Widzę, że ogólnie tutaj panuje dyskusja i bronienie/atakowanie osiągnięć Legii w Lidze Mistrzów. Pytanie tylko, po co?
Prawda jest taka, że Legia za Hasiego grała totalną kaszanę i 6:0 z BVB to było totalne nieporozumienie (przy całym szacunku, ale od stanu 3:0 w pierwszej połowie Borussia grała już ,,lżej'' jakkolwiek to brzmi, oczywiście znajdą się tacy co powiedzą, że Legia grała z początku tragicznie a potem już trochę lepiej - ale to już każdy, kto wie jak wygląda piłka sobie oceni ).
Następnie był wyjazd do Sportingu - 2:0 w plecy i to 2:0 w pierwszej połowie. Szkoda, bo były tam okazje na strzelenie gola kontaktowego, jednak tak naprawdę Sporting w tamtym meczu także przy 2:0 osiadł na laurach...Miał mecz pod kontrolą - przypomnijmy, że to przeciwnik, do którego miało się porównywać Legię w tej grupie, a który z Borussią czy też Realem nie zebrał oklepu (na Bernabeu zagrał nawet takie spotkanie, że kibice Realu do końca drżeli o wynik, u siebie też wyrównał grając w dziesięciu a potem stracił gola na 2:1).
Mecze z Realem - ciężko dywagować. Na pewno nie ma co się zachwycać wynikiem w Madrycie, bo tam strzelenie gola było sukcesem narodowym. Gol jest? Fajnie, ale Real nie ma jakiejś mega szczelnej obrony w ostatnim okresie a do tego Ronaldo w tamtym czasie nie miał formy totalnie i marnował jak leci (zresztą przy 5:1 Real miał jeszcze szanse na strzelenie szóstej bramki - to do wyznawców teorii ,,zabrakło szczęścia'' - im też zabrakło). No i spójrzmy na wynik 5:1 ludzie...To nawet nie jest blisko. A robiono z tego święto narodowe i chwalono Legię na każdym kroku przy okazji zwracając uwagę na niewykorzystane sytuacje.
No i właśnie - przy tych niewykorzystanych sytuacjach mamy Legię u siebie i najlepszy ich mecz w
LM 3:3. Wynik idzie w świat - to jest to spotkanie, które na pewno zaimponowało europejskim kibicom. Można mówić, że Real spoczął na laurach, że Legii wszystko siedziało (jak widać karma wraca i niewykorzystane sytuacje teraz zostały wykorzystane w niemal stu procentach). Na pewno dla każdego kibica w Polsce to powinien być powód do radości (pomijając ekscesy typu nie lubię Legii czy tam mój zespół ma z nią ,,kosę'' - tak naprawdę w europejskich pucharach powinno się kibicować każdej naszej drużynie).
I na sam koniec starcie z BVB...świetny początek no i w sumie. Ciężko cokolwiek tu powiedzieć. Borussia jak musiała to się zepnęła. Wynik idzie w świat i dobrze, że nie było to 8:0 a 8:4, ale nadal nie rozumiem, czym się tu zachwycać? Obroną Dortmundu, która zagrała sobie sparing? Ten mecz dla widza był atrakcyjny, ale umówmy się - tylko dlatego, bo obie ekipy nie miały obrony. Szczytem cyrku była dla mnie sytuacja poprzeczki (szansa na 3:3), gdzie Weidenfeller akrobatycznie wybija sobie piłkę nogą zamiast ją łapać. Myślicie, że Bayern przegrał w Dortmundzie 1:0 a nagle ta sama obrona traci z Legią 4 gole? Nic bardziej mylnego - BVB miało w tym meczu inne nastawienie. I chwała Legii za to, że wykorzystała szansę i strzeliła te gole. Niemniej zachwycanie się nad wynikiem 8:4 czy 5:1 to naprawdę tylko u nas...Dobrze, że 6:0 w Warszawie się nie zachwycali, chociaż już słyszałem, że 6:0 to porażka trenera i tylko trenera (pomijając już fakt, że w takiej Europie nawet nie wiedzą, kto jest obecnie trenerem Legii i za rok nie będą wiedzieli kto przegrał 6:0 to wyjaśnienie co najmniej absurdalne - 6:0 to porażka i trenera i klubu, nikt nie kazał trzymać Hasiego na siłę).
Kończąc już, bo trochę za długo nawet - Legia ze Sportingiem u siebie. Chcę wierzyć w to, że strzelą bramkę, nawiążą walkę, jednak w ostatecznym rozrachunku wydaje mi się, że Sporting bierze ten mecz i nie powinien mieć wielkiego problemu. Pamiętajmy, że im wystarczy remis. Mam nadzieję, że Legia pożegna się z
LM w stylu, w jakim kończyła te rozgrywki - ofensywnie nastawiona ze szczelniejszą obroną niż miało to miejsce przez cały czas.
I nie dywagujcie na temat grup, bo to wróżenie z fusów - na dobrą sprawę mogło być lepiej/mogło gorzej.