Allena bo Gould to zawodnik, który w rankingu zajmuje miejsce poza pierwszą 50 i w swojej karierze nie osiągnął żadnych znaczących sukcesów. Myśle, że z O'Sullivanem, Allen nie ma większych szans. Licze tu na kurs w granicach 1.30 jednak spodziewam się podobnego do tego z 1/32 z meczu z Binghamem wynoszącego 1.15.
Byłem przekonany, że jednostronny będzie pojedynek Ali Cartera z Gerardem Greenem i bardzo mocno się pomyliłem. Greene zaprezentował się calkiem dobrze i nie zgodzę się z komentatorami Eurosportu, że ten mecz był pod dyktando aktualnego wicemistrza świata. Wiele razy "Kapitanowi" pomogło szczęście i nie wiele brakowało aby moj typ na handicap - 3.5 frejmów był nie trafiony. Dzięki Bogu skończyło się na 10-5 ale na pewno wszyscy o wiele więcej spodziewaliśmy się po Carterze.
W międzyczasie swój pojedynek toczyli aż przez 3 sesję Mark King i Rory McLeod. Wygral młodszy z Anglików 10-6 i w następnej rundzie zagra najprawdopodobniej ze Stephenem Maguire.
Bardzo ciekawie zapowiadał się mecz byłych wicemistrzów świata czyli S.Hendry'ego i M.Williamsa. I taki był. Mimo wielu dziwnych zagrań i błędów z obu stron mecz stał na dość dobrym poziomie, a wydarzenia zmieniały się jak w kalejdoskopie. Świetnie zaczął Hendry, ktory prowadzil już 4-1. Później do akcji wkroczył popularny "Borsuk" i po pierwszej sesji mielismy wynik 4-5. Druga sesja rozpoczęła się od wygranej Williamsa, na którą świetnym frejmem odpowiedział Hendry i znów zmniejszył wynik do jednego frejma. Kolejna rozgrywka padła łupem Williamsa i wtedy też zaczęły się jego problemy z tipem. Przy wyniku 5-7 wydawało się, że Hendry już nie będzie w stanie nawiązać walki, a jednak pech Marka pomógł 7-krotnemu mistrzowi świata, który wygrał kolejne 5 frejmów i pokonał Williamsa 10-7. Myślę jednak, że o takim rezultacie nie zadecydowały tylko problemy z tipem. Williams grał średnio, popełniał dużo błędow i miał masę szczęscia. Inna sprawa, że to samo tyczy się Hendry'ego, któremu jednak tego wieczoru szczęscie sprzyjało bardziej.
W innych spotkaniach pierwszej rundy również obyło się bez większych niespodzianek. Graeme Dott pokonał Barrego Hawkinsa, który po raz czwarty odpada w pierwszej rundzie mistrzostw świata. Mecz stał na dobrym poziomie, padło kilka wysokich brejków i obaj zawodnicy pozostawili po sobie pozytywne wrażenie.
Do nastepnej rundy awansowal równiez Mark Selby. Bez większych problemów pokonal Ricky'ego Waldena, którego ja widziałem jako czarrnego konai tego turnieju. Szkoda, bo Selby nie rozegral fantastycznych zawodów i gdyby Walden był troche bardziej skuteczny mogłoby się to zakończyć zupełnie inaczej.
Awans uzyskal jeszcze Marco Fu, ktory pewnie 10-4 pokonał Joe Swaila. Trochę zaskakująca jest bardzo słaba postawa Irlandczyka. Widac było, że Swaile'owi zależy na wygranej ale niestety zabrakło mu wyraźnie szczęscia i umiejętności. Fu zaprezentowal się dobrze, zdobył 3 brejki ponad 100 punktów i obok O'Sullivana, moim zdaniem zaprezentował sie dotychczas w pierwszej rundzie MŚ najlepiej.
Wczoraj wieczorem swój mecz rozpoczęli Joe Perry i Jamie Cope. Po pierwszej sesji prowadzi nieznacznie Perry 5-4.
Jutro dokończenie także najgroszego na chwilę obecną meczu tych mistrzostw czyli pojedynku dwóch Chińczyków Dinga i Wenbo. Obaj grają na poziomie polskich snookerzystów. Być może towarzyszy im dodatkowy stres z racji tego, że reprezentują ten sam kraj? Nie wiem. Wiem natomiast, że Ding nie trafiał w pierwszej sesji tak łatwych bil, że aż żal było patrzeć na tego zawodnika. Szkoda tym bardziej, że połasiłem się na kurs 1.40 chociaż byl to typowy "no bet" z racji tego, że ten mecz to bratobójczy pojedynek a także mając na uwadze beznadziejną w tym sezonie formę Ding Junhui'a.