Trzeba też pomyśleć o całym sezonie reprezentacyjnym w szerszym kontekście.
Pokażcie mi inną dyscyplinę, w której sezon reprezentacyjny trwa od maja do października. Przecież to jest kompletna głupota. To pokazuje też, że
siatkówka to nie jest tak naprawdę sport z pierwszych stron gazet.
Od maja do października cała ta grupa spędzała czas ze sobą. Wcale łatwe to nie jest. Taki Drzyzga u którego strasznie teraz widać brak formy/znużenie siatkówką przecież już pod koniec sezonu klubowego mówił, że "rzyga siatkówką. Nie dziwie mu się.
Kalendarz jest ułożony beznadziejnie (po co komu Liga Światowa, która jest czystą komerchą) i sam momentami odczuwamy przesyt siatkówką.
Nie mam zamiaru usprawiedliwiać Polaków, bo powinno to jednak wyglądać zupełnie inaczej. Z drugiej strony po części rozumiem decyzje Antigi.
Po zdobytym Mistrzostwie Świata wymieniony został trzon zespołu i trzeba było to jakoś "dotrzeć". Liga Światowa była idealnym przetarciem, żeby wprowadzić Bieńka, ogrywać Kurka na ataku. Tylko, że trochę Antiga przeszarżował. Można było więcej pograć Konarskim, Szaloukiem, Możdżonkiem, Wroną, Gackiem czy nawet Bednorzem, który był chwilę w kadrze? Pewnie, że tak. Może ze szkodą dla wyników, ale sukcesu w LŚ nie potrzebowaliśmy.
Zupełnie inną sprawą jest pompowanie balonika przez media. Mówienie (przed meczem ze Słowenią w studiu), że piłkarze wywalczyli awans na Euro, a siatkarze pokażą jak się Euro wygrywa to lekka przesada. Mówienie, że gra dla Polaków zacznie się w półfinale też. Zwykłe lekceważenie.
Zdobylismy Mistrzostwo Świata? Okej, ale nic nie jest dane na zawsze.
Teraz słyszę znowu, że trzeba jak najszybciej postarać się o to, żeby Leon mógł zagrać w Rio (jest taką możliwość). Znowu pojawiają się głosy o powrocie Zagumnego czy Wlazlego.
Rozumiem, że wszyscy są znakomitymi zawodnikami, ale ile można? Wlazły będzie co chwilę kończyć karierę reprezentacyjną i potem wracać? Może udałoby się osiągnąć sukces, ale nie o to chyba w tym wszystkim chodzi, bo problem jednak zostaje.
Parcie na sukces jest ogromne, ale z drugiej strony czy porażka w sporcie to jest koniec świata?
Wracając do Mistrzostw Europy i tego, co czeka nas w weekend.
Przed turniejem stawiałem na finał
Włochy -
Francja i taki finał pewnie będzie.
Bułgarzy u siebie wznoszą się na wyżyny swoich umiejętności i przede wszystkim chodzi mi o walkę, czy zaangazowanie, bo do poziomu czysto sportowego Włochów czy Francuzów to im bardzo daleko. Prosta gra Bułgarów na Francuzów w żadnym wypadku nie wystarczy. Świetnie grają w bloku (zawsze świetnie grali w tym elemencie), ale w pozostałych mają problemy.
Słoweńców bardzo lubię. Zresztą pisałem w różnych miejscach już po Lidze Europejskiej, z trzeba ma ten zespół uważać. Bardzo dobry trener, ciekawi (ograni w dobrych klubach) zawodnicy i przede wszystkim poukładana gra. Do najlepszych trochę im brakuje, wydaje mi się, że nie mają też zbyt wielu rezerw, ale grają to co obecnie mają najlepsze i przynosi to rezultaty.
Bardzo fajnie rozwinęli się Urnaut i Cebulj. Świetnie gra Vincic, który przez wielu "ekspertów" został skreślony i który w Skrze Bełchatów tak naprawdę szansy nie dostał. Do tego dochodzi Pajenk i Gasparini i to naprawdę fajnie wygląda.
Mają trudną zagrywkę (Gasparini jeden z lepszych zawodników w tym elemencie na świecie, nie przesadzam) i strasznie na przestrzeni ostatnich miesięcy poprawili się w obronie i w grze na kontrze.
Włosi mogą ich szybko sprowadzić na ziemię, bo potencjał mają zdecydowanie większy, ale Słoweńcy na pewno nie odpuszczą. Osiągnęli historyczny sukces, ale chyba na laurach nie spoczną, a na pewno nie Giani.
Wiadomo było, że Włosi z Juantoreną to będzie zupełnie inny, przede wszystkim groźniejszy zespół. Nikt chyba nie spodziewał się, że już na PŚ i na ME mogą grać na takim poziomie.
Fajnie poukładał to Blengini. Postawił na młodego Giannelliego, twardo postawił na Zaytseva na ataku (nie rzuca go po pozycjach jak Berutto, ale też nie musi). Zresztą nie można nie wspomnieć o Stoychevie, który w Trentino zrobił właśnie z Giannelliego, Lanzy czy Colaciego (pomogła też kontuzja Rossiniego w kadrze) graczy na takim poziomie.
Świetnie grają w systemie blok-obrona, maja dobrą zagrywkę i trzech (nie dwóch) naprawdę świetnych skrzydłowych. Pewnie każdy przy Juantorenie prezentował by się lepiej, ale nie ma sensu umniejszać Lanzy, który już w sezonie klubowym grał na wysokim poziomie.
Widać też zmianę mentalną w ekipie Blenginiego. Drużyna Berutto była straszni irytująca, a teraz tych Włochów da się jednak lubić.
Francuzi to moja bajka. W poprzednich latach czegoś brakowało. Pod wodzą Blaina grali momentami piękną siatkówkę, ale co z tego skoro nic wielkiego nie byli w stanie ugrać.
Przyszedł Tillie i naprawdę świetnie to poukładał. System gry idealnie dopasowany do możliwości poszczególnych zawodników. Niby prosta i oczywista sprawa, ale jak widać po niektórych reprezentacjach nie wszędzie trenerzy idą w tą stronę.
Na MŚ zabrakło niewiele do finału. Liga Światowa świetna, a teraz spore szanse na finał ME.
Czy mają najlepszych zawodników? Oczywiście, że nie. Toniutti, Grebennikov i Ngapeth to czołówka światową na swoich pozycjach (
Le Roux ma potencjał, żeby być), ale reszta? Mają jednak niesamowity, niepowtarzalny styl. I w końcu mają atakującego, który daje rade. Spory postęp zrobił Rouzier, który jak powszechnie wiadomo nie za bardzo lubił wcześniej treningi (teraz podobno zasuwa aż miło).
Strasznie podoba mi się ich luz, ich kreatywność, chęć improwizacji i przede wszystkim pewność siebie. Z Włochami przegrywali 0:2, nie układała im się gra, ale grali cały czas konsekwentnie i to przyniosło rezultaty. To nie jest tak, że oni kogoś lekceważą, oni po prostu mają taki styl i to im pewnie też pomaga (czasami może przeszkadza, ale jak na razie tego nie zauważyłem). Widać, że doskonale czują się ze sobą i jestem pewien, że oni niczego nie udają. Zresztą widać, z atmosfera w zespole jest znakomita. Wystarczy spojrzeć na filmiki, które wrzucając na portale społecznościowe, na zdjęcia drużynowe, które są robione przed spotkaniem. Trener Tillie też im raczej nie przeszkadza w tym wszystkim. Słyszałem jak wyglądały wieczory w ich wykonaniu na Mistrzostwach Świata i mi się takie coś podoba.
Ktoś powie, że ta cała mentalność, ta cała otoczka nie jest ważna. Jest i to bardzo. Oczywiście musi być poparte umiejętnościami czysto siatkarskimi, jakością, ale jak tej atmosfery nie ma to jest ciężko. Zwłaszcza jak spędzasz kilka miesięcy widząc ciągle te same twarzy.
Jestem pewien, że Francuzi zwyczajnie lubią ze sobą spędzać czas poza boiskiem.
Podsumowując. Nie widzę zbyt wielu szans na inny finał niż
Włochy -
Francja. A kto wygra? Zadecyduje dyspozycja dnia. Tylko tyle.
Trochę długo wyszło, ale tak mnie naszło na przemyślenia.