Temat poświęcony COVID, który zresztą sam założyłem został (słusznie) przez moderację zamknięty, ale wyjątkowo muszę coś napisać. Chyba przedwcześnie obwieściłem koniec pandemii bo los okazał się dla mnie bardzo przekorny i od tygodnia sam walczę z COVID... Zwolennicy szczepionek (co i ja tak myślę) powiedzą, że dzięki 3 dawkom nie znalazłem się (jeszcze) w szpitalu lub jeszcze nie zdarzyło się coś gorszego, a przeciwnicy powiedzą, że to właśnie szczepionka "zabrała" mi własną odporność lub po prostu nic nie dała... Ja się jednak trzymam tej pierwszej opcji i wiem, że zrobiłem coś co powinienem... Żeby jednak los znów się nie okazał przekorny, napiszę ostatecznie za jakiś czas jak się wszystko skończyło...
Zaczęło się momentalnie jak zwykłe przeziębienie, które myślałem, że szybko minie choć już pierwsze objawy były bardzo dziwne. Niby to co zwykle, ale inaczej... Pojawił się bardzo szybko ogromny ból gardła i migdałków. Tak ogromny, że w ciągu nocy spałem ok godziny czasu łącznie. Co 10 min się budziłem i zasypiałem na 10 min i tak w koło kilka godzin. Na 2 dzień punktowo zaczęły mnie bardzo boleć migdałki, węzły chłonne i ucho. Na 3 dzień częściowo nie słyszałem na jedno ucho (co mam do dzisiaj dyskmofort). Nie miałem gorączki tylko stan podgorączkowy, ale brałem duże ilości gripexu i to zbijałem. Przez jakieś 5 dni leczyłem się sam tymi gripexami i witaminami i stosowałem samoizolację... Ale w 5 dniu nie wiele mi co przechodziło. Właściwie nie spałem i nie jadłem bo straciłem apetyt... Generalnie sytuacja była fatalna. Zadzwoniłem po teleporadę i dostałem bardzo silny antybiotyk i dodatkowe lekarstwa. I od tego momentu jak zacząłem je brać mój stan zaczął się poprawiać... Tak więc sugeruję wszystkim, że jak im na 2-3 dzień nic nie przejdzie niech lepiej dzwonią po teleporadę. Bo jak wirus dojdzie do oskrzeli czy płuc może już być za późno, po za tym szkoda się tak męczyć... I sam nie wiem czy przypadkiem nie jest u mnie za późno.
A teraz sprawa administracyjna... W czasie teleporady lekarz momentalnie kieruje cię na test... Ja powiedziałem, że nie zamierzam się nigdzie ruszać i to nie dlatego, że mam jakieś widzimisię tylko dlatego, że nie byłem w stanie przejść po mieszkaniu... Jak potem doczytałem w necie, w takiej sytuacji sanepid wysyła man in white do ciebie
, ale u mnie było tak, że lekarz mi powiedział, że jak się nie przetestuję mam automatyczną kwarantannę... Ok. i tak nie mam siły na ruszenie się z domu... A teraz najbardziej idiotyczna sprawa... Dzwoni do ciebie sanepid i masz obowiązek pobrać na telefon apkę. Ok zrobiłem to myślałem, że ona w tle będzie po prostu pobierała geolokalizację... Ale okazuje się, że 2 razy na dzień dostaję powiadomienie, że mam 10 min. na zrobienie sobie selfie i wysłanie go. I oczywiście wszędzie, że to mój obowiązek itd itd. Nie wolno mi wyłączyć komórki, mam mieć włączony dźwięk 24h/dobę...
Czy tam kogoś na górze już totalnie porąbało ??? Człowiek walczy ostatkiem sił z chorobą i musi sprawdzać co chwilę powiadomienia ? Ma mieć włączony cały czas dźwięk gdzie dzwonią co chwila telemarketerzy ??? Tzn ja nie mogę się położyć i zasnąć tylko muszę pilnować komórki żeby wysłać im zdjęcie ??? To k. tylko chyba w tym chorym kraju takie rzeczy... Apka to powinna mnie pytać jak się czuję, sprawdzać niewtulanie temperaturę i saturację, a nie takie rzeczy !!! Oczywiście, że to też przez osoby, które mimo kwarantanny wychodziły z domu, ale geolokalizacja powinna być wytaczająca...
Oczywiście żeby było to jasne, ja mam głęboko wywalone na ta apkę i jak zobaczę to powiadomienię to reaguję, a jak nie to niech sobie przychodzą alerty. Czułem się tak źle, że mi było wszystko jedno czy tu przyjdzie do mnie nawet policja, bo zakładam, że jak nie wyślę pie...go selfie to gdzieś coś się odznacza... System jest chory i jak to w PL bardziej ma cię sprawdzać niż ci pomagać... No ok w apce są też funkcje zgłaszania pomocy np. w zakupach, ale te powiadomienia z hasłami, że to twój obowiązek robić selfie i mieć włączoną cały czas komórkę to absurd...
Podsumowując - dzisiaj mija prawie tydzień... Nie wiem czy nie złapałem zapalnie spojówek i wciąż mam szumy w uchu, ale generalnie stan się poprawił... Natomiast to co jest za mną to była najgorsza choroba od 20 lat i pierwsza
trójka najgorszych chorób w życiu. Mam nadzieję, że mi się już nie pogorszy (choć czytałem, że może być na jeden dzień dobrze, a potem totalny zjazd). Mimo, że nie miałem problemu z oddychaniem, mimo, że nie miałem gorączki to była to masakra. Przespałem, ale względnie tylko jedną, ostatnią noc... Jeśli bym nie miał 3 dawek szczepionki uważam, że leżałbym obecnie na SORze i walczył o życie skoro ze szczepionką przeszedłem takie piekło. Oczywiście napiszę też żeby znów nie prowokować przekornego losu, że jeśli mój stan się pogorszy i trafię do szpitala, wtedy będzie można poddać pod wątpliwość skuteczność szczepionki... Więc dam znać tu lub w swoim temacie jak ten będzie zamknięty... Oczywiście oby temat się nie przekształcił znów w jakieś bzdury antyszczepionkowe to w takim przypadku można go tez zamknąć. Napisałem tylko to co przeżyłem i przeżywam, żeby jak ktoś złapie COVID wiedział jak od strony praktyki wygląda to wszystko.... Jeśli łagodniejszy omikron i to po 3 szczepionkach na mnie tak podziałał to jest spora szansa, że bez rygorystycznego stosowania DDM w 1 i 2 fali i 2 szczepionek do czasu delty - to jak bym po prostu mógł umrzeć jakbym to złapał !!! I niestety są tysiące takich osób co miały wywalone na pandemię i już nie ma ich między nami...
Na wielki plus dla służby zdrowia odnotuję fakt, że w piątym dniu po kolejnej nieprzespanej nocy z totalnym bólem wszystkiego, niezliczoną ilością lekarstw i praktycznie brakiem posiłków... O 4:30 nad ranem wysłałem maila do swojej przychodni POZ gdzie poprosiłem o pilny kontakt w sprawie COVID i już o 14:30 bez dodatkowego umawiania zadzwoniłe do mnie lekarz. W ciągu 10 min. wystawił mi e-receptę (jak dotąd bardzo pomogła) i o 16 miałem już te lekarstwa... A czekałem na nie jak na zbawienie...