Po pierwszym z półfinałów garść wrażeń:
Mecz, na który wielu z nas ostrzyło sobie zęby. Z jednej strony siatki będący w bardzo dobrej formie Tomasz Berdych - wyrzucił grającego świetny
tenis Andersona, i grającego w tym roku bardzo równo Gasqueta. Po drugiej stronie "wracający" (mówimy tak o nim już od kilkunastu tygodni) Rafa - wracający do światowego tenisa, wracający do pierwszej trójki rankingu, i do wielkiej formy. Wczoraj bardzo gładko z Fedexem, a na koncie już wiele wygranych w tym roku. Mecz zapowiadał się arcyciekawie.
Puff....puff...balonik nadmuchany - tak powiedzieliby Jaroński i Wyrzykowski. Powyższy akapit to niestety już wszystko, co można o Rafie i Berdychu powiedzieć dobrego po dzisiejszym meczu. Gdyby mecze podsumowywać jednym tylko słowem, to tutaj idealnie pasowałoby: błędy. Po obu stronach siatki masa niewymuszonych błędów. O ile obaj panowie do tej pory prezentowali skuteczny i ładny dla oka
tenis, o tyle dziś stali się niemal dokładnym swoim przeciwieństwem. Return u Rafaela funkcjonował mizernie. Ataki były chimeryczne. Bywało, że po dojściu do siatki zmieniał zdanie i wycofywał się pod linię. Atakując z głębi kortu robił to asekuracyjnie, zbyt blisko środka, zbyt daleko od linii. W kluczowych momentach pomagał albo serwis, albo Berdych - popełniając jeden z wielu niewymuszonych błędów.
Czech zagrał najsłabszy mecz od dawna. Tylko momentami pomagał niezawodny zwykle serwis. Momentami zdarzały mu się przebłyski i wykonywał bardzo dobre ataki, ale momentami zagrywał fatalnie, jak w przypadku wyrzuconego w aut smecza. Jednak nade wszystko Berdych przegrał ten mecz głową. Ze stanu 5-3 w drugiej partii i serwowaniu po seta, przegrał go i cały mecz 5-7. I nie było w tym zbyt wydatnej pomocy Rafy. Ktoś wcześniej w temacie wspominał o bardzo niekorzystnym H2H - 0-11 na niekorzyść Tomasza. Ktoś inny odparował, że H2H to argument miałki, pozbawiony niemal znaczenia, a liczy się tylko obecna dyspozycja. Przykład dzisiejszego meczu pokazuje chyba, że niekiedy H2H może mieć znaczenie. Nie widzę innego wyjaśnienia słabej - by nie rzecz fatalnej - gry Czecha niż obawa przed rywalem, z którym do tej pory wyłącznie przegrywał. I przegrał ponownie - mniej na korcie, niż w głowie.
W tym meczu zagrałem na Hiszpana, i po fakcie widzę, że to był błąd, i że miałem sporo szczęścia. Nie mam złudzeń, kto wygra finał, jeśli awansuje do niego Nole, a jeśli będzie to JMP, to szanse będą moim zdaniem i tak po stronie rodaka nowego papieża. Oby drugi z półfinałów był lepszy, bo sportowo po pierwszym z nich pozostał spory niedosyt.