To teraz ja. Z Madem zapakowaliśmy renifery i pomknęliśmy w kierunku Mocarzewa. Trochę pokręciliśmy, ale z takim nawigatorem daliśmy radę.
Jak tylko zajechaliśmy to Włodek nas wypatrzył i od razu wzięliśmy się za zwiedzanie ośrodka. Wystarczy wejść żeby dzieciaki od razu do Ciebie leciały, więc na brak atrakcji nie mogliśmy narzekać. Pogadaliśmy trochę z dyrektorką ośrodka i później wypakowaliśmy wszystkie prezenty na salę gimnastyczną. Wszystko robiliśmy w konspiracji, tak żeby dzieciaki o niczym nie wiedziały.
Wskoczyliśmy w przebrania mikołaja, a Mad był chyba mile zaskoczony, że dla niego strój również się znalazł. Sami możecie ocenić, ale moim zdaniem do twarzy mu w nowej roli ????
Zaczęliśmy chodzić po salach i zwoływać wszystkie dzieciaki i czym wyżej wchodziliśmy to radość z każdym kolejnym piętrem była coraz większa. Może to wina ciśnienia :grin: Ostatnie piętro (dziewczyny) to był szał jak przy trafieniu jackpota w kasynie.
Weszliśmy w końcu na salę, Włodek nas zapowiedział, a później rozruszaliśmy trochę towarzystwo i zaśpiewaliśmy kolędy. Zapytałem się, czy wszyscy byli grzeczni, nikt do niecnych uczynków się nie przyznał, więc musieliśmy rozdać wszystkie paczki.
Osoby podchodziły indywidualnie, po tym jak zostały wyczytane, więc każda paczka to oddzielna historia. Uzdolnione wokalnie dzieciaki były skazane na przedstawienie nam swojego talentu, dopiero po tym mogły otrzymać swoją część.
Po wszystkim zdjęliśmy swoje kombinezony i w spokoju pogadaliśmy z Włodkiem i jego żoną, oczywiście w asyście dzieciaków. To tak na wypadek, gdyby opiekunowie zapomnieli nam o czymś powiedzieć ????
Mi najbardziej w pamięć zapadł chłopak, który nie odstępował nas na krok. Mylił notorycznie pana Darka z panem Maciejem, ale to nie o to tu chodzi. Chłopak ma niebanalne zainteresowania - lubi słuchać radia i odkurzać, z tego względu odkurzacz został przeznaczony właśnie na jego grupę.
Wykonaliśmy kawał dobrej roboty Forumek! Warto było zobaczyć te roześmiane twarze. Każda nawet drobna rzecz ich cieszy i tu nie chodzi o to, co było w tej paczce, ale o sam fakt. Cieszyli się z tego, że Mikołaj do nich przyszedł, a nie dlatego, że przywiózł prezenty. Dzieciaki potrafiły okazywać wdzięczność, w przeciwieństwie do wielu ich rówieśników, którzy mają normalne rodziny i chodzą do normalnej szkoły.
Historie wielu dzieciaków można przytaczać i naprawdę to wszystko daje do myślenia. Zastanówcie się jakbyście się czuli, jakby ze względu na swoją chorobę, rodzina by się Was wyrzekła? Trzeba mieć też świadomość, że wielu tych dzieciaków w normalnej rzeczywistości się nie odnajdzie i jeśli niektórzy im nie będą pomagać, to przepadną.
Stałem tak na tej sali, rozdawałem te prezenty i doszedłem do wniosku, że zrobiliśmy coś wielkiego. Ktoś mówi, że takie akcje nie zawsze mają sens. Że daje się tylko rybę, a nie wędkę. Tym, którzy tak mówią, polecam odwiedzić ten ośrodek. Prędzej zmienicie zdanie niż z niego wyjdziecie.
Po takich akcjach naprawdę masz wrażenie, że to co zrobiliśmy miało sens.
W poniedziałek jadę jeszcze do rodziny Mateusza. To ten kawaler, którego Mad trzyma na kolanach. Wtedy też podsumuję cała akcję.