Gil Blumstein: - Warto podjąć to wyzwanie
-
Gdy otrzymałem propozycję, by tu przyjechać nie zastanawiałem się ani chwili. Uznałem, że czeka na mnie kolejne ciekawe wyzwanie i że warto je podjąć - mówi dla Terazpasy.pl izraelski pomocnik
Gil Blumstein , który od wtorku trenuje z Cracovią.
- Mimo młodego wieku grałeś już w kilku klubach z kilku krajów. Możesz coś opowiedzieć o sobie?
- W wieku piętnastu lat byłem w Hiszpanii i grałem w Villarreal, ale potem odniosłem kontuzję i wróciłem do Izraela. Byłem zawodnikiem reprezentacji młodzieżowych Izraela w wielu kategoriach wiekowych – choćby U-17, czy U-21. Dwa lata temu grałem Beer Shevie wraz z Meliksonem, którego znam bardzo dobrze i który jest moim przyjacielem – Maor to dobry człowiek i dobry piłkarz. W ostatnim sezonie grałem natomiast w Szkocji, w Inverness.
- Melikson i Ty graliście chyba na jednej pozycji?
- Tak, można powiedzieć, że graliśmy na podobnych pozycjach. Czasem zdarzało się też, że on grał na lewym skrzydle, a ja na prawym, czy w ataku, ale bywało też tak, że walczyliśmy obaj o jedną pozycję.
- Jesteś podobnym typem zawodnika, co Melikson?
- Można tak powiedzieć, choć Maor woli dryblować tuż przy linii, a ja wolę dośrodkować piłkę do napastnika. Lubię grać za napastnikiem, w pomocy i mogę również grać na skrzydle.
- Byłeś na testach w Glasgow Rangers...
- Tak, to prawda, chyba dwa lata temu. Wspominam to jako dość pechową sytuację, ponieważ mimo, że od strony sportowej spełniałem oczekiwania to z powodu problemów finansowych Rangersi nie zdecydowali się mnie pozyskać. Dwa lata temu ich sytuacja finansowa była zła, ale teraz mają nowego sponsora. To już jednak zupełnie inna historia. Miałem wtedy pecha, że trafiłem na zły okres tego klubu, a jak widać w piłce od szczęścia wiele zależy. To wszystko zostało jednak za mną, dziś jestem w Krakowie i jestem z tego powodu szczęśliwy.
- Jesteś w tej chwili wolnym zawodnikiem?
- Tak, jestem wolnym zawodnikiem.
- Jak długo już jesteś w Krakowie?
- Od dwóch dni.
- Zagrasz w środę w meczu sparingowym?
- Tak, sądzę, że tak. Nie jestem stuprocentowo pewien, ale tak podejrzewam.
- W jaki sposób trafiłeś do Villarreal?
- Kiedy byłem bardzo młody zaproponowano mi grę w Hiszpanii. Pojechałem tam na tydzień, po którym podpisaliśmy czteroletnią umowę. Po dwóch latach, gdy grałem ponownie w reprezentacji młodzieżowej, przydarzyła mi się poważna kontuzja. Wróciłem do Izraela, żeby się leczyć, ale spędziłem w Hiszpanii dużo czasu i sporo się tam nauczyłem.
- Jak długo leczyłeś wtedy kontuzję?
- To zabrało trochę czasu – chyba sześć, albo siedem miesięcy. Teraz już nie ma po tym śladu i tylko można żałować, że pechowo zakończyła się moja przygoda z Hiszpanią i Villarealem. Samego wyjazdu natomiast nie żałuję, bo mimo młodego wieku dziś mam już za sobą wiele doświadczeń w różnych klubach, w różnych krajach. W wieku 17 lat zacząłem grać w pierwszej drużynie w Izraelu i nie boję się wyzwań. Jestem gotowy na rywalizację – to kwestia pewności siebie, wiary we własne siły.
- Czy przed przyjazdem do Krakowa dowiadywałeś się czegoś o Polsce, o Krakowie, o Klubie? Rozmawiałeś na ten temat choćby z Meliksonem?
- Tak, oczywiście, ale mój dziadek pochodzi z Polski, a konkretnie z Łodzi, więc wiem trochę o Polsce. Po wojnie dziadek wyjechał do Izraela i ja tam się urodziłem, więc nie mówię, że wiem o Polsce bardzo wiele, ale trochę chyba tak. Byłem tu zresztą dwa lata temu na turnieju wraz z drużyną narodową. Gdy otrzymałem propozycję, by tu przyjechać nie zastanawiałem się ani chwili. Uznałem, że czeka na mnie kolejne ciekawe wyzwanie i że warto je podjąć.
- Oprócz izraelskiego masz również polski paszport, zgadza się?
- Tak, to prawda.
- Wygląda na to, że piłkarze z Izraela stają się w Polsce coraz popularniejsi. Do Meliksona dołączył kolejny Wasz rodak, Dudu Biton. On też jest ci znany?
- Tak, Biton grał ze mną, kiedy byliśmy bardzo młodzi – jeszcze przed moim wyjazdem do Villarreal. To również bardzo dobry piłkarz, posiadający znakomita szybkość. To, że wszyscy się znamy wynika również z tego, że
Izrael to niewielki kraj i wszyscy gdzieś tam graliśmy ze sobą w reprezentacji narodowej.
Depesz, Crac