4 kolejkę T-Mobile ekstraklasy zamyka spotkanie na PGE Arenie, w którym Lechia Gdańsk podejmie ŁKS Łódź.
Zabawna drużyna z tej Lechii Gdańsk. Zagra przyzwoicie piłkarsko to przegra, zagra kompletną padaczkę, zremisuje. Ot, taki dziwny przypadek gdańskich gwiazdek, choć sprawiedliwie trzeba dodać, że tyczy się to nie tylko Lechii. Podopieczni Tomasza Kafarskiego z Polonią Warszawa i Jagiellonią Białystok zagrali solidnie (co nie znaczy, że dobrze) i obiektywnie patrząc zasłużyli na punkty. A tych po dwóch kolejkach mieli tyle samo, co ŁKS strzelonych goli.
Gra Lechii Gdańsk niegodna PGE Areny – trudno polemizować z tą opinią. Każdy, kto oglądał mecz z Cracovią zdaje sobie sprawę, że Lechia zaprezentowała się dramatycznie słabo i tylko dzięki indolencji Andrzeja Niedzielana może zapisać na swoim koncie pierwszy w tym sezonie punkcik. Zawodnicy dość nieśmiało, między wierszami, sugerują, że słaba gra spowodowana była presją oraz atmosferą, która uniemożliwiała swobodną komunikację. Dobre sobie. Cracovii, dziwnym trafem, atmosfera nie przeszkadzała. Co to za wymówka? Kibice, piłkarze, trenerzy, wszyscy chcą, nowoczesnych stadionów, lepszej infrastruktury, co pomoże dogonić Europę.
Piłka nożna jest dla kibiców – prawda stara jak świat. Jeżeli jeden czy drugi kopacz nie radzi sobie z presją publiczności, niech zmieni zawód, nikt go na siłę trzymał nie będzie.
Piękną bramkę strzelił Benson, trzeba mu to oddać, ale kibice robiący z niego zbawcę Lechii i przyszłą gwiazdę
ekstraklasy, niech przyłożą odrobinę lodu na rozgrzane głowy. W Holandii nowy napastnik Lechii wyrobił sobie opinie naszego Chinyamy, który potrafi strzelić pięknego gola, a później w 100% sytuacji posłać piłkę na aut.
Ciężki los beniaminka. ŁKS zbiera baty od wszystkich jak leci, a w Łodzi lekkie zdziwienie, że jest trudniej niż przypuszczano. W ostatnim meczu z Polonią Warszawa było lepiej, tym razem gole strzelali łodzianie, szkoda tylko, że nie do tej bramki, co należy. Trener ŁKS-u w przedmeczowej rozmowie zapowiedział, że teraz zespół będzie grał bardziej defensywnie, czym zdziwił wszystkich dokoła. Gra ŁKS-u wyglądała lepiej niż w poprzednich spotkania, lecz nadal jest wiele mankamentów, które należy wyeliminować.
Za zdecydowanego faworyta uchodzi Lechia. Zawodnicy buńczucznie zapowiadają, że chcą się zrehabilitować itd. Niektórzy oczekują nawet pogromu. Ha, dobre sobie. Lechia i pogrom w jednym zdaniu brzmi lekko niepoważnie. ŁKS wiecznie przegrywał nie będzie. Gospodarze będą prowadzić grę, a wiadomo, że atak pozycyjny to nie jest najmocniejsza strona żadnej z naszych ligowych drużyn. Jeżeli łodzianie ustrzegą się rażących błędów w defensywie, to są wstanie sprawić małą niespodziankę.
Źródło: http://www.pilka1x2.blox.pl