Los Angeles Clippers - Indiana Pacers
Typ:
- Clippers@1,50
Wracając samolotem z Texasu, aż zakrztusiłem się kawiorem, gdy zobaczyłem, jaki prezent wystawili oddsmakerzy na nocną ofertę NBA. Wygrana Clippers jest lokatą, co oczywiście oznacza, że stawkuję ją całym swoim okazałym bankrollem.
Mecz popularnych "Scyzoryków" z "Tempakami" z Indiany (od angielskiego słowa Pace, czyli tempo) ma za mocnych faworytów tych pierwszych. Zespół Vina del Nigro pewnym krokiem zmierza po tytuł NBA, nic w tym dziwnego. Pozostałe zespoły z konferencji wciąż goją rany po stratach, jakich doznały w ostatnich latach. Odejście O'Neala z Lakers, Davida "kaprala" Robinsona z San Anotnio czy wreszcie Stoudemire'a z Phoenix sprawiło, że konkurencja w tej konferencji znacznie się osłabiła. Popularne "Flop City" z bilansem 49-25 zalicza historyczny sezon, ostatnio jednak przytrafiły się 2 porażki. Najpierw pechowa przegrana ze wspomnianymi "Ostrygami" z San Antonio, następnie porażka z Houston Rockets. Podejrzewam jednak, że było to spowodowane faktem, iż Clippers, którzy jak wiadomo walczą o prym w Los Angeles, po prostu puścili spotkanie zawodnikom Houston, by ci nie oddali miejsca na korzyść "Jezioraków". Dziś jednak o podobnych występkach nie może być mowy. Clippers przed własną publicznością (choć może jest to też publika Lakers) miażdżą większość napotkanych rywali, i to dosłownie. Ostatnio doszło bowiem do tragedii, kiedy to DeAndre Jordan wbił w parkiet Brandona Nighta, zabijając go na miejscu. Niemniej jednak efektowna paczka została zaliczona a Clippers dopisali wtedy jedno z wielu zwycięstw na własnych śmieciach.
Pacers to drużyna własnego parkietu i ich wygrana w odległym Los Angeles byłaby szokiem, zwłaszcza, po tak długiej i męczącej podróży. Zespół na pewno przeżywa traumę, po tym jak okazało się, że w dalszej części sezonu nie pomoże im Danny Granger, najlepszy koszykarz drużyny. Pacers póki co jeszcze się trzymają, wygrywając kolejne mecze, jednak ich zjazd w ligowej tabeli jest nieunikniony. Ostatnią dobrą passę goście zawdzięczają łatwemu kalendarzowi, można powiedzieć także, że limit wygranych wyjazdowych w tym sezonie już wyczerpali. Mając w składzie tak nieobliczalnych zawodników jak Lance Stephenson, czy Tyler Hansbrough, czyli Pscyho-T (ksywka mówi sama za siebie) zespół ten nie może być odbierany jako realne zagrożenie dla idealnie ułożonych Clippers, gdzie dyrygentem jest sam Chris Paul, określany przez niektórych jako mieszanka Michaela Jordana, Magica Johnsona i Jameera Nelsona, czyli zawodnik kompletny niczym wytrawne wino. Krążą także słuchy, że Pacers mogą puścić gospodarzom spotkanie. Ich sytuacja w konferencji wschodniej jest stabilna, natomiast ogólnie wiadomym jest, że pieniądze coraz bogatszych Clippers przydałyby się w skromnej kasie "Tempaków". Niemniej jednak nawet w normalnej sportowej rywalizacji los gości jest przesądzony. Do usłyszenia po wygranej Clippers, tymczasem udaje się na popołudniowego golfa, elo!
PS: analiza jak i typ jest małym primaaprilisowym żartem, mam nadzieję, że nikt się burzyć nie będzie ;-)