Inteligencja piłkarska?
Kilka dni przerwy, więc sobie popiszę ????
Są różne teorie dotyczące tego, czy sportowiec powinien zaprzątać sobie głowę otaczającą go rzeczywistością w obliczu jakiegoś wielkiego wydarzenia, którego sam za chwilę stanie się uczestnikiem. Pewnie lepiej żeby o tej całej otoczce nie myślał, żeby nie pętało mu to myśli, rąk czy nóg. Natomiast wyszydzam i nie mieści mi się w głowie sytuacja nieco inna, acz mająca związek z powyższym.
Czy ktoś sobie wyobraża sytuację, kiedy sam jest na przykład muzykiem klasycznym (skrzypce, fortepian itp.). Od dziecka robił wszystko żeby ten talent szlifować, większość życia podporządkował temu celowi. W końcu może o sobie powiedzieć, że coś osiągnął, że został doceniony, że zapisał pewną kartę w tej właśnie dziedzinie. Wyobrażacie sobie, będąc w takim hipotetycznie położeniu, że nie znacie historii tej "branży", jej prekursorów, wiądących aktualnie prym postaci??? Być muzykiem i nie znać Moniuszki, Pendereckiego, Kilara? [tu powinienem zrobić ankietę ???? ]
Otóż wielu piłkarzy sobie to jak najbardziej wyobraża.
Oglądając tysiące wywiadów, czytając setki wypowiedzi futbolistów (również trenerów) normalnie nie wierzę w to co słyszę. Wielokrotnie wychodzi kompletny brak elementarnej wiedzy o piłce i lenistwo umysłowe. Przykładów są miliony. Nie będę ich cytował. Wystarczy włączyc telewizor ????
Nieco innym tematem jest kwestia podejścia. Dobry stolarz poświęca się temu co robi bez reszty, wkłada duszę w swoje dzieła. Urodzony cukiernik kształci się w swoim fachu, eksperymentuje, czerpie inspirację skąd się tylko da. A piłkarz? Hmm, boję się, że tendencja jest inna szczególnie na naszej ziemi. Może to czarnowidztwo, ale słysząc, że młodziutki Daniel Łukasik jest już tak zmanierowany, że nie wstydzi się publicznie powiedzieć, że co dzień spędza w klubie po kilka godzin, przez co nie znajduje juz czasu na "szlifowanie" rzutów wolnych. Ręce opadają. On już "odpłynął", a jeszcze nic nie osiągnął. Co będzie później? A zapewniam, ze nie jest on wyjatkiem. Kto ogląda polską ligę, ten wie ????
Wracając do motywacji, poświęcenia i zaangażowania w świecie piłki, czyli po prostu do profesjonalizmu. Oto najgłośniejsze "nazwiska" i ich wypowiedzi, jakie przychodzą mi na myśl :
- Gabriel Batistuta mówiący, że w zasadzie nie lubi piłki, nie interesuje się nią i nie wie jak został piłkarzem. Kocha za to grę na gitarze i śmiało by się z kimś zamienił ???? [cytat niedokładny, podkoloryzowany, ale przekaz chyba prawdziwy]
- Victor Valdes mówiący w wieku 30 lat, że chyba skończy z piłką, bo woli surfing!
- Artur Boruc grający wówczas w Celtiku i mówiący, że nawet nie wie, na którym miejscu i ile punktów ma jego drużyna, bo go to nie interesuje ????
Szkoda, że tego przez lata nie spisywałem. Takich "kwiatków" są tysiące.
Z tych akurat wypowiedzi, oprócz ignorancji, bije jeszcze jedno: brak pasji.
Ktoś powie, że przecież to są mistrzowie w swoim fachu (ci wymienieni) i skoro tak im wygodniej, to po co się czepiam ???? A ja mówię, że skoro nawet tacy mistrzowie potrafią mieć takie podejście i poglądy, to jak muszą kombinować ci mniej utalentowani. Kto mnie zapewni, że w kadrze Polski co drugi zawodnik nie podchodzi właśnie tak do sprawy? Może właśnie brak ambicji, brak pasji, motywacja jedynie w postaci pieniądza są kluczem i przyczyną naszej narodowej kibicowskiej udręki. Nie zdziwiłbym się wcale.
