Pewna podrzędna, zapuszczona firma miała mieć kontrolę. Szef przychodzi do swojego pracownika i mówi:
-Waciak, będziemy mieli kontrolę. Ubierz się ładnie i ich oprowadź, może nie dostaniemy żadnej kary. Waciak na to odpowiada:
-Spokojnie szefie, ja to załatwię. Szef trochę wystraszony zgodził się, gdyż niewiele miał do stracenia. Przyjeżdża kontrola, panowie w czerni wychodzą ze służbowego auta, patrzą na Waciaka i mówią:
-Waciak! Stary sku****nie, co u ciebie? Kopę lat!
Poszli z Waciakiem na zaplecze, wypili flaszkę, kontrola w 100% zaliczona. Szef mówi:
-Nie no, Waciak, takie plecy? A Waciak na to:
-Szefie to jest nic. Ja osobiście znam prezydenta.
-Nie no, Waciak, teraz przesadziłeś. Rozumiem jakichś inspektorów, ale gdzie prezydenta?
Żeby nie być gołosłownym jadą do Warszawy, willowa dzielnica, wychodzi prezydent i patrząc na Waciaka krzyczy:
-Waciak! Stary sku****nie, co u ciebie? Kopę lat!
Poszli do domu, napili się razem, szef po wszystkim z podziwem:
-Nie no, Waciak, ty prezydenta znasz? Ale plecy! A Waciak na to:
-Szefie, to jest nic, ja osobiście znam
Bila Gates'a.
-Nie no, Waciak, teraz przesadziłeś, rozumiem komisję i prezydenta, ale gdzie właściciela Microsoftu?
Najłatwiejsza droga do sprawdzenia, lecą do stanów, znajdują rezydencję BG, ochroniarz wpuszcza ich a Bill widząc Waciaka zaczyna mówić:
-Waciak! You old ma***ucker! What's up?!
Weszli do rezydencji, wypili flaszkę, a szef z podziwem:
-Nie no, Waciak, sam Bill? Takie plecy! A Waciak na to:
-Szefie, to jest nic, ja osobiście znam papieża. Szef odpowiada:
-Nie no, Waciak, teraz już naprawdę przesadziłeś. Rozumiem komisję, prezydenta, wielkiego Billa, ale gdzie papieża? Ty nawet do kościoła nie chodzisz.
No ale polecieli do Watykanu, plac świętego Marka (poprawcie mnie jak nie tego świętego, bo nie pamiętam, w każdym razie tam gdzie papież w oknie odprawia mszę), ludzie stoją, papież w oknie (pozdrawiam was ciule itp ???? ), Waciak przeciska się przez tłum i wchodzi do budynku, szef cierpliwie czeka. Nagle w oknie pojawia się obok papieża, ten przytula Waciaka, ludzie na placu wiwatują. Waciak patrzy w tłum, dostrzega szefa, ten nagle zemdlał. Zabrał go do szpitala, cuci i pyta:
-Szefie, co się stało?
Ten mu odpowiada:
-Jak się okazało, że znasz papieża, to się nawet nie zdziwiłem. Ale jak podeszła do mnie grupa eskimosów i się zapytała, co to za koleś w białym stoi w oknie obok Waciaka to nie wytrzymałem.