Już w piątek odbędzie się pierwszy szlagier Mistrzostw Świata odbywających się w Brazylii. Dojdzie do pojedynku pomiędzy finalistami z roku 2010 - reprezentacja La Furia Roja spotka się z Oranje, którzy nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie liczą na powtórkę z Republiki Południowej Afryki.
Reprezentacja Holandii jest zdecydowanie w przebudowie i w najmniejszym stopniu nie przypomina reprezentacji z 2010 roku. Poza Robbenem, Sneijderem, Van Persim, Huntelaarem, Kuytem czy de Jongiem kadra złożona jest - dla przeciętnego "janusza" - z zawodników nieznanych/niepopularnych na co dzień. Co prawda zawodnicy w postaci Lensa, de Guzmana czy Fera potrafią zaskoczyć, niemniej jednak nie uważałbym ich za mocne ogniwa reprezentacji. Obrona złożona jest głównie z zawodników młodych, niedoświadczonych, dla których Mistrzostwa Świata będą cennym doświadczeniem i w pewnym stopniu fundamentem przed Mistrzostwami Europy we Francji oraz Mistrzostwami Świata w 2018 roku. Czterech obrońców z Feyenoordu, którzy nie mają ogrania na arenie Europejskiej, podobnie Paul Verhaeg z Augsburga czy Ron Vlaar, który w
Premier League jest zwykłym przeciętniakiem. Oczywiście nie wątpię, że Martins Indi, de Vrij, Veltman czy Kongolo mają ogromny potencjał, jednak uważam, że to może być za mało na doświadczonych kunktatorów, jakimi są Hiszpanie.
Jeśli chodzi o "stałe" punkty kadry to Sneijder od 2010 roku notuje rokroczny regres, od sezonu okraszonego triplete oraz finałem Mistrzostw Świata każda kolejna temporada nie była rozegrana na stałym, wysokim poziomie. Wesowi zdarzały się mecze dobre, bardzo dobre... po których przychodziły słabe, tragiczne. Sneijder jest coraz starszy, coraz mniej wydajny i ma zawahania formy. Można powiedzieć, że swój "Prime Time" osiągnął właśnie w sezonie 2010 i obecnie nie powierzyłbym mu roli lidera zespołu. Jest oczywiście Van Persie i Robben, którzy dobrze rokują z formą, szczególnie Arjen, który dochodzi do wielu sytuacji strzeleckich, aczkolwiek... szwankuje skuteczność. Niewątpliwym handicapem tej drużyny jest Louis van Gaal, który jest świetnym trenerem i genialnym taktykiem, wciąż nie wiadomo z jakim nastawieniem wyjdzie na mecz z Hiszpanami, jednak ja uważam, że brak doświadczenia w obronie może okazać się decydujący.
W reprezentacji La Roja również dochodzi do "wyeksploatowania", zawodnicy są "nasyceni", gdyż większość z nich (w szczególności ci z Barcelony oraz Realu Madryt) zdobyła wszystko w piłkarskiej karierze, dlatego trudnym zadaniem dla Vicente del Bosque jest ponowne zmotywowanie swoich zawodników. Mimo wszystko - Luis Aragones w 2008 roku wszczepił w drużynie, kadrze, narodzie gen zwycięzców. Właśnie wtedy, w Austrii i Szwajcarii, narodziła się złota era dla Hiszpanii, uważam, że na brazylijskiej ziemi piekielnie ciężko będzie obronić trofeum, mimo wszystko La Roja powinna dotrzeć minimum do półfinału. W reprezentacji jest kilka nowych twarzy od 2010, jak Alba, Juanfran, Azpilicueta, Koke czy Diego Costa, oraz kilku piłkarzy, którzy w 2010 mieli bardzo marginalne role, jak Javi Martinez, Cazorla cz Pedro.
Hiszpania ciągle może być groźna, gdyż zawodnicy - pomimo tego, iż zdobyli już wszystko - to wciąż mają wiele do udowodnienia. Prostym przykładem jest Sergio Ramos, który w przypadku zdobycia Złota na Mundialu ma ogromne szanse na Złotą Piłkę, a do tego jest w wielkiej formie. Torres, który zewsząd jest krytykowany, Fabregas, który w Barcelonie jest niedoceniany, Mata wyrzucony z Chelsea, Cazorla po przeciętnym sezonie w Arsenalu... Sądzę, że ci zawodnicy wciąż będą walczyć na całego i na ten moment wyglądają lepiej od reprezentacji Oranje.
Hiszpania może nie strzela wiele bramek w ostatnim czasie, ale mimo wszystko prezentują się dobrze, głównie w defensywie. Oprócz tego pokonanych na placu boju pozostawili Włochów w sparingu czy Francuzów (których uważam za mocniejszych od Holandii) w eliminacjach na Parc de Princes.
Czego się obawiam? Ze strony Holendrów zdecydowanie van Gaala, który ma z pewnością wiele rozwiązań taktycznych w swojej głowie na jutrzejszy mecz oraz Arjena Robbena, który bywa po prostu nieobliczalny i równie dobrze może ustrzelić dublet i odprawić Hiszpanię z kwitkiem. Ze strony La Roja obawiam się jedynie forowania "na siłę" Xaviego. Nie oszukujmy się, zawodnik Barcelony ma już 34 lata i ostatnie dwa sezony w jego karierze były po prostu słabe. Uważam, że na ten moment zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłby ktoś z dwójki Fabregas/Koke, lecz wątpię, aby del Bosque zdecydował się na tak radykalne kroki.
Ciekawi mnie również dyspozycja Diego Costy. Jeśli znaturalizowany Hiszpan jest w pełni sił, tj. nie dolegają mu żadne kontuzje to może być ogromnym wzmocnieniem reprezentacji, gdyż typowej "9" od dawna brakuje, Villa jest cieniem siebie po złamaniu nogi a Torres od wspaniałego Euro i transferu do Chelsea bywa rozczarowaniem. Diego Costa ma wszystko, aby być topowym napastnikiem na świecie i będzie genialnym egzekutorem podań Fabregasa, Koke, Maty, Cazorli czy Xabiego Alonso.
Na ten moment uważam, że
Hiszpania jest po prostu drużyną lepszą od Holandii. Oczywiście, jest to dopiero pierwszy mecz, jednak w teorii odbywa się on o pierwsze miejsce w grupie (chociaż wyjście Holandii wcale nie jest takie pewne, aczkolwiek zwycięstwo lub remis z Hiszpanią znacznie ułatwiłoby to zadanie). Moim zdaniem na próżno szukać analogii pomiędzy pierwszym meczem Mistrzostw w 2010 roku ze Szwajcarią a obecnym meczem z Holandią, gdyż klasa obu drużyn i motywacja jest nieporównywalnie większa na jutrzejszy mecz. Jak dla mnie kurs 1,85 jaki oferuje większość bukmacherów to bardzo dobra propozycja i ja z pewnością zainwestuję pieniądze w ten typ.
Hiszpania - Holandia 1 @ 1,85 (Bet365)
Co za banda pachołów ???? ???? ????.