Tu taka dygresja: ubolewam nad powszechną opinią jakoby piłka była sportem dla ludzi mało rozgarniętych umysłowo, ale niestety muszę się zgodzić, że ci panowie często nie pomagają jej zmienić na lepsze [vide Paweł Olkowski zapytany przez dziennikarza, czy czytał ostatnio jakąś ksiązkę, odpowiada z rozbrajającym uśmiechem, parskając przy tym: NIEEEE!!! Ale nie było to zwykłe "nie" tylko takie typu "pogięło cię koleś?; bo mnie jeszcze nie ???? "].
Wracam do mojego wywodu ???? Ci "znawcy" Realu, Barcelony, Chelsea i może jeszcze ze dwóch klubów na świecie (w tym tego, w którym akurat grają
), którzy w każdym wywiadzie mówią o wyciąganiu wniosków, to jest kompromitacja. Najgorsze, że swiat ich słucha i wyciąga takie właśnie wnioski jakie wyciąga. Opinia nie wzięła się znikąd.
Jeszcze trudniej mi pojąć jak można nie znać przepisów gry. To juz powinno być karalne. W sytuacji kiedy taki - dajmy na to - Szpaku opowiada farmazony i nie przerywa nawet kiedy pada gol, bo jako jedyny na stadionie nie umie czytać gry i nie spodziewał się takiego obrotu spraw, to już nawet się nie irytuję. Ot, taki nasz lokalny folklor, że najbardziej eksponowane stanowisko w najbardziej powszechnej telewizji w kraju piastuje gość, który nie zna zadnego języka obcego (wnioskuję po znajomosci wymowy obcych nazw; nawet rosyjskie "kaleczy"
, jest dyslektykiem i w dodatku nie zna zasad i specyfiki gry, którą komentuje od stu lat. Do tego smutnego faktu, będąc wychowanym na twórczości Barei, zdążyłem już przywyknąć. Ale ewidentne błędy merytoryczne piłkarzy lub trenerów w trakcie współkomentowania spotkań to już groteska.
Cierpię podwójnie, kiedy okazuje się, że tacy siatkarze (siatkówkę też bardzo lubię!) mówią składnie, ładnie, merytorycznie, bo okazuje się, że można inaczej!
Reasumując, chociaż kocham ten sport, przeraża mnie lotność większości piłkarzy. A powodów tego przerażenia jest kilka. Przede wszystkim aspekt wychowawczy - młodzież wzorująca się na troglodytach. Tu od razu temat pokrewny - edukacja piłkarska dojrzałych kibiców (tu duża rola również komentatorów). I po trzecie: dobre imię całej dyscypliny sportu.
Ktoś powie, że to "zawracanie gitary", więc uprzedzam serdecznie, że ten tekst nie był w takim razie do nich kierowany ???? Sorka, że dopiero teraz
Patrząc na ten aspekt szerzej, nie ma chyba przypadku w tym, że to właśnie w piłce korupcja jest największa (głupota w rozumieniu sokratejskim to właśnie zło); nie ma przypadku w tym, że trzydziestoparoletni facet nie wie, co ze sobą zrobić po zakończeniu kariery i "robi za misia na Krupówkach"; nie ma przypadku w tym, że wedle nieoficjalnych danych większość piłkarzy to hazardziści; nie ma przypadku w tym, że ponoć po zakończeniu kariery połowa piłkarzy jest bankrutami (szczególna zaradność; to tak jakbym ja wygrał kilka razy główną nagrodę w totka i "przepuścił" nie mając żadnej alternatywy ani kwalifikacji przydatnych w "zwykłym" życiu).
No nic, może trochę niespójny wywód, ale miło jeśli komuś chciało się czytać ????
Fajnie, jeśli dałem też komuś asumpt do własnych przemyśleń ????
Pozdrawiam