"Nie tylko Polska ma swojego Janowicza"
Pod takim tytułem można napisać książkę na setki stron. Podam dzisiaj jeden przykład i nie chodzi mi tutaj o styl, umiejętności czy dokonania ale własnie bardzo słabą psychikę która rujnuje tenisistów. Igor Sijsling, obecnie tenisista z 177 miejsca
ATP,a jeszcze w maju 2014 roku był na wysokim 52 miejscu. Od tamtego czasu można powiedzieć, że leci w dół jak kamień rzucony do studni głębinowej i nie ma dla niego ratunku. Holender ma 191 cm wzrostu, a co za tym idzie bardzo dobre podanie, a wiadomo jak ten element we współczesnym tenisie jest ważny. Kolejną dobrą bronią u niego jest forhend, bardzo solidny. Ma wiele zalet ale też i wad...Ale jeszcze z plusów coś!! Przecież Igor to wspaniały deblista który przy siatce czuje się fenomenalnie w końcu doszedł do finału
Australian Open z 2013 roku, wygrał w Atlancie, finał w Bogocie. Nie gra on dużo w grze podwójnej i niestety to też jest sporym błędem ponieważ po pięknym roku 2013 gość w 2014 roku ma bilans 5/11 a w 2015 4/6 (brak stałego partnera do gry).
Sijsling to gość który ma jeden z najgorszych bekhendów atakujących, u niego większość to slajsy, unika swojej słabszej strony. Oglądając go w akcji bardzo trudno zobaczyć aby 3 razy zaatakował bekhendem, ponieważ w większości to są właśnie slajsy. W każdym bądź razie masa niewymuszonych błędów i kopalnia punktów dla przeciwnika. Holender właśnie przegrał mecz w Orleans challenger, we Francji, na hali z Chiudinellim. Takie własnie mecze sprawiają, że nienawidzę (z jednej strony) tego sportu i nie ważne czy stawiałem na ten mecz czy nie (ale stawiałem). Pierwszy set to zwykła walka bez szału i przegrana Holendra gdzie w ostatnim gemie serwisowym Szwajcara miał 0:40 lecz przegrał 5 punktów z rzędu a co za tym idzie seta. W drugim secie Igor powinien się pakować do domu ponieważ przegrywał z przełamaniem lecz nastąpił cud i Chiudinelli opadł sił, przegrał 7:5. Lecz to co się wydarzyło w III secie woła o pomstę do nieba i nóż w kieszeni się otwiera.
Sijsling prowadził z przełamaniem 3:1, było po 30, kontrolował bardzo wyraźnie, przeciwnik coraz częściej już nie miał sił biegać lecz Holender przegrał gema i zrobiło się 3:3. W tym oto czasie Sijsling poprosił o przerwę medyczną ponieważ coś mu doskwierało z prawym nadgarstkiem/przedramieniem. Ze stanu 3:1 zrobiło się 3:6. Przez cały mecz nie było można dostrzec jakiejkolwiek kontuzji u Holender,a u Szwajcara wręcz odwrotnie ponieważ to on od trzeciego seta poruszał się coraz gorzej i grał z opatrunkiem na kolanie. Niby Sijsling później coś tam ruszał tym nadgarstkiem, nie biegał już do piłek....zostawiam to. Chodzi o to co poruszyłem na początku czyli o psychikę..Holender wykorzystał tylko 3 z 16 szans na przełamanie tj. 18%. Totalna patologia, tak jestem wk**wiony. Nie piszę tego ponieważ chcę się pożalić, ale moje błędy chcę przekazać innym, być może adeptom w świecie bukmacherstwa jeśli chodzi o
tenis. Nie stawiajcie nigdy na tenisistów którzy nie mają mocnych nerwów, na dobrą sprawę lekko idzie odstrzelić ze 30 z "tych lepszych". Jeśli Janowicz nic nie poprawi to wyląduje tak jak Sijsling,a niebawem to bardzo możliwe.