Jednej piłki zabrakło Szkotowi i nikt by nie pisnął, że odpuścił. Zrozumcie, że ciężko się gra przeciwko zawodnikom dysponującym potężnym serwisem i jeszcze silniejszym forhendem. Z takim Raonicem, Isnerem dostaje się zaledwie kilka szans w secie, aby odebrać serwis (o ile trafiają, tak jak Jurek dzisiaj). Co Murray miał do powiedzenia jak sadzono mu bomby po 220 km/h ? Cierpliwie czekał na swoją okazję, która w końcu nadeszła. Nie wykorzystał, popsuł parę piłek, zrobiło się nerwowo, Jeżyk wygrał, a trzeci set to już historia. Murek zmarnowany, a Janowicz przeciwnie - podładował akumulator, dzięki czemu potrafił walnąć 3 asy w jednym gemie. Nawet najlepiej returnujący zawodnik (a Szkot jest przecież w czołówce jeżeli chodzi o odbiór) nie miałby dzisiaj za dużo do powiedzenia. Patrzcie na mecz Rosola z Nadalem na Wilmbledonie. Siedział gościowi serwis, Rafa mógł tylko pierdnąć, przegrywał do 0, 15, praktycznie żadnych szans na odłamanie, a i tak nikt nie miał prawa powiedzieć, że odpuścił, ani że mu się nie chciało. Tutaj identyczna sytuacja. Pojawiają się głosy, że w innym meczu, na innym turnieju pewnie by wygrał Murray. Pewnie tak, pewnie na 10 spotkań wygrałby z Jeżykiem 9, ale los chciał, że forma, dyspozycja dnia zadecydowała, że dzisiaj to Jurek jest prawdziwym zwycięzcą, a ci co twierdzą inaczej niech naprawdę zamilkną, albo obejrzą jeszcze raz ten mecz.