>>>BETFAN - BONUS 200% do 400 ZŁ <<<<
>>> BETCLIC - ZAKŁAD BEZ RYZYKA DO 50 ZŁ + GRA BEZ PODATKU!<<<
>>> FUKSIARZ - 3 PROMOCJE NA START! ODBIERZ 1060 ZŁ<<<

Media

macieqleo 5,3K

macieqleo

Użytkownik
Rewolucja w świecie mediów i sportu. To dzieje się na naszych oczach…
Eryk Mistewicz się nie mylił. Pisał o tym z tysiąc razy. Na początku niektórzy traktowali go pewnie jako nieszkodliwego wariata, nachalnie promującego kolejną społecznościową błyskotkę. Ale, cholera, facet miał sto procent racji. Media papierowe w walce o newsa są bez szans z potęgą internetu - to wszyscy wiedzieliśmy od dawna. Dziennikarz „papierowy”, który w sobotę notuje pomeczową konferencję do poniedziałkowego wydania, może równie dobrze cały swój materiał wyrzucić do śmieci. Nie dojedzie jeszcze do domu, a wszystko, co usłyszał, w sieci będzie już przemielone i podane na dziesiątki sposobów.
Tak jest dzisiaj. A będzie tylko gorzej.
W kolejne obszary rzeczywistości wkracza Twitter, a pierwszym środowiskiem w Polsce, które w pełni doceniło jego możliwości – przynajmniej takie mamy od wczoraj wrażenie – okazało się środowisko piłkarskie. Wybory prezesa PZPN-u to chyba jedyne jak dotąd wydarzenie w kraju, które w aż takim stopniu równolegle do rzeczywistości rozgrywało się również w sieci. Wszystkie dostępne dziennikarzom kuluarowe newsy i dyskusje w sekundzie wypływały na zewnątrz – właśnie przy pomocy Twittera. To była jedna wielka informacyjna młócka. Kulisy, spekulacje, szeptane rozmowy od razu trafiały do internetu. Wszystko to, co nie dość istotne na osobne artykuły lub to, na co zwyczajnie nie było czasu, bo akcja toczyła się zbyt szybko.
Tradycjonaliści o kulisach czytają w dzisiejszej prasie. Podczas gdy ci, którzy poszli z duchem czasu o niuansach rozmów - na przykład - między delegatami pierwszej ligi, które toczyły się o 14:15, wiedzieli dziesięć minut później. I to z wielu źródeł. Od dziennikarzy sport.pl, przez telewizję Orange Sport, Weszło, a na Rzeczpospolitej kończąc. Tweet okazał się szybszy (niekoniecznie lepszy, ale na sto procent szybszy) niż najsprawniejszy portal.
W światowej skali to żadna nowość. Same igrzyska w Londynie wygenerowały 150 milionów „ćwierknięć”. Mający po kilkanaście milionów followersów olimpijczycy, choćby Usain Bolt, powoli przestają potrzebować tradycyjnych mediów. Wystarczy, że napiszą zwięzłe sto czterdzieści znaków. I już. Tyle. To wystarczy, żeby było o nich głośno. Przekaz dotrze do odbiorcy. Sporo mówił o tym Michał Pol w niedawnym wywiadzie dla Weszło. I miał rację. Światowych przykładów jest zresztą mnóstwo. Piłkarze Schalke 04, wychodząc z szatni na boisko przed ostatnim meczem w Lidze Mistrzów, mijali elektroniczną tablicę z motywacyjnymi tweetami od kibiców. Być może to przerost formy nad treścią, na który nawet nie zwrócili wówczas uwagi. Ale na pewno znak nowych czasów.
TVN24 w czasie wczorajszego dnia wyborczego zaproponował własny hashtag #PZPNwybiera, który przyjął się w sieci na dobre kilkanaście godzin. Żadne inne wydarzenie w polskim sporcie nie było dotąd aż tak interaktywne. Także w momentach błahych, czasem zupełnie śmiesznych. Kiedy Kręcina mówił o „otwieraniu dachu przemian PZPN”. Potok o związku, w którym „złodziej na złodzieju jedzie i złodziejem pogania”. Gdy delegatów niespodziewanie dopadła rewolucja technologiczna. Kiedy nie opanowali maszynek do oddawania głosów, przez co trzeba było zarządzić głosowanie w sprawie… unieważnienie głosowania. O, albo gdy prowadzący obrady zgłaszał formalny wniosek o „wytłumaczenie delegatom, na czym polega wciśnięcie zielonego guzika”.
Działo się. Medialnie mieliśmy wybory XXI wieku.
http://www.wes zlo.com/news/12493
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
Na tvpinfo Śledzińska-Katarasińska upiera się, że po 1945 Polska nie była okupowana przez Sowiety. Na tvp2 &quot;Czas honoru&quot; i akowcy siedzący w celach z Niemcami oraz sowieccy oficerowie tnący żyletkami oczy aresztowanych. Iwona chyba nie płaci abonamentu.
śmiechłem ????
 
