D
damian09
Oczywiście, że się nie obrażam. Każdy ma przecież prawo do własnych wniosków. Tylko pisanie iż moja gra wygląda "amatorsko" nieco mnie rozbawiła.
W grach takich jak ruletka czy
lotto trudno mówić o amatorstwie czy zawodowstwie.
W grach losowych "zawodowcami" nazywają siebie nałogowi hazardziści, którym wydaje się, że znaleźli system. Takowy jak wiadomo nie istnieje.
Co byś nie grał na ruletce i czego ja bym nie grała, nie da się nas określić pojęciami amatora czy zawodowca. To nie bukmacherka gdzie decyduje w znaczącej ilości wiedza.
Ale mniejsza o to.
Mam nadzieję, że i Ty się nie obrazisz jeśli napiszę, że Twoja wypowiedź jest trochę mało spójna, w pewnym sensie zaprzeczasz sam sobie. Ale to oczywiście moja opinia i mogę się mylić.
Pozwól, że w skrócie podejmę się odpowiedzi.
Pytasz jaki jest sens gry przez godzinę aby zarobić 28zł.
To zależy.
Jeśli jesteś "milionerem" i zarabiasz (załóżmy) stówę na godzinę w pracy to owszem, wypada się zastanowić nad sensem takiej gry.
Ale jeśli ktoś, (na przykład ja), zarabia 15zł na godzinę ciężko pracując, to zakładam, że w takim przypadku dostrzegasz sens. Nawet gdyby gra na kole ruletki przyniosła zysk rzędu 16zł/h to w moim przypadku jest to już opłacalne, prawda? Tutaj się nie mylę.
Zastanawia mnie też inna rzecz.
Piszesz o 10% zysku w skali miesiąca. Owszem, każdy zysk z samego założenia jest opłacalny. Nawet gdyby wynosił 1%, nie wpływając na stratę cennego czasu.
Ale skoro piszesz, że 28zł na godzinę to mało a liczysz zyski w skali miesiąca 10% to ile muszą wynosić stawki, którymi grasz? Należy założyć, że są wysokie, prawda?
Jak w takim razie, miły kolego, opierając się na statystyce, która dąży do niekorzystnego rozwiązania dla gracza, możesz grać kolory lub pojedyńcze liczby, znając prawidła i wiedząc, że w każdej chwili możesz ujrzeć 20-30 kolorów pod rząd lub ruletka może spokojnie nie wylosować "Twojej" liczby przez np.200 spinów, co nie jest rzadkością?
Z tego wniosek, że nie grasz rozsądnie wchodząc do gry z szansami poniżej 50%?
Doskonale przecież wiemy jak się kończy progresja w ruletkę jeśli w porę się nie wycofamy. O limitach nie wspomnę. No chyba, że grasz wyłącznie płaską stawką i masz sporo szczęścia bez którego w ruletkę ani rusz.
Na czym polega według Ciebie mój "amatorski" sposób gry, zakładając, że w moim przypadku szanse są porównywalne większe? Oczywiście kosztem wysokości wygranej ale nic za dsrmo.
Grając na konkretne dwa tuziny, matematyczne szanse są większe, aniżeli w przypadku gry 1:1.
Ale to pewien paradoks typowy dla ruletki. Policz sobie. Prawdopodobieństwo, że pięć losowań z rzędu nie wpadnie któryś z dwóch tuzinów wynosi 0,5 procent. Mało?
Niekoniecznie.
Ktoś mało doświadczony powie "rewelacja, jak tego nie trafić!"
Ale widziałam już sześć czy siedem takich spinów.
Więc tym bardziej jakie masz szanse zarobku 10% w skali miesiąca przy szansach pół na pół lub jeszcze mniejszych? Tego nie bardzo rozumiem.
Oczywiście, możesz postawić tysiaka na
kolor, wygrać i przez miesiąc zagrać jeszcze dziewięć razy. Może jeszcze coś ugrasz a jeśli nie trafisz to zostaniesz z zyskiem rzędu wspomnianych dziesięciu procent. To jest idealne rozwiązanie. Ale trzeba by trafić przy pierwszym spinie, tutaj już gwarancji brak i wszystko opiera się na farcie.
Tak więc umówmy się, ile osób tyle sposobów gry i zarzucanie komuś amatorstwo w ruletkę jest trochę dziwne. Gracz może wejść pierwszy raz na stół, typowy "amator" i w trzech spinach wygrać sporo. I na odwrót. Wszystko to wyłącznie kwestia szczęścia. Ja też za chwilę mogę napisać, że moja metoda się nie sprawdziła i nie będzie w tym nic zaskakującego. To ruletka.