cytat z dnia 26 sierpnia 2019 14:00 przez kamilcia21
Chyba niepoprawny tok myślenia. Ruszy się co najwyżej to, że podniosą podatek o kolejnych kilka punktów procentowych. Bo dlaczego nie? Wpływy rosną, gracze płacą haracz bezproblenowo więc dlaczego nue skorzystać i nie podnieść wpływów do budżetu jeszcze więcej? Hazardziści i tak będą grać.
To identycznie jak z alkoholikami. Zrobią ustawę "trzeźwości" podnosząc akcyzę na alkohol, żeby ograniczyć spożycie.
A efekt będzie także, że Ci co pili dalej będą z tą różnicą, że więcej wydadzą i będą głośniej zlorzeczyć.
Niezupełnie. To prawda, że liczba uzależnionych się nie zmniejszy, liczba miłośników także niewiele, ale wszystko ma swój punkt krytyczny. W przypadku bukmacherki w Polsce te 12% (albo 22%, jeśli ktoś jest na tyle głupi/nieuważny, by puścić kupon z wygraną pow. 2,3 tys. zł) to już jest górna granica wytrzymałości. Ci, którzy potrafią z bukmacherki żyć, wiedzą o co chodzi, tylko się uśmiechają pod nosem. Oni już teraz grają co najwyżej wyszukując dzień z promocją (dobrą, nie złodziejską) albo punktowo, na błędy buka. Łupią sobie amatorzy i jednostki uzależnione.
Jeśli jednak ustawodawca przegnie i zamiast 12% pojawi się 20%, pojawi się jednocześnie zjawisko, które pojawia się zawsze przy okazji takich ograniczeń. Wejdą w to zorganizowane grupy przestępcze, lawinowo wzrośnie także kombinatorstwo wśród przeciętnych, "szarych" graczy, wśród których obecnie bardzo wielu nawet nie chce się kombinować z VPN-ami, lewymi kontami, kartami z UK, ecopayz i całą resztą. Wiedzą, że są "dymani", ale wolą puścić "za piątaka", po drodze wejść do Żabki po piwko. Przecież i tak nie wejdzie. A do buka jutro i tak pójdą, opowiedzieć ziomkom, że jeden mecz im nie wszedł. To walor budujący więzi społeczne - chyba jedyny plus działalności juroszków.
Reasumując, mądre państwo będzie tak realizować obciążenia fiskalne, by branża dawała optymalne zyski, ale by jej jednocześnie nie zarżnąć. Co by nie mówić i jakiego nie mieć światopoglądu, obecna ekipa rządząca akurat pod względem poprawienia wpływów do budżetu przy jednoczesnym wzroście tempa PKB dokonała rzeczy spektakularnej. I o tym mówią i piszą ośrodki analiz, agencje ratingowe i media na całym świecie (chyba że ktoś zamyka się na TVN i Gazetę wiadomą, wtedy może żyć w swojej "bańce", powtarzać za ministrem Rostowskim, że "pieniędzy nie ma i nie będzie" a wieczorami odliczać dni do tego wielkiego załamania, które jak na złość już czwarty rok nie chce nadejść). Nie wierzę, że w ministerstwie nie wiedzą, że ta ustawa jest do dupy - ustawa napisana na kolanie przez PO po aferze "Mira, Rycha i Zbycha" w 2009, ale klepnięta w niemal niezmienionym kształcie przez PiS. Różnica tylko taka, że w czasach państwa teoretycznego jedynie teoretycznie nie można było grać po betach, unibetach i melbetach (bo i tak wszyscy grali - a wszyscy "wyżej" wiedzieli o tym, że wszyscy grają), natomiast państwo pod okupacją "kaczystowsko-faszystowską" nawet w tej branży zadziałało skuteczniej. Inaczej nie byłoby tak lawinowego wzrostu zysków buków krajowych i eksodusu z PL niemal wszystkich wielkich marek. To wciąż jednak nie jest z punktu widzenia państwo to optimum, o którym pisałem. Wzorem jest model duński. Myślę, że w kolejnej kadencji przyjdzie czas na poszukanie alternatywy i zmianę tej ustawy. W tej kadencji, z punktu widzenia państwa, mieli kilka dużo ważniejszych i cenniejszych obszarów do załatania/poprawienia.
Trzeba też pamiętać, że żyjemy w kraju wojny plemion, w którym nawet guano płynące Wisłą - gdyby przeprowadzić sondaż wśród mieszkańców stolicy - zostanie ocenione jako umiarkowany sukces "ich" prezydenta. I na odwrót. Różne już ekipy rządziły i współrządziły (w sumie wszystkie), ale takich warunków do pracy i takiego wrzasku po każdym posunięciu nie było nigdy. Trudno w takich warunkach o merytoryczną pracę. Niebawem zakończy się jednak wyborczy czwórmecz, za chwilę
wybory parlamentarne (najważniejsze), potem jeszcze tylko prezydenckie. Sensacji raczej nie będzie. W 2020 do kolejnych wyborów będzie bardzo daleko, pan Kramek przeniósł się już z ulic na twittera, wygląda więc na to, że jedynym "zabitym" pod Sejmem w walce z okupantem pozostanie pan Diduszko. Czyli powinno się nieco uspokoić. Oby.