tak jak większość osób przewidywała... to nie było sportowe spotkanie...
trener gości zamazał dobrze oczy swoją dzisiejszą wypowiedzą, szkoda tylko
kibiców przyjezdnych, którzy pojechali na spotkanie. Cóż pełna hala w domu
i możliwość świętowania na własnych śmieciach + około 90 tysięcy złotych
za bilety do podziału było kuszące. Obecnie trwa dogrywka, aczkolwiek mi się
wydaje, że to spotkanie już dawno się skończyło, po meczu dopiszę opis.
- - - -
Tyszanie zdołali przedłużyć finałową rywalizację pokonując na własnej tafli Comarch Cracovię 2:1. Gola na wagę zwycięstwa zdobył Ladislav Paciga, a na rozstrzygnięcie trzeba było czekać aż 9 kolejek rzutów karnych.
Takich emocji na lodowisku w Tychach chyba nikt się nie spodziewał. Na bramki trzeba było czekać ponad czterdzieści minut a o wszystkim zadecydowały rzuty karne, w których lepsi okazali się tyszanie, ale zacznijmy od początku. Cracovia przystąpiła do tego spotkania bardziej spokojna niż wczoraj. Zawodnicy nie grali tak agresywnie, ale mimo to mieli kilka groźnych sytuacji, z których obronną ręką wychodził Piotr Jakubowski. Z bardzo dobrej strony pokazała się tyska młodzież wielokrotnie zagrażając bramce Krakowa. GKS grając w osłabieniu przejął krążek, Tomasz Maćkowiak ruszył z indywidualną akcją jednak nie zdołał pokonać Radziszewskiego. – Ważne żeby dobrze grać z tyłu i przeprowadzać kontrataki. Wtedy na pewno padnie gol – komentował Mikołaj Łopuski.
Druga odsłona rozpoczęła się przy bezbramkowym remisie. W tej tercji swój popis rozpoczęli bramkarze, którzy wielokrotnie popisywali się znakomitymi obronami. Pokonać Rafała Radziszewskiego próbował Bagiński i Sokół, ale wynik wciąż pozostawał bez zmian. Na lodzie robiło się coraz bardziej nerwowo, a zawodnikom puszczały nerwy. Michał Kotlorz został faulowany przez Piotra Sarnika i zaczęła się mała bójka jednak sędzia szybko opanował sytuację. Tyszanie czekali na kontry i tak w 37 minucie Josef Vitek stanął w sytuacji sam na sam z Rafałem Radziszewskim, ale golkiper Krakowa nie dał się przechytrzyć. – Teraz najważniejsza jest trzecia tercja. Nie myślimy o kolejnych meczach i koncentrujemy się na niej. Mam nadzieję, że pojedziemy jeszcze do Krakowa i powalczymy o złoto – przekonywał Marian Csorich.
Można powiedzieć, że słowa tyskiego obrońcy okazały się prorocze, ale pierwsze trafienie w tym meczu zapisała na swoim koncie Cracovia. Po indywidualnej akcji Leszek Laszkiewicz otwarł wynik spotkania. Strata gola wyraźnie zmotywowała miejscowych, którzy coraz częściej atakowali bramkę Radziszewskiego. Do wyrównania mogło dojść już po dwójkowej akcji Woźnicy i Bagińskiego, ale i tym razem bramkarz „Pasów” zachował czujność. Na słowa pochwały zasłużył również Piotr Jakubowski, który wiele razy ratował swój zespół. Do wyrównania w 49. minucie doprowadził Josef Vitek, umieszczając krążek w bramce nad łapaczką Radziszewskiego. Kibice GKSu wyraźnie nabrali nadziei, że finałowa rywalizacja może się jeszcze przeciągnąć.
Trzeba przyznać, że dzięki świetnej dyspozycji obu bramkarzy nie udało się rozstrzygnąć tego pojedynku w regulaminowym czasie gry. Dogrywka również nie przyniosła rozwiązania, więc zawodnicy zaczęli się przygotowywać do rzutów karnych, które rozpoczęli gospodarze. To była gra nerwów, po cztery trafienia oddali Josef Vitek oraz Leszek Laszkiewicz. Emocje na trybunach były ogromne, a na rozstrzygnięcie trzeba było czekać aż 9 kolejek! Bohaterem spotkania został Ladislav Paciga, który zdobył gola na wagę zwycięstwa. Najlepszymi zawodnikami spotkania wybrani zostali obaj bramkarze – Rafał Radziszewski oraz Piotr Jakubowski. Teraz rywalizacja przenosi się do Krakowa, gdzie już w niedzielę zostanie rozegrane kolejne spotkanie.
GKS Tychy - Comarch Cracovia 2:1 (0:0, 0:0, 1:1, d.0:0, k.1:0)
0:1 Leszek Laszkiewicz (Grzegorz Pasiut) 42' 5/4
1:1 Josef Vitek 49' 4/5
2:1 Ladislav Paciga (decydujący karny)
GKS: Jakubowski – Kotlorz (2), Jakes (2); Bagiński, Šimíček, Woźnica – Sokół, Majkowski; Vitek (4), Garbocz, Paciga – Gonera, Csorich; Banachewicz, Galant, Witecki (2) – Śmiełowski, Gwiżdż (2); Mejka, Gurazda, Maćkowiak.
Cracovia: Radziszewski – Wajda, Kłys; L. Laszkiewicz, Słaboń, D. Laszkiewicz – Wilczek (2), Noworyta; Łopuski, Pasiut, Piotrowski - Witowski, Prokop; Kostuch, Dvorak, Martynowski - Šimka, Guzik (2); Sarnik (12), Rutkowski, Kosidło.
za sportowymifaktami
- - -
odnosnie jeszcze dogrywki, to aż śmiech niektórych ogarniał jak widzieli zawodników
gości, którzy albo nie trafiają w krążek, albo strzelają moim zdaniem specialnie w bramkarza...
cóż w Krakowie bedzie wielka feta i zapewne bardzo przekonywujące zwycięstwo.