Elmedin Omanić: Lotos faworytem, ale powalczymy o finał
Rozmowa z Elmedinem Omaniciem, trenerem Energi Toruń, która w poniedziałek wznowi rywalizację w półfinale PLKK z Lotosem Gdynia
- W poniedziałek czeka was ciąg dalszy rywalizacji w półfinale. Czy po blisko dwóch tygodniach przerwy można coś powiedzieć o formie obu drużyn?
- Byliśmy doskonale przygotowani na mecz tydzień temu. Teraz sytuacja się nieco skomplikowała, bo kontuzji doznała Magdalena Radwan. Już wcześniej mówiłem, że najgorsze co może spotkań drużyny na tym etapie rozgrywek to właśnie kontuzje. Magda ma skręconą kostkę. Nie jest to może specjalnie groźny uraz i powinna w niedzielę wybiec na parkiet, ale mieliśmy problemy na treningach. To w końcu jest nasza druga rozgrywająca w tej chwili.
- W koszykówce kobiecej wielką rolę odgrywa psychika. Czy ostatnie wydarzenia w Polsce mogą wpłynąć na formę zawodniczek?
- Nie sądzę, one jednak wiedzą o co grają i są skoncentrowane na meczach półfinałowych. Poza tym musimy pamiętać, że w obu zespołach kluczowe rolę pełnią jednak koszykarki zagraniczne, które z wiadomych względów będą nieco mniej przeżywały tragedię w Polsce. Krajowe zawodniczki mają z kolei duże doświadczenie i także powinny sobie z tymi emocjami poradzić.
- Lotos jest faworytem, to nie ulega wątpliwości. Ale zapewne ma Pan sposób, że pokonać go dwa razy we własnej hali?
- Nie ma co ukrywać, że to będzie szalenie trudne zadanie. Myślę, że nasz awans do finału byłby jedną z największych sensacji w historii ligi w Polsce. Co nie znaczy wcale, że jest nierealny. Mój zespół pokazał już nieraz w tym sezonie, że potrafi podjąć skuteczną walkę z teoretycznie mocniejszym przeciwnikiem i na pewno da z siebie wszystko. Bardzo ważny będzie zwłaszcza poniedziałkowy mecz, w którym zwycięstwo otwiera nam drogę do finału. W takiej sytuacji we wtorek będzie już wszystko możliwe.
- W składzie Lotosu są koszykarki, których szczególnie Pan się obawia? W pierwszych dwóch meczach rywalki były lepsza zwłaszcza pod koszem.
- Ten problem dotyczył przede wszystkim drugiego spotkania. O powodzeniu w zbiórkach nie decyduje tylko wzrost i forma pod tablicami, ale także koncentracja w obronie całego zespołu. Tego właśnie nam najbardziej wtedy zabrakło. A przecież przeciwko nam gra Ivana Matović, która moim zdaniem jest jedną z trzech najlepszych środkowych w Europie. Do tego Leciejewska, Phillips, Wright, my nie mamy zawodniczek z takim doświadczeniem, więc nie możemy sobie pozwolić na brak koncentracji.
- Pan ma już w dorobku dwa mistrzostwa Polski z Wisłą Can Pack Kraków. Jak do tego porównać ewentualny medal z Energą?
- W Toruniu po raz pierwszy w karierze trenerskiej nie miałem do dyspozycji zespołu walczącego o mistrzostwo, a drużynę, której celem był awans do play off. Do tej pory mam chyba w dorobku 12 albo 13 tytułów mistrzowskich, musiałbym sobie spokojnie policzyć. Tegoroczne wyniki z toruniankami sprawiają mi jednak wyjątkową satysfakcję. Chciałbym znaleźć się w finale, ale tak naprawdę pod względem oceny sezonu, nie ma to już znaczenia. Trzecie miejsce po rundzie zasadniczej, półfinał
ekstraklasy to rezultaty, za które tym dziewczynom należą się wielkie brawa.
- Na pewno Pan i wszystkie koszykarki bardzo liczycie na pomoc kibiców?
- Oczywiście. Pamiętam, jak zaczynałem pracę w Toruniu, wtedy na trybunach siadało 150-200 kibiców. Teraz na wszystkich najważniejszych spotkaniach mamy pełną halą, jest klub kibica, który szczególnie głośno nas dopinguje. Wiem, że jeszcze nigdy w Toruniu nie było takiego zainteresowania koszykówką kobiecą, kibice cały czas dzwonią do klubu z pytaniami o bilety. To bardzo ważne zwłaszcza dla koszykarek, im naprawdę zupełnie inaczej się gra, gdy czują za sobą wsparcie fanów. Możemy z naszej strony obiecać, że będzie walczyć do końca. Nawet, jak przegramy w pierwszym meczu w poniedziałek. Myślę, że warto te dwa widowiska zobaczyć na własne oczy.
pomorska.pl