Wbrew nowym przepisom firma bukmacherska oficjalnie sponsoruje rozgrywane w Zakopanem zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich. Po zakończeniu zawodów firma zamierza udowodnić polskiemu rządowi, że to on tak restrykcyjnymi zapisami łamie europejskie standardy.
Chodzi o francuską firmę
Bet-at-home prowadzącą hazardową działalność w internecie, która jest jednym ze sponsorów rozgrywanych właśnie pod Tatrami zawodów. Nieoficjalnie mówi się, że wyłożyła w Zakopanem blisko milion złotych. Stąd jej logo na numerach startowych wszystkich skoczków, w tym również Adama Małysza, a także na banerach ustawionych na skoczni.
Jednak zgodnie z obowiązującą od 1 stycznia 2010 r. ustawą hazardową takich napisów w Zakopanem nie powinno być. Wprawdzie sponsoring przez firmy
bukmacherskie jest dozwolony, ale pod warunkiem że nie prowadzą np.
kasyna lub pokera. Tymczasem na stronach firmy można brać udział w hazardzie na niemal wszystkie popularne sposoby.
Choć organizatorzy zawodów Pucharu Świata przed ich rozpoczęciem wiedzieli o zakazie, to nie zdecydowali się wycofać reklamy. I to mimo że na zawody przyjechał minister sportu Adam Giersz, a także wielu posłów i senatorów.
- Bo to nie my bezpośrednio wynajęliśmy powierzchnię pod reklamę, a zewnętrzna firma, z którą mamy umowę na pozyskiwanie sponsorów. To ona przyciągnęła do Zakopanego także tę firmę - wyjaśnia Lech Nadarkiewicz, dyrektor zakopiańskich zawodów.
Nieoficjalnie w biurze zawodów można usłyszeć, że tak restrykcyjny zapis wprowadzony przez polski rząd to absurd.
- Bo przecież w tym samym czasie w Austrii rozgrywane są mistrzostwa Europy w piłce ręcznej transmitowane przez telewizję. Widzimy reklamę tej samej firmy co w Zakopanem. I to już jest legalne, bo napis namalowano w Austrii, a nie w Polsce, choć oglądają go także kibice w naszym kraju i to wieczorami w porze największej oglądalności. To jest chore. Ministerstwo powinno się chyba zastanowić, jakiego knota stworzyło. Ale nie chcemy się z nimi wykłócać, od tego są prawnicy - usłyszeliśmy od członka Polskiego Związku Narciarskiego. Podobne zdanie ma firma
Bet-at-home.
- Polskie Ministerstwo Finansów nie jest wyrocznią. Mamy opinie prawne stwierdzające, że zapisy ustawy hazardowej są niezgodne ze standardami europejskimi. Dlatego nie zdjęliśmy naszego logo z numerów startowych skoczków czy z banerów na stadionie. Zdaję sobie sprawę, że narażamy się na spór prawny z Ministerstwem Finansów, ale jesteśmy gotowi odeprzeć zarzuty - powiedział wczoraj "Gazecie" Robert Raszczyk z polskiego oddziału
Bet-at-home.
Ministerstwo Finansów zapowiedziało, że wszczęcia postępowania można się spodziewać tuż po złamaniu zakazu reklamowania internetowego hazardu, czyli zaraz po zakończeniu trwających do soboty zakopiańskich zawodów. Za złamanie zakazu przez organizatorów grozi grzywna od 700 tys. do 1,2 mln zł.