Nie no czemu? Udupić do zera final ligi to naprawde moze tylko marny klub ale jak zwał tak zwał to przeciez nie ma duzego znaczenia jak sie to nazwie. Nie mieli prawa przegrac tego meczu z plus 5 w dogrywce. Wczesniej była kontrola Caja Laboral ale nie az taka zeby mowic o jakiejs pewnosci. Mecz byl na styku. Pozostale rowniez ale w kazdym koncowke wygrala Caja. To jednak cos mowi, kazda koncowka Barca gorsza a przeciez tam sa doswiadczeni gracze typu Basile, Navarro, Lorbek, Lakovic. Vasquez i to oni powinni dac pewnosc w takim momencie a nie rozwalac przewage i jeszcze faulowac w taki sposob. Nigdy nie bylam fanka Barcelony a po tych finalach to juz w ogole. Wtopy duzej nie ma bo ja obecnie praktycznie nie gram a jesli juz to za grosze. Dziwi mnie po prostu postawa tego zespolu, Real walczyl do konca, wygral dwa mecze u siebie zdecydowanie a Barcelona co? To jest przyklad jak nie nalezy sie zachowywac w sporcie, oni mysleli, ze final sie sam wygra bo nie ma Madrytu tylko Baskonia? Nie mozna lekcewazyc zadnego rywala a takie kluby jak Barca jest w tym specjalizuja. Wszystko trzeba udowodnic zawsze na parkiecie i trzeba miec jaja, barcelona ich nie ma.
Roxanne i inni... gdyż widzę, że masa ludzi wtopiła ( niektórzy bardzo dużo ) na Barcelonie i teraz przelewają swoje żale po forach bukmacherskich...
marny klub ? jak sama piszesz zdominowali europę, wygrali puchar krajowy i marny klub ? sama sobie przeczysz w tym momencie Roxy :> dziwi mnie, że w ogóle wspominasz tutaj o byciu fanem jagiegoś zespołu... w zakładach nie ma miejsca na sympatje i antypatie tutaj trzeba być zimnym ch... że się tak wyrażę
to nie jest forum sportowe gdzie takie rzeczy mają miejce i mogą mieć... chociaż oczywiście zapewnie każdy ma jakiegoś swojego 'faworyta'. Poza tym tak smao jak piszesz "Nie mieli prawa przegrac tego meczu z plus 5 w dogrywce." tak smao wręcz nie mieli prawa go wygrać, gdyż Caja pod koniec meczu "pięknie" odjechała i większość osob myslala, że juz po meczu... ale Barca miala jeszcze jeden dobry zryw gry, trochę trójek wpadło i dogonili gospodarzy.
Ja się muszę zgodzić ze stwierdzeniem unicaja "Sport jest piękny i ten finał to potwierdził " - te finały były niesamowite !
i bardzo smutno mi za takich ludzi, którzy grając Barcę, która przegrała w takich a nie innych okolicznościach plują jadem na klub z katalonii... rozumiem, że można przegrać bet, nawet gruby bet, ale w głowie mi sie nie mieści, żeby później być tak małoskowym i psioczyć w stosunku do koszykarzy ( najlepszych w eurpie ! ) i klubu, który utrzymuje się w czołówce przez lata.
ciesze się przynajmniej, że nie ma idiotycznych wpisów, iż finał został sprzedany... ( bo buki jak zawsze obstawione maja wszystkie mecze ).
pozdr,
- - - - -
Caja Laboral Baskonia nowym mistrzem Hiszpanii! Drużyna z Kraju Basków po raz trzeci okazała się lepsza od Regalu FC Barcelona i tym samym pokonała Katalończyków stosunkiem 3-0. Wtorkowe spotkanie zakończyło się jednak dopiero po rozegraniu dodatkowych pięciu minut, a bohaterem pojedynku okazał się Fernando San Emeterio, który wykonał akcję życia.
16,3 - dokładnie tyle minut przebywał na parkiecie w każdym meczu sezonu 2008/2009 w barwach TAU Ceramiki Vitoria Fernando San Emeterio. 25-letni silny skrzydłowy mierzący dokładnie 199 cm wzrostu nie był w stanie przebić się do ścisłej rotacji w zespole zdominowanym przez gwiazdy takie, jak Igor Rakocević czy Pete Mickeal. Absolutny faworyt ówczesnych rozgrywek przegrał jednak wówczas finał z Regalem FC Barcelona 1-3 i w Kraju Basków doszło do wielkich zmian. Z drużyny odeszli nie tylko najważniejsi zawodnicy (Rakocević i Mickeal właśnie), ale przede wszystkich zmienił się sponsor. Rozpoznawalną markę TAU zastąpiła Caja Laboral.