macieqleo 5,3K

macieqleo

Użytkownik
&quot;Rzeczpospolita&quot; przyznaje się do błędu: Pomyliliśmy się pisząc o trotylu
- Faktycznie, może za szybko, przedwcześnie, nie mając tych informacji, napisaliśmy, że to mógł być trotyl albo nitrogliceryna. To mogły być one, ale nie musiały - powiedział w radiowej &quot;Jedynce&quot; Tomasz Wróblewski, redaktor naczelny &quot;Rzeczpospolitej&quot;.
http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/rzeczpospolita-przyznaje-sie-do-bledu-pomylilismy-sie-piszac-o-trotylu
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
Na Twitterze nie milkną komentarze po publikacji &quot;Rzeczpospolitej&quot; o rzekomym znalezieniu przez polskich ekspertów śladów materiałów wybuchowych na wraku prezydenckiego tupolewa w Smoleńsku. Grzegorz Wszołek z &quot;Gazety Polskiej Codziennie&quot; zbiera podpisy pod listem broniącym autora artykułu - Cezarego Gmyza.
Mikołaj Wójcik z &quot;Faktu&quot; na swoim twitterowym profilu, powołując się na informacje pochodzące z forum internetowego, zasugerował, że Bronisław Wildstein został zwolniony za opublikowanie felietonu nawołującego do &quot;wyjścia społeczeństwa na ulice&quot;. Artykuł został usunięty po kilkudziesięciu minutach, jednak internauci potwierdzają jego istnienie.
Skocz do tekstu REKLAMA



&quot;W »Rzeczpospolitej« w dziale wsieci.rp.pl można było znaleźć nawoływanie Bronisława Wildsteina do wyjścia ludzi na ulice i pogonienie rządzących&quot; - napisał na swoim blogu Jarosław Makowski, szef Instytutu Obywatelskiego i dziennikarz współpracujący z &quot;Rzeczpospolitą&quot; oraz &quot;Gazetą Wyborczą&quot;.

&quot;Na pewno powstał tekst. Widziałem linka do niego, kiedy już tekstu nie było. Wzywał do wyjścia na ulice i obalenia rządu” – tak w twitterowym wpisie opublikowanie felietonu potwierdził doradca ministra administracji i cyfryzacji, Tomasz Hardyk.

Informację o zwolnieniu Wildsteina zdaje się potwierdzać usunięcie go z listy autorów blogów na portalu &quot;Rzeczpospolitej&quot;. Czy wobec Wildsteina wyciągnięto &quot;daleko idące konsekwencje&quot;, które zapowiedział w oświadczeniu opublikowanym na stronie internetowej dziennika jego właściciel Grzegorz Hajdarowicz? Ciężko ustalić, ponieważ dziennikarze &quot;Rzeczpospolitej&quot; mają zakaz komentowania sytuacji powstałej po publikacji tekstu Gmyza.
http://www.wprost.pl/ar/354994/Bronislaw-Wildstein-zwolniony-z-Rzeczpospolitej-Twitter-nie-milknie/
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
Hajdarowicz w końcu dostał pretekst i zwolnił Gmyza, Wróblewskiego, Marczuka i Staniszewskiego. Przecież z własnej kieszeni na pressbulice nie wyciągnął, teraz spłaca długi.
Oby reszta prawilnych mord też odeszła stamtąd.
Oświadczenie (śmieszne):
http://www.rp.pl/
 
darius010 1,3K

darius010

Forum VIP
Kogo cieszy klęska &quot;Rzeczpospolitej&quot;

Porażka &quot;Rzeczpospolitej&quot; jest paliwem dla dziwnego sojuszu polityków i mediów elektronicznych. I jedni, i drudzy z lubością dowodzą, że to koniec prasy i prasowego dziennikarstwa. Politycy dlatego, że to prasa pozostaje dziś jedynym medium, które nie poprzestaje na podtykaniu im mikrofonu pod usta albo na przeklejaniu ich notek z blogów czy tweetów. Media elektroniczne - przez samobójczą zawiść.
http://www.polskatimes.pl/artykul/692693,kogo-cieszy-kleska-rzeczpospolitej,id,t.html
 
fabik10 106

fabik10

Użytkownik
Gmyz w TOK FM poinformował, że to Talaga stał za wprowadzeniem do jego tekstu &quot;trotylu i nitrogliceryny&quot;. Po dymisji Wróblewskiego to on został tymczasowym naczelnym Rzepy.
A Paweł Graś na twitterku potwierdził, że o 1:30 w nocy, poprzedzającej artykuł Rzepy, dzwonił do niego Hajdarowicz.
;)
 
macieqleo 5,3K

macieqleo

Użytkownik

Pasje Moniki O
Kilkanaście dni temu Monika Olejnik, gospodyni studia radia ZET, zaproszonemu gościowi powiedziała na zakończenie rozmowy:
- Gdybym to ja była premierem, wyrzuciłabym Pana z pracy…
Nie dyskutuję, czy ów nieszczęśnik, szef Narodowego Centrum Sportu, zasługuje na taką czy inna karę. Natomiast przychodząc do radiowego studia w charakterze gościa nie sądzę, by spodziewał się takiego wyroku.
Dziś ( 27.10.12 ) wspomniana już Monika O w swoim programie „7 dni tygodnia” ,wyciągnęła , ni z gruszki ni z pietruszki ,osobę jakiejś prokurator z Gdańska, która ujawniła jakieś dane osobowe Marty Kaczyńskiej. Dyskusja toczyła się wokół historii aresztowania nocną porą matki z dwójką dzieci, co samo w sobie jest sytuacją niezrozumiałą i naganną, a tu nagle w charakterze „wrzutki” pojawiła się wymieniona z imienia i nazwiska osoba pani prokurator z Gdańska. Goście mówili o kardynalnych błędach policji, prokuratury i sądu w Opolu ( bo tam zdarzyła się ta historia), a Monika O z uporem przerywała wszystkim pytaniem:
- A co by Pan zrobił z tą prokurator..?
Poseł Żelichowski, na odczepnego, bo nie znał sprawy, prześlizgnął się do innego tematu. Poseł Hoffman oczywiście poczuł blisko krew i powiedział, że sprawą powinien zainteresować się prokurator generalny. Poseł Halicki wspomniał coś o możliwości w tej sprawie samorządu prokuratorskiego. Natomiast Monika O, czując, że nie może swoich gości zainteresować tą sprawą, bo słabo ją znają, wypaliła z głębi własnej piersi:
- Bo ja na miejscu prokuratora generalnego wywaliła bym ta prokurator z pracy…
A dyskusja poszła w innym kierunku…
Kilkakrotnie już na tym blogu zajmowałem się osobą Moniki O. Wiem, że ma wielu zwolenników, ja jednak do nich nie należę. Bo rolą dziennikarza jest wydobywanie z gości ważnych informacji, by szeroka publiczność wiedziała, co w trawie piszczy. Publiki nie interesuje co myśli Monika O. Jeśli natomiast w głowie Moniki O jest wiele myśli, z którymi chciałaby podzielić się z innymi, niech pisze pamiętnik. To po pierwsze. Po drugie -dziennikarz ma oczywiście prawo wyrażania własnych sądów, ale znacznie zgrabniej to wychodzi, gdy jest gościem jakiegoś programu, a nie gospodarzem. A wtedy, gdy jest gospodarzem – i to po trzecie – nie ma prawa w żadnym przypadku urządzać publicznego linczu nad zaproszonym gościem. Od wymierzania kar są w naszym kraju inne urzędy i inne osoby .Po czwarte wreszcie – jest coś takiego, jak osobista kultura, dobre obyczaje czy wyniesione z domu dobre wychowanie. Jeden to ma, drugi nie ma.
http://blog.wirtualnemedia.pl/andrzejbober/post/pasje-moniki-o
 
Do góry Bottom