Problemem jednak moim zdaniem nie jest kompletny brak doświadczenia międzynarodowego Fornalika. Problemem w największym stopniu jest to, że Fornalik tak jak i Smuda szybciutko może stać się marionetką w rękach PZPNu i zaraz będzie powrót do punktu wyjścia. Należy wziąć pod uwagę jedną najważniejszą rzecz - w klubie Fornalik dobrał sobie sztab trenerski wg własnego uznania. Piechniczek od razu zaznaczył, że ma nadzieję, iż nowy selekcjoner skorzysta z narzuconego mu sztab trenerskiego. Smuda też chciał wziąć swoich, a i tak dostał PZPNowskich ludzi.
Szczytem hipokryzji jest jednak stwierdzenie, że "mamy złe wspomnienia z zagranicznymi trenerami". Błagam was wszystkich - jakie doświadczenia ma PZPN z zagranicznymi trenerami? Beenhakker będący z dala od wielkiego futbolu już kupę lat? Nie róbmy sobie jaj. Problemem w wypadku zagranicznego szkoleniowca byłoby po pierwsze: brak komunikacji z prezesem ze względu na język, po drugie: ów szkoleniowiec nie dałby sobie niczego narzucić, po trzecie: taki trener byłby poza wszelkimi układami. Nie byłby więc sterowalny, a o kogoś takiego PZPNowi chodzi.
Siatkówka już kolejny rok z rzędu prezentuje dobry, jak nie bardzo dobry poziom. I to ciągle przy zagranicznych trenerach. I tym zagranicznym trenerom nie przeszkadza brak znajomości polskich realiów. Owszem, było raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze był jakiś poziom utrzymany. A w piłce? W piłce dowiadujemy się od Pana Piechniczka o wyższości nożnej nad siatkówką, bo przecież 30 i 40 lat temu... Tylko, co to kogo obchodzi było w 74 czy 82, skoro w XXI wieku na 6 wielkich imprez piłkarskich wzięliśmy udział w zaledwie 4, ani razu przy tym nie awansując z grupy i na 12 spotkań wygraliśmy zaledwie 2, 3 zremisowaliśmy, a w 7 spotkaniach polegliśmy z kretesem. Ale nie zapominajmy, że przecież 30 i 40 lat temu... I oczywiście była to zasługa polskich trenerów.
Brawo, brawo i jeszcze raz brawo. Czekajmy dalej.