Paradoksalnie, transformacje te przyniosły wielkie korzyści Jedną z nich było to, iż zdecydowanie więcej minut na parkiecie zaczął spędzać wspomniany Fernando San Emeterio, który choć od października notował najlepszy sezon w życiu, z pewnością nie przypuszczał, że w ostatecznym rozrachunku to właśnie od niego zależeć będą losy mistrzostwa ACB dla Caji Laboral Baskonia.
Po dwóch nieoczekiwanych zwycięstwach w Barcelonie, baskijskiej drużynie wystarczyło tylko postawić kropkę nad "i" w trzecim spotkaniu u siebie. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Katalończycy nie zamierzali oddać meczu bez walki, choć do przerwy gospodarze nieznacznie prowadzili (41:36), głównie za sprawą fantastycznej dyspozycji Liora Eliyahu. Po stronie Barcelony już 10 punktów po dwóch kwartach miał za to Mickeal.
Dobra gra Amerykanina, a także włączenie się w ofensywie Juana Carlosa Navarro i Ricky’ego Rubio pozwoliło przyjezdnym objąć prowadzenie 53:52 po trzech kwartach i kwestia zwycięstwa pozostawała otwarta. Na kolejne trafienia Eliyahu czy Tiago Splittera odpowiadał Navarro, a także Erazem Lorbek czy Victor Sada. Po trójce Pau Ribasa wydawało się jednak, że gospodarze rozstrzygną te zawody na swoją korzyść (66:61), lecz kapitalna akcja trzy plus jeden Navarro uratowała Barcleonę. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka.
Po rzucie z dystansu Rubio, Katalończycy prowadzili jeszcze nawet 75:70, lecz chwilę później wszystko zmieniło się jak w kalejdoskopie. Udana akcja Mirzy Teletovicia, kolejne punkty Splittera i Caja Laboral przegrywa tylko 76:77. Stojący na linii rzutów wolnych Gianluca Basile trafia tylko raz i do końca spotkania pozostaje ledwie 7,5 sekundy.
Fani w hali im. Fernando Buesy stoją w bezruchu, patrząc jak piłkę pod swoim koszem zbiera wspomniany San Emeterio i przekracza połowę boiska, gdy na zegarze pozostają 4 sekundy. Hiszpan robi zwód i w rozpoczyna akcję życia, najpierw mijając zdezorientowanego Basile, po czym będąc faulowanym przez Terrence’a Morrisa, umieszcza piłkę w koszu z drugiej strony obręczy. Jest remis, a do końca trzeciego meczu finałowego pozostaje ledwie 0,5 sekundy. Jeśli San Emeterio trafi rzut wolny, przesądzi o zwycięstwie swojej drużyny... Po chwili piłka ląduję w koszu, jeszcze tylko próba Basile z własnej połowy nie dochodzi do celu i koszykarze Caji Laboral mogą rozpocząć taniec radości w obliczu dziewięciu tysięcy swoich kibiców!
Tym samym podopieczni Dusko Ivanovicia wzięli srogi rewanż za ubiegłoroczną porażkę w finale play-off ACB. Rok temu to oni byli wielkim faworytem rozgrywek, lecz ulegli Katalończykom. W sezonie 2009/2010 sytuacja się odwróciła, gdyż praktycznie od pierwszej kolejki to o Barcelonie mówiło się jako o głównym kandydacie do złota, a finał miał być tylko nieco trudniejszym zadaniem, niż zwycięstwo w Eurolidze. Tak się jednak nie stało.
Koszykówka, rękoma graczy Caji Laboral, po raz kolejny pokazała jak bardzo potrafi być nieobliczalna.
Caja Laboral Baskonia - Regal FC Barcelona 79:78 po dogrywce (22:18, 19:18, 11:17, 14:13, 13:12)
Caja Laboral: Eliyahu 18, Splitter 14 (13 zb.), Huertas 9 (1x3), Teletović 8 (1x3), Herrmann 7 (1x3), Oleson 7 (1x3), San Emeterio 6, Palacio 4, English 3 (1x3), Ribas 3 (1x3)
Regal: Navarro 18 (3x3), Mickeal 16, Rubio 14 (1x3, 8 zb.), Lorbek 9 (1x3), Morris 9 (1x3, 9 zb.), N’Dong 4, Sada 3 (1x3), Laković 2, Vazquez 2, Basile 1, Grimau 0
Stan rywalizacji: 3-0 dla Caji Laboral
Mistrzostwo ACB: Caja Laboral Baskonia
źrodło: http://www.sportowefakty.pl/koszykowka/2010/06/16/caja-laboral-mistrzem-hiszpanii-san-emeterio-konczy-mecz-akc/
zdjęcia z finału:
http://www.elmundodeportivo.es/web/gen/20100615/galeriahq_53943658296-55.html
drabinka fazy play off: