Ogólnie to już u dwóch osób zauważyłem, że wciągali się najbardziej po tym jak wygrali dużą kasę i ją później oddali z powrotem. Miałem kolegę który praktycznie bez większego kapitału zrobił 13 000, coś tam wypłacił niby ale to co jakiś czas parę stówek. Grał dalej i z 11 k wrzucił z powrotem do buka. Po tym był tak nakręcony żeby grać dalej że sobie narobił przypału, to już akurat mało ważne. W każdym razie zmierzam do tego, że wygranie dużej kasy zawsze strasznie podkręca na dalszą grę jeśli się tego nie wypłaci, wiadomo że apetyt rośnie w miarę jedzenia i w przypadku buka to każdy z nas doskonale wie.
Do tego w kwestii fizjologicznej, uprawianie hazardu wiąże się ściśle z wpływaniem na układ nagrody, dopamina czyli neuroprzekaźnik pełniący bardzo ważną funkcję w naszym organizmie oddziałuje na układ nagrody ulokowany układzie rąbkowym. Poziom dopaminy ma wpływ na podejmowanie decyzji, stąd też rozregulowanie hormonalne może powodować zmniejszenie kontroli nad naszymi decyzjami. Tak zwana "chęć odegrania" o której często można poczytać na forum wynika z tego, że część racjonalna mózgu na którą składa się kora mózgowa traci kontrolę nad częścią pierwotną tzw. ciałko migdałowate. Ta druga część oparta jest na czymś co możemy w skrócie nazwać instynktem. Ona wtedy "podpowiada" by grać dalej, by odrobić straty. To daje szybki strzał dopaminy, chwilowo lepsze samopoczucie, ale czasami też straty w portfelu. Każdy kto gra wie jak to wygląda chociaż pewnie nie zdaje sobie sprawy z czego to wszystko wynika.
Wiele razy czytam, że granie "na sucho" nie daje frajdy. Grając wcześniej na pieniądze receptory zwiększają tolerancję, osłabienie przyjemności wynika z tego, że wcześniej dostarczałeś więcej "emocji" z gry. Tutaj sytuacja też każdemu dobrze znana z autopsji, klasyczne "zwiększanie stawek". Każdy zaczynał od kilku złotych, niektórzy grają teraz po parę tysięcy na kupon. Jeśli chodzi o radzenie sobie z chęcią odegrania się to gdy przegraliśmy tyle, że więcej nie możemy, najważniejszą sprawą jest, by do głosu doszła racjonalna część mózgu, za wszelką cenę nie można "popłynąć" bez zastanowienia. To jest chyba najcięższe jeśli chodzi o hazard. Buki robią pieniądze na tym, że większość paradoksalnie nie potrafi wyjść z buka ani z wygraną, ani z przegraną. Też na przykładzie wielu z nas jest to "trzymanie pieniędzy na buku". Wydaje się, że pieniądze mamy w ręce, a pieniądze w rzeczywistości ma bukmacher. I gracz i buk "przywłaszcza" sobie te hajsy, lecz różnica polega na tym, że są one na koncie bankowym bukmachera, z możliwością przelania ich na pieniądze gracza. Dlatego najlepiej każdy wygrany hajs wypłacać z buka i zostawić tyle ile trzeba na dalszą grę.
Tak wygląda hazard z innego punktu widzenia. Ja ani nie zabraniam ani nie namawiam. Uzależnienie to nie jest "siła woli", to jest tylko i wyłącznie chemia mózgu. Jeśli ktoś miał alkoholika w rodzinie to pewnie często nie mógł zrozumieć jak to on/ona nie może przestać pić, nie może zrobić tego dla mnie, przecież ma silną wolę itd. Silna wola rozumiana przez ogół związana jest z częścią racjonalną, u uzależnionego występuje szereg zachowań tzw. bodźce uruchamiające powodujące, że kontrolę przejmuje część pierwotna. Ulegnięcie jej wtedy prowadzi do tego, że robimy coś, czego tak naprawdę nie chcemy, coś o czym wiemy, że później będziemy tego żałować.
Na koniec mała ciekawostka. Ludzie którzy przechodzili terapię polegającą na stosowaniu agonistów receptorów dopaminowych skarżą się na skłonności do patologicznego hazardu a także na hiperseksualność.
Granie u bukmachera czy
poker jest ciekawym sposobem na życie, ale warto też znać przyczyny zachowań związanych z hazardem z podłoża naukowego.