Osobiście uważam Lisa za kliniczny przypadek chama, nie w sensie prostactwa, tylko życiowej postawy - wobec silniejszych i tych, od których spodziewa się coś dostać, być zawsze usłużnym, grzeczniutkim i lizusowskim, za to wobec podwładnych i tych, którzy nic mu zrobić nie mogą, a których atakować jest miłe - wulgarnym, brutalnym i pozbawionym jakichkolwiek hamulców. Co prawda, w światku medialnym, nie wspominając już o polityce, to częste, ale trzeba Lisowi przyznać, że wyróżnia się na tle innych prymitywów niezwykłym sprytem. W końcu swoje obecne dochody zawdzięcza pisowcom, których skądinąd tak zajadle i lukratywnie opluwa - gdyby nie obdarowali go nieprzyzwoitą kasą i gwarantującym oglądalność miejsce w ramówce, to po przegranych personalnych wojnach w TVN i Polsacie prowadzić by dziś mógł co najwyżej telezakupy. Inna sprawa, że wspomniani pisowcy, rządzący wtedy TVP, ufutrowali Lisa tak hojnie, bo sądzili, że wkupują się w ten sposób do przejmującej władzę Platformy. Co się nie udało, bo wtedy jeszcze PO nie brała wtedy do siebie wszystkich możliwych spadów, jak to czyni teraz.