02/10/16 - dziewiąty dzień walki
Fajnie wygląda plusik za mecz Barcelony, prawda? Rzeczywistość jednak jest straszna. To nie był
trading - tylko czysty hazard. Szereg błędów i ogromne szczęście w jednym. Nie róbcie tego w domu dzieciaki
A było to tak...
Przy stanie 3:0 dla Vigo, zajarałem się kursem 1.10 na zwycięstwo, więc postanowiłem ugrać ticka. Oczywiście Barca strzeliła na 3:1. Czekam zamiast ciąć i być minus 3 funty, tak około. Mija kilka minut i jest kontakt na 3:2. Masakra! Żegnam się z kasą, z forum, z tematem swoim tutaj, ale mówię sobie "no nic, czekamy, trudno". Błąd Stegena i Celta wychodzi na 4:2. Uff. I znowu zamiast kończyć i wyjść na zero... Zgadnijcie co? CZEKAM. Bo przecież jest 4:2 i kilka minut do końca. Bam! 4:3. Stan podzawałowy. Nie opłaca się ciąć - myślę. Czekam, co ma być to będzie. Dwie dogodne sytuacje jeszcze marnują katalończycy i końcowy gwizdek...
Jaki morał z tej bajki? Naucz się synku czerwony
kolor akceptować. Ale jak? W bukmacherce stawiasz, przegrywasz i po zabawie, mało stresu. A tu? Tu 80% sukcesu to psychika! Tak sobie myślę właśnie. Zaakceptować stratę. Jak zaakceptować stratę?
Budżet prawie podwojony, więc maksymalna stawka na wejście to będzie 10f ????