Ale proszę, oto wyliczenie dla najbardziej klasycznej progresji.
Gramy kursy
2.00, stawka początkowa =
1 zł, kapitał
511 zł (wystarczy na
9 poziomów). Każda zakończona sukcesem progresja przyniesie
1 zł zysku.
I teraz najważniejsze - szansa trafienia. Wiadomo, że najlepsi w ocenianiu szans zdarzeń są bukmacherzy - w końcu z tego żyją. Jeśli bukmacher wystawia kurs 2.00, to znaczy, że szacuje możliwość zajścia takiego zdarzenia poniżej 50%. (Jeżeli byłoby to dokładnie 50%, to gracze wygrywaliby co drugi kupon i bukmacher nic by nie zarobił.) Przyjmijmy, że gramy u buka, który ma marżę 10%. Jeśli buk z taką marżą wystawia kurs 2.00, to oznacza, że szacuje on szansę na wejście kuponu na ok.
45%. Tak więc w dłuższej perspektywie czasowej nie będziesz trafiał
55% zakładów po kursie 2.00.
Żeby zbankrutować (dojść do 10 poziomu) musisz spudłować 9 razy pod rząd. Szansa na to wynosi 55% do potęgi 9. Liczymy 0,55^9 = 0,0046 czyli
0,46%. Innym słowy
1 na 217 gier doprowadzi do 10 poziomu.
Tak więc statystycznie uda Ci się przejść
216 progresji (zarobisz
216 zł) zanim dojdziesz do 10 poziomu, na którym będzies potrzebował
1024 zł, tymczasem ty będziesz miał 511 zł (kapitał początkowy) +
216 zł (dotychczasowe wygrane) =
727 zł.
Morał z tego jest taki. Progresja to bardzo zdradliwa metoda. Pozwala na generowanie małych zysków przez dość długi okres, jednakże stosunkowo małych w porównaniu do zainwestowanego kapitału. Jednak wcześniej czy później przychodzi czarna seria. Dla większości graczy przyjdzie ona wcześniej, niż zdążą podwoić swój kapitał, niektórym uda się zarobić więcej, rzadkie przypadki wyciągną kilkukrotność kapitału, ale tak czy inaczej na koniec wszyscy umoczą, jeśli nie skończą grać.