Witam. Kontynuując moją grę stawkowaniem FK, zastanawiam się jednocześnie nad jego sensem. W wątku, który cytowałem w swoim temacie, wypowiadają się, że wystarczy 33%, żeby być na plus. Sęk w tym, że nie wystarczy. Możemy mieć i 90% trafialności, a pójść z torbami. Grasz stawkowaniem dla kursu 1.8. Na 12stym etapie wtapiasz 4828j. Załóżmy, że masz owe 90% trafialności w ciągu 1k gier. I teraz zarobki zależą tylko od serii, jakie Ci się trafiały. Ale wystarczy seria załóżmy 8 spotkań bez trafienia, następnie raz trafisz, kolejna seria kilku spotkań bez trafienia i 4k jednostek w dupę. Za jakiś czas podobna i płyyyyyniesz aż miło. Moim zdaniem na razie idzie względnie dobrze z uwagi na rozegraną niewielką liczbę spotkań, dłuższe serie niepowodzeń nie miały jeszcze szansy pojawić się.
Tym samym pytanie: jaki masz procent trafialności? Jeśli ponad 50%, może korzystniej wyglądałaby grał "płasko"? O ile średnia granych kursów wychodzi ponad 2.06 (co po odliczeniu prowizji daje nam zarobek zgodny ze stawką graną). Przynajmniej nie narażasz się na żadne serie, które pewnego dnia przyjdą.
Pogram - zobaczę, aczkolwiek po głębszym namyśle dochodzę do wniosku, iż gra płasko wygląda mi korzystniej.