Bzdety a nie coś w tym jest... W sezonie zasadniczym każda drużyna gra ponad 80 meczów, czy to takie dziwne że w jakiejś części tych meczy traci się wysokie prowadzenie? Czy jest jakiś sport w którym sędziowie się nie mylą? Kto ustawia te mecze? Koszykarze co podpisują np. kontrakt na miliard dolarów (LBJ)?
Mecz Cavaliers - Warriors to mecz o supremację, możliwa szansa na rewanż po Finałach, a co za tym idzie - motywacja i koncentracja jest większa. To nie był mecz, gdzie Warriors oddali prowadzenie, bo rzuty nie siedziały, bo nogi były ciężkie, bo Kyrie/LeBron/Love byli on fire i w crunch time na heat checku rozstrzygnęli mecz. To nie było też spotkanie, gdzie od początku do końca wynik oscylował na granicy 1-5 punktów w obie strony i prowadzenie na przestrzeni meczu zmieniało się kilkukrotnie. Warriors przez cały mecz
kontrolowali spotkanie, ofensywa oparta na set plays + jakość Duranta, dużo rozwiązań z Curry'm stawiającym zasłony, większe wsparcie z ławki, generalnie w ich grze nie było przypadku. Up-Tempo w grze Warriors to norma, ale na przestrzeni całych 48 minut nie można powiedzieć, że GSW wyszli na run'n'gun i jakąś strzelaninę, bo w ich grze widać było konsekwencję i cierpliwość. W 4. kwarcie mnóstwo nieprzemyślanych decyzji, kilka idiotycznych strat, tragiczna selekcja rzutowa po 8~ sekundach akcji, narażając się na kontry. W ten właśnie sposób Warriors oddali prowadzenie - zaprosili Cavaliers do dalszej walki. Gdyby zależało im na zwycięstwie to tak, jak pisałem - zwolniliby tempo, dalej graliby set plays + izolacje na Duranta i na 98,7% dowieźliby zwycięstwo do końca.
Czego tutaj nie rozumiesz? Mam Ci to jeszcze raz wyłożyć od podstaw? Argumenty o rozgrywaniu 82 meczów w regularze można o kant dupy potłuc.
Swoją drogą - jeśli w ogóle zadajesz pytania, jakoby LeBrony mogły maczać w tym palce to nie mamy o czym rozmawiać. ???? Zresztą, tutaj niekoniecznie musiała być ustawka na wynik, bo koniec końców i tak decydowały pojedyncze posiadania. Przeciętny Amerykanin chillujący w domu podczas Christmas Day obejrzał emocjonujące close-game z dużą ilością fajerwerków na przestrzeni całych 48 minut, więc nie może być zawiedziony. Spotkanie transmitowane w publicznej nie zawiodło, dostarczyło emocji, notabene Superteam przegrał, co na nadchodzące miesiące może budować dodatkową narrację w mediach. Warriors nadal przewodzą na Zachodzie i przewodzić będą do końca regularu i oprócz żałosnej wtopy i narażeniu się na publiczny lincz w socialach, co koszykarze grający w NBA z pewnością mają w dupie, nie stracili... nic? Ciężko więc powiedzieć, żeby wczorajszy mecz miał jakichkolwiek przegranych na parkiecie - są jedynie zwycięzcy.