Pamiętam zakłady na
wybory samorządowe w 2010 na Tobet. Mnóstwo miast to obstawiania. Co dzień dodawane nowe. A na tyle dni przed wyborami ile mamy teraz już dawno zakłady były. Tobetu oczywiście już nie ma, ale i tak nie rozumiem czego firmy
bukmacherskie się tym razem boją, fałszerstw wyborczych?
Dla mnie
wybory jak dotąd to zawsze pewny zarobek, choć kiedyś było lepiej, bo można było obstawiać większe sumy niż dziś(przynajmniej w internecie).
Wybory mają tą wielką przewagę nad meczami że tam wcale nie jest tak, że wszystko jest możliwe. To są rzeczy przewidywalne. Wynik już jest jakby ustalony przed samym głosowaniem- siedzi w głowach wyborców- wystarczy tylko wyczuć co tam siedzi ;-)
Bukmacherzy nieraz nie czują polityki i wychodzą z tego specjalne okazje do zarobku. Jak np. kiedy uważali, że odwołanie w referendum Waltz jest bardzo prawdopodobne. Za nieodwołanie dawali 2,70 kiedy to właśnie była realnie bardziej prawdopodobna opcja.
Natomiast w tym roku spóźniłem się niestety na zakład, kiedy dosłownie rozdawano pieniądze. W pojedynku 2 lokalnych polityków z mojego miasta dawano ok. 1,60 na tego, którego zwycięstwo było dokładnie w 100% pewne. Po prostu trzeba było orientować się w lokalnych niuansach żeby nie mieć wątpliwości. To było zupełnie jak zakład na mecz, który już się odbył.
Mam nadzieję, że jeszcze dadzą
wybory prezydenckie w miastach albo i do sejmików.