No i niestety ten sam finał co przez ostatnie 3 lata, a już naprawdę narobili mi nadziei Bostończycy...Co do samych meczów finałowych to chyba pierwsze 6 spotkań to zdecydowane zwycięstwa gospodarzy danych spotkań. No wyglądało to bardzo kiepsko jeżeli chodzi o same emocje bo często kończyły się już po 1 połowie albo po 3 kwarcie. Potem przynajmniej w parze GSW vs Rockets się to fajnie wyrównało. Generalnie to Rakiety i tak mnie zaskoczyły, bo naprawdę grali rewelacyjnie w obronie, czego się nie spodziewałem po nich. Chociaż wiedziałem, że mają niezłych defensorów to nie spodziewałem się że aż tak utrudnią robotę gwiazdom z GSW. Jak dla mnie to jednak GSW grało naprawdę słabo. Wiem, że gra się tak jak przeciwnik pozwala, ale tam coś w pewnych momentach przestawało funkcjonować. Mam tu na myśli ruch bez piłki, ball movement to było tragiczne. W meczach po 14 asyst i gra izolacyjna pod Duranta...Czegoś takiego u nich nie widziałem. Nie wiem czy to ta postawa Houston ich zaskoczyła czy po prostu wyczerpuje się pewna formuła. A może to też brak Iguadali tak na nich wpływa, bo reszta musi więcej pracować w obronie. Tak naprawdę uratowała ich tylko i wyłącznie kontuzja Paula oraz tragiczne przestoje Houston i te ich durne cegły za 3 pkt...Na to się nie dało patrzeć, bo aż oczy mi krwawiły z jakich pozycji oni rzucają i jakie kolejne cegły lecą w stronę kosza. Chociaż z drugiej strony cieszę się, że nie były to pojedynki na strzelanie, jak w zeszłorocznych finałach gdzie widziałem wyniki 135:125...to były jakieś kpiny. W tym finale naprawdę liczę też na obronę, chociaż do końca nie jestem przekonany czy tak będzie.
Co do Bostonu to tutaj po prostu zabrakło doświadczenia i zimnej krwi. W meczu nr 7 w pewnym momencie zaczęli im odskakiwać i Clevland nie miało pomysłu na grę. Wtedy właśnie w tej 2 kwarcie powinni ich dobić o odskoczyć na co najmniej 20pkt czego jednak nie dokonali i zapłacili za to później. Końcówka to już straszna padlina w ich wykonaniu i ceglenie tych durnych trójek, zamiast wejść pod
kosz i dograć do Horforda. Powinni zdominować pomalowane i dałoby to zdecydowanie większe szansę na zwycięstwo, podobni powinno zagrac Houston, gdzie akcje pick@roll siały spustoszenie w 1 połowie po stronie Warriors. A potem jakby im odcięło prąd w mózgu albo to raczej przez Mike Di3Antoniego, który uparcie trzymał się tych swoich trójek.
Koszykówka to przewidywanie wydarzeń boiskowych również w trakcie trwania spotkania, co świetnie wykonywali Warriors, gdzie w 3 kwarcie od 3 meczu praktycznie miażdżyli rywali i potem spokojnie kontrolowali tempo meczu. To jest właśnie mistrzowska ekipa, która pomimo słabszej dyspozycji potrafiła z tego wyjść obronną ręką.
Co do samego finału to mam dwa scenariusze na to wydarzenie. Jeden zakłada pogrom ze strony Warriors i oddanie 1 meczu, co już robili we wcześniejszych rundach, żeby to zakończyć u siebie. Mają wszystko po swojej stronie. Jednak drugi scenariusz zakłada bardziej wyrównane pojedynki. Nawet 4:3 może tutaj być. Warriors wcale nie grali nie wiadomo czego w meczach z Houston i Rockets udowodnili, że dzięki świetnej dyspozycji w obronie są w stanie ich pokonać. Tutaj podobnie musi zagrać Clevland i jednak mam duże wątpliwości czy są w stanie dorównać w obronnej grze Rakietom. PJ Tucker, Paul, Ariza, tam nawet Harden czy Gordon dobrze bronili na nogach. Wytrzymywali tempo gry Wojowników. I tutaj największe problemy może mieć Cavs, bo jak Warriors poczują krew i zaczną grać szybko to Cavs nie ma szans. Clevland musi znowu spowalniać, jak to gra przez cały czas, izolacja, bronek wchodzi pod
kosz i rozgrywa albo trafia. Taka durna, ale i prosta taktyka, do pożygania. Jest to trochę nużące, ale te finały mogą tak wyglądać i mogą to być jedna z najnudniejszych finałów w historii. Widzę tutaj szansę w pierwszych dwóch meczach dla Cavs bo nie zagra Iguadala, przynajmniej w tym 1. To jest świetny obrońca na Bronka i na pewno trochę by go zastopował. Tutaj dużą rolę też odegra zmęczenie, bo nie wierzę że to się nie odbije w pierwszych meczach. Obie drużyny musiały dać maksa z siebie w tych 7 meczach finałów. Bronek nawet nie odpoczywał i słaniał się na nogach grając przez 48 minut. A z Warriors nie zapowiada się żeby mógł sobie poodpoczywać oraz dodatkowo będzie musiał bardziej angażować się w obronę, gdzie w meczach z Bostonem sobie po prostu odpuszczał pewne sytuacje żeby zachować siłę na akcje ofensywne. Ja stawiam jednak 4:2 dla GSW i naprawdę nie wiem co by musieli odwalić żeby przegrać z Cavs (sorry z LBJ) No dobra po tym co zobaczyłem po stronie LBJ to naprawdę jest w stanie dokonać wszystkiego, nawet wygrać finały, nic mnie nie zdziwi.