Skoro dzisiaj było trochę o polityce, to napiszę wam, dlaczego powiedziałem sobie, że nigdy nie zagłosuję na PO. To moje wewnętrzne postanowienie, którego nie mam zamiaru złamać nawet za 100 lat. I nie oznacza to, że jestem za PiS, bo nie jestem.
Otóż ja zawsze sobie żyłem jakoś z boku, nie czułem, że
polityka to jest coś, co realnie wpływa na moje życie. To znaczy rozumiem, że ktoś musi zbudować drogi, zapewnić kasę na szpitale, emerytury, wprowadzić system podatkowy – to jasne. Natomiast zawsze wychodziłem z założenia, że ktokolwiek to zrobi, to mi to w sumie rybka (bo de facto każdy zrobi to samo i tego samego nie zrobi – vide górnicy, z którymi sytuacja wygląda identycznie, bez względu na to, kto rządzi). No więc żyłem tak sobie z boku, pojawiła się partia i zakrzyknęła: jesteśmy liberałami! Że ogólnie będzie wolny rynek, klimat dla biznesu, wolność obywatelska itd. Dobrze, tego chciałem.
Nigdy żadna zmiana w prawie nie zmieniła mojego życia jakoś znacząco na plus, a przynajmniej nigdy tego nie zauważyłem (mogłem przeoczyć). Przyszło PO – łagodnie mówiąc –
praca im się nie paliła w rękach, dni mijały raczej na jakiejś paplaninie do kamer, ale raz zostali przymuszeni do wprowadzenia nowej ustawy. Wprowadzili ustawę antyhazardową.
Było więc tak: liberałowie, wolny rynek, mają mój głos, będę sobie dalej spał snem leminga i robił swoje. Miałem bardzo dobrą, bardzo dobrze płatną pracę – no powiedzmy, że na poziomie czołowego piłkarza polskiej ligi. Aż tu nagle ktoś podsłuchał jakieś łachudry na cmentarzu, a ci – żeby obronić własną dupę – wprowadzili idiotyczne zmiany w prawie, które nie miały nic wspólnego z hasłami, z jakimi szli do wyborów. W efekcie tych zmian oczywiście ja pracę straciłem. No, poradziłem sobie i tak, ale ogólnie wolałbym tamtej pracy nie stracić.
Czyli politycy w moim całym życiu zmienili jedną ustawę, która wpłynęła na moje życie. Jedną. Wpłynęła tak, że miałem pracę i nagle jej nie mam. A wszystko dlatego, bo musieli odwrócić uwagę od swoich cmentarnych korupcyjnych pogaduszek.
Z tego względu – nigdy na PO.