"Tylko trzy podmioty - Wisła Kraków, Lech Poznań i 1. Liga straciły w wyniku wprowadzenia ustawy antyhazardowej 40 mln zł rocznie" - alarmuje w odpowiedzi na list ministra Jacka Kapicy, podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów, felietonista INTERIA.PL Zbigniew Boniek.
Szanowny Panie Kapica.
Dzięki za miły list otwarty. Odwdzięczam się tym samym.
Na bukmacherce trochę się znam, pamięć na razie mnie nie zawodzi, więc jestem zmuszony napisać do Pana kilka słów. Dlaczego? Po prostu, po przeczytaniu Pana słów jeszcze bardziej jestem przekonany, że materia jest Panu nieznana.
Używa Pan stwierdzeń naiwnych, oderwanych od rzeczywistości.
Ustawa antyhazardowa, która powstała szybko i została napisana na kolanie, pod wpływem nacisków politycznych, żeby rozprawić się z różnymi Mirkami czy Zdziśkami (wszyscy wiemy, że sprawę umorzono, więc się nie rozprawiła), naprawdę zaszkodziła polskiemu
sportowi.
Mówi Pan, że bukmacherzy nie są potrzebni polskiemu sportowi, ponieważ "są w
Polsce poważne przedsięwzięcia biznesowe zaangażowane w sponsoring sportu, w tym na rzecz klubów z czołówki polskiej
Ekstraklasy, jak Telewizja n sponsorująca Legię czy Tele-Fonika wspierająca Wisłę Kraków".
Szanowny Panie Kapica, myślałem, że ma Pan chociaż mgliste pojęcie o naszej piłce, ale tutaj się Pan wykazał totalną niewiedzą.
Otóż informuję Pana, że Tele-Fonika jest własnością pana Bogusława Cupiała, właściciela Wisły Kraków. Tej samej Wisły, która w wyniku wprowadzenia ustawy straciła kontrakt sponsorski z firmą
Bet-at-Home warty około 12 mln złotych. Pan
Bogusław Cupiał nie mógł znaleźć innego sponsora - uwaga, dla mistrza Polski, więc sam siebie sponsoruje. Nikt nie spieszył się zastąpić bukmachera na koszulkach.
Z Legią to samo Szanowny Panie. Informuję, że ITI jest właścicielem Legii i sponsoruje sama siebie, bo nie ma chętnych na podobną kasę, jaką mogłyby zaoferować firmy
bukmacherskie.
Pisze Pan, że polski sport nie ucierpiał na odejściu ze sponsoringu firm bukmacherskich. Używa Pan do tego nawet mojego stwierdzenia, że miał z tego "guzik z pętelką", a to kłamstwo. Zatem informuję Szanownego Pana, że Wisła straciła 12 mln zł, trzyletni kontrakt zerwany, Lech Poznań stracił 12 mln zł, trzyletni kontrakt zerwany,
1. Liga straciła 16 mln zł - zerwany kontrakt ze sponsorem tytularnym, PZPN (żartując można powiedzieć, że tutaj akurat nie ma co płakać) stracił sponsora dającego około trzech milionów złotych w skali roku.
Nie wspomnę nawet o klubach żużlowych, czy o stratach, jakie ponieśli organizatorzy Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem (około ośmiu milionów złotych) oraz o dziesiątkach mniejszych kontraktów reklamowych (m.in. piłki ręcznej). Szanowny Panie Ministrze, lekką ręką pozbawił Pan polski sport tych
pieniędzy podpisując - moim zdaniem - chorą ustawę.
Mówi Pan, że teraz to będzie Eldorado, bo będą nowe przepisy, regulacje, licencje. Czas goi rany i pokaże, kto ma rację. Wasza ustawa mówiąca o tym, że kto chce pracować w Polsce (oczywiście firmy
bukmacherskie), będzie płacił 12 procent podatku obrotowego, to dla mnie gol absolutnie samobójczy. Chętnych będzie mało albo wcale. Firmy internetowe pracują na bardzo małej marży, dlatego cieszą się tak wielką popularnością i są atrakcyjne. Nikt nie może podjąć takiego ryzyka, a Pan nie będzie miał żadnej wiedzy, jakiego rzędu jest to interes.
Zapewniam, że przy 15 procentach podatku od przychodu brutto miałby Pan wszystkich w Polsce. Wiedziałby Pan o nich wszystko, miałby Pan rozeznanie, za dwa lata mógłby Pan zrobić poprawki do ustaw, mając doświadczenie i wiedzę. A tak? Nic. Dodatkowo uważam, że można by wynegocjować pięć procent od przychodu brutto na fundusz czy inną organizację, która by wspierała rozwój polskiego sportu. Chciałbym w takiej organizacji uczestniczyć, aby być pewny, że pieniądze rozdawane będą na sport, a nie na prezesów, zarząd, pracowników biurowych itp.
Tylko przez grzeczność Drogi Panie nie odniosę się do innych Pana argumentów, które są zbyt łatwe do obalenia.
Na zakończenie dwa drobne przemyślenia. Kiedyś był komunizm, a my zdobywaliśmy medale na mistrzostwach świata, a kluby w europejskich pucharach grywały do ich końcowej fazy. To paranoja, ale także sprawa bardzo ciekawa. Dlaczego tak się działo? Ano dlatego, że kluby były całkowicie wspierane przez państwo, lokalną władze, wojsko i milicję. Dzisiaj budżet muszą "robić" same i nie można zabierać najważniejszy argumentów, narzędzi do pozyskiwania pieniędzy.
Pominę już to, Szanowny Panie, że chce Pan trochę winę zrzucić na kibiców. To absolutnie niewłaściwe rozumowanie. Na stadionach 98-99 procent to porządni ludzie, a ten jeden procent, to Wy (państwo, władza) powinniście ze stadionów wyeliminować.
Szanowny Panie, sam jestem ambasadorem jednej z firm bukmacherskich i gdyby była ona zagrożeniem dla normalnych ludzi, tak jak Pan to przedstawia, to nigdy bym się nie zgodził, aby poprzez reklamowanie jej narażać na szwank moje nazwisko, mój wizerunek. Dla normalnych ludzi zakłady
bukmacherskie to fajna i znakomita zabawa, a dla normalnego państwa to wielkie pieniądze dla budżetu i wsparcie dla sportu. Ma Pan szansę i władzę, aby to unormować z korzyścią dla wszystkich. Życzę Panu, aby został Pan człowiekiem, który pomógł, a nie zaszkodził.
Z wyrazami szacunku,
Zbigniew Boniek