Przepraszam za to że nazwałem niedawno Ingrama drugim Durantem. Dzisiejszy mecz pokazał ile jeszcze klas ich dzieli. Durant zaczął na niziutkim % ale kiedy trzeba to trafiał wszystko, Ingram zupełnie pochowany, w obronie to jeszcze większa przepaść. Ogólnie mecz zacięty, myślałem że po ceremoni Kobe pójdę spać, ale nic z tych rzecy. Cała nocka zresztą bardzo ciekawa, super mecze w Indianie, close game w Minneapolis, Oklahomie, Chicago i Atlancie.
Swoją drogą wygrana GSW, w "derbach" , wyjazdowo, w takim dniu dla Kobego i całej społeczności związanej z LAL, gdzie zespół mobilizuje sie podwójnie. Gdy Kuźma gra na jakimś szalonym procencie, Randle jest tak naładowany, że zaburzając prawa fizyki jest w dwóch miejscach jednocześnie, a po drugiej stronie Durant i Klay trafiają 16/53. Do tego Curry i Green i Zaza poza składem. To świadczy o wielkiej sile tej drużyny. Znajdzcie mi drugą taką w lidze , której wyjąć 3 starterów , dwóch pozostałych gra na 30% z gry i spotkanie konczy sie zwyciestwem.