Mi w pamięci utkwił znów inny zakład, który został puszczony za naprawdę małego dzieciaka w Profesjonalu. Historia wygląda tak, że sąsiad (zwany potocznie wujkiem z racji tego, że nasze rodziny bardzo często się odwiedzały i utrzymywały bardzo dobry kontakt) zaczął od jakiegoś czasu grać u buka i puszczać kupony. Nie wiem dokładnie czy to był początek mojej "kariery" z przygodami bukmacherskimi ale w każdym bądź razie ten zakład zapamiętałem na długo. Ja jako, że od małego byłem strasznie zainteresowany piłką nożną, a wujek przeglądał legendarną gazetkę z Profesjonala postanowiłem, że pożyczę ją na chwilkę i pójdę do swojego ojca żeby mu o tej fantastycznej sprawie opowiedzieć. Okazało się, że Tata w młodości również coś tam stawiał i nie jest to dla niego temat całkowicie obcy (chociaż wcześniej wyglądało to trochę inaczej) i postanowił wysłać sobie kupon. Ja jako, że bardzo byłem podjarany całą ideą zarabiania na swojej wiedzy sportowej również zacząłem grać kupony, które stawiał mi Tata w punkcie w mieście - oczywiście za szałową stawkę 2zł, a każdy jeden kupon to była wielka taśma. Nie ukrywam, że to mogło być jeszcze trochę wcześniej niż data samej historii.
Przechodząc do meritum mamy sezon 2003/2004 gdzie na hiszpańskich boiskach króluje Valencia, która w tamtym sezonie zdobyła Mistrzostwo Hiszpanii. Ja w tym momencie mam całe 10 lat i puszczam swoją legendarną tasiemkę, która składa się z różnych typów, a wieńczy ją właśnie spotkanie Valencia - Racing Santander gdzie murowanym faworytem do zwycięstwa jest Valencia. Jestem prawie pewien jeśli pamięć mi nie szwankuje, że Racing znajdował się wtedy albo na ostatnim, albo na przed ostatnim miejscu w lidze, a Valencia ciągle była na czele. Spotkanie z kategorii peffek, sama wygrana z mojej młodzieńczej taśmy miała wynieść ok. 250zł - co jak na dzieciaka w tym wieku jest sumą OGROMNĄ (mówimy przecież o czasach gdzie za 1zł mogłeś na boisku kupić sobie oranżadę i chipsy). Ja już pewny swego, podniecony i podjarany na maksa mówię rodzicom, że nie ma opcji, że nie weszło i jestem bogatszy o 250zł.
Historia kończy się tak, że wstaje rano sprawdzić wynik (prawdopodobnie na telegazecie u wujka) i widzę wynik 2:1 dla Racingu Santander. Cały świat wtedy dosłownie runął, bo marzenia były tak dosłownie blisko.
Ten zakład zapamiętałem najbardziej ze wszystkich chociaż stawką było całe 2zł.