A ja tak z innej beczki. Chciałem wczoraj zobaczyć jakie nastroje towarzyszyły w hp podczas meczu
Brazylia –
Niemcy i natknąłem się na wpis, który sugerowałby, że za sytuację społeczno-polityczno-ekonomiczną ludności brazylisjkiej odpowiada w dużej mierze przeciętny Kowalski. Chciałbym się do tego odnieść.
Brazylia to nie jest kraj, w którym za podstawę egzystencji uznaje się pracę, wypracowywanie kapitału czy sukcesy edukacyjne. Podstawą egzystencji jest umiejętność zorganizowania sobie jedzenia (ryby, zbieractwo, prymitywne rolnictwo i hodowla), zorganizowanie dachu nad głową i przede wszystkim bycie dobrym człowiekiem, otwartym serdecznym i pomocnym dla drugiego. Wszystko to od wieków odbywa się bez żadnego ujmowania w system, bo jest to zbędne. Tak jak w wielu krajach afrykańskich do dzisiaj, społeczeństwo dzieli się na plemiona, klany itp. z czego żadna grupa ze sobą nie rywalizuje pod żadnym względem, bo nie ma po co i o co.
Gospodarka Brazylii od samego początku nie była tworzona przez ludność miejscową. Każda działalność, jaka tam obecnie jest, ma głębokie korzenie z epoki kolonialnej. Ta epoka tak naprawdę trwa tam do dzisiaj, tylko w trochę bardziej cywilizowanej formie. Nie chcę wchodzić w historię, bo za dużo trzeba by było objaśniać, dlatego przejdę od razu do sytuacji obecnej.
Efekt gospodarczy, o którym do niedawna wiele się mówiło, robią w Brazylii gigantyczne korporacje należące do Amerykanów, Brytyjczyków, Francuzów, Holendrów, Włochów i częściowo Niemców. Obecnie masowo próbują tam wejść Azjaci, ale są wypierani. Brazylijczycy robią za tanią siłę roboczą. Każda większa ekonomiczna inicjatywa brazylijska jest tłumiona w zarodku przez te korporacje lub rząd wykorzystujący absurdalne prawa ustanawiane przez skorumpowanych polityków, wśród których pro-brazylijskich działaczy trudno uświadczyć. Prawo pracy, prawo karne i administracja jest tak modyfikowana, żeby przeciętny Brazylijczyk miał jak najtrudniej cokolwiek zrobić. Prawo jawnie pozwala na dyskryminację rasową i finansową (szczególnie tą finansową). Szczytem jest pozwolenie na pracę przy pełnym obciążeniu dla małych dzieci (wręcz namawia się do tego uzasadniając fakt przyzwyczajeniami kulturowymi Brazylijczyków).
W Brazylii zastosowano różne „nowoczesne” zabiegi, jak chociażby prywatyzację służby zdrowia czy edukacji. Państwowe jednostki edukacyjne i zdrowotne dalej funkcjonują, ale poziom jednych i drugich jest podstawowy i jest ich mało. Kali jeść Kali pić i Kali przykleić plaster. Zabiegi specjalistyczne są cholernie drogie w państwowych placówkach i jeszcze droższe w prywatnych. Teorię, że usługi będą tanieć w wyniku powstawania konkurencji można włożyć między bajki. Zmowy cenowe i wielkie układy mają ogromną siłę. W sferze edukacji, żeby coś osiągnąć, trzeba kończyć prywatne szkoły, także cholernie drogie, najczęściej dla przeciętnego Brazylijczyka niedostępne. Jest ich mnóstwo, a chodzi tam po parę osób, zysk i tak jest bo koszty nie są wysokie dla nich. Nawet jeśli ktoś wyższą szkołę ukończy, żadnych wyższych stanowisk nie dostanie bo nie ma na to przyzwolenia od góry.
Podobne problemy dotyczą właściwie każdej dziedziny, wszędzie jest burdel administracyjny i nikt nie wie jak ma być. Zresztą trzeba koniecznie wspomnieć, że w Brazylii obowiązuje też oddolne prawo, obowiązujące nie tylko w fawelach ale i na terenach miejskich i to ono w dużym stopniu reguluje wiele kwestii.
Apropo faweli, to właśnie tu gromadzi się najbiedniejsza (ale nie tylko najbiedniejsza, także ta, która identyfikuje się z rodzimymi problemami) ludność. Teorii o wielkiej przestępczości w fawelach nie będę poruszał, bo każdy kto choć trochę się tym interesował, wie że to mit. Bieda jest, ale nie przestępczość. Nieprawdą jest też to, że osiedlają się tu mafie narkotykowe. Popularność kokainy i marihuany nie wzięła się tu z obecności mafii tylko jest pochodną epoki kolonialnej. Ludność popularnie brała narkotyki w celu uśmierzenia bólu i dolegliwości fizycznych. Dzisiaj podobnie. Miliony ludzi pracuje po 16 godzin w ekstremalnych warunkach za śmieszne pieniądze i musi sobie pomagać.
Teraz ze względu na mistrzostwa mogliśmy usłyszeć w mediach, że specjalne jednostki wojskowe i policja zaprowadziły porządek w fawelach, żeby nic się nie działo. To jest stek bzdur, którymi karmi się nas europejczyków, żebyśmy wyrabiali sobie poglądy. Ludność faweli ma serdecznie gdzieś te mistrzostwa i burdy mogłyby się pojawić lokalnie, stłumione by zostały w 5 minut. "Fawelanie" mają regularne naloty kontrolne i jakakolwiek broń jest zabierana (coś się ukryje, ale mało) Interwencja zbrojna miała na celu wykurzyć ludność z brzegów faweli i zaprowadzić początek miejskiej cywilizacji, co zaowocowało pozyskaniem terenów i gigantycznym wzrostem cen tych gruntów. W mediach brazylijskich jest o tym trochę mówione, ale i tak nikt nikomu nic nie zrobi. Co tam znaczy życie setek niewinnych ludzi, ważne że kasa od deweloperów się zgadza. A chodzi o ogromne pieniądze.
Mniej więcej tak wygląda zarys tamtejszej rzeczywistości. Jeśli biedna i cierpiąca ludność jest czemuś winna, to temu, że nie zażyła dawki mocniejszego narkotyku, nie wzięła broni i nie zrobiła przewrotu.
Mimo wszystko polecam Brazylię odwiedzić. Język, kultura, nieznana u nas serdeczność i naturalność... jest co poznawać.