Za nami pierwszy trening przed
Grand Prix Australii. Najszybszym kierowcą podczas tej sesji okazał się
Robert Kubica (Renault), który był o 0,2s szybszy od Nico Rosberga (Mercedes) oraz o prawie 0,6s szybszy od Jensona Buttona (McLaren). Polak cały czas plasował się w czołówce i systematycznie poprawiał swoje czasy, najlepszy rezultat osiągnął podczas swego przedostatniego wyjazdu na tor.
Tradycyjnie po zapaleniu się zielonego światła wszyscy kierowcy wykonali okrążenia instalacyjne, po których zjechali do boksów. W tym momencie zaczęło się oczekiwanie na to, aż ktoś nagumuje nieco tor. Oczekiwanie to po około piętnastu minutach przerwał Bruno Senna (HRT). Jako pierwszy przejechał on również okrążenie pomiarowe osiągając czas 1:37,989. Na torze w tym czasie pojawili się również kierowcy Virgin Racing.
Przedstawiciele czołowych ekip wyjechali na tor po nieco ponad 30 minutach oczekiwania, a jako pierwszy z nich czas ustanowił Lewis Hamilton (McLaren), poprawiając rezultat Senny o niemal 8 sekund. Brytyjczyk przejechał swoje pierwsze pomiarowe okrążenie w czasie 1:30,076.
Na swoim 4 okrążeniu w tarapaty wpadł Kamui Kobayashi (Sauber). Młody Japończyk ściął zakręt numer 11 rozpoczynający 3 sektor, uderzył w pachołek, urwał połowę przedniego skrzydła i zaliczył wizytę na poboczu przy zakręcie 12. Ponieważ na torze pozostało sporo szczątków na 49 minut przed końcem sesji wywieszono czerwoną flagę. Sesję wznowiono po kilku minutach, gdy uprzątnięto tor. Kierowca Saubera może jednak mówić o dużym szczęściu, ponieważ po wypadnięciu z toru w tym samym miejscu dość poważny wypadek zaliczył dwa lata temu Timo Glock.
Piętnaście minut później na torze po raz kolejny pojawiła się czerwona flaga, a spowodował ją nie kto inny jak... Kamui Kobayashi, w którego bolidzie tym razem po prostu odpadło całe przednie skrzydło. Japończyk znalazł się przez to w dość trudnej sytuacji, lecz udało mu się wyhamować z dużej prędkości na poboczu przy trzecim zakręcie. Był to dla niego oczywiście koniec jazdy.
Na prowadzeniu w tym momencie znajdował się Jenson Button (McLaren) z czasem 1:27,482. Kilkanaście minut później na czoło wysunął się
Robert Kubica, który wykonał krótki przejazd i jako pierwszy zszedł poniżej 1 minuty i 27 sekund (1:26,972). Jak się później okazało był to najszybszy czas tej sesji.
Na 10 minut przed końcem sesja zakończyła się również dla drugiego z kierowców teamu Petera Saubera – Pedro de la Rosy. Hiszpan zatrzymał się w pierwszym sektorze, a jego bolid został zepchnięty z toru. Zespoły uważane obecnie za najsilniejsze w stawce – Ferrari i Red Bull nie włączyły się tym razem do walki o pierwsze miejsce, jednak równa jazda na przestrzeni całej sesji pozwoliła uplasować się kierowcom tych ekip w czołówce. Warto wspomnieć też o Michaelu Schumacherze, który był w tej sesji zdecydowanie wolniejszy od swojego partnera – Nico Rosberga. Notował on co prawda w miarę równe czasy okrążeń, jednak stracił do młodszego Niemca niemal 1,4s.
Godną pochwały postawę zaprezentowały dziś nowe zespoły, których kierowcy wykazali się dużą aktywnością na torze i regularnie poprawiali swe osiągi. Po raz kolejny nie obyło się bez problemów i po raz kolejny ich przyczyną były głównie układy hydrauliczne.
Cała sesja przebiegała raczej spokojnie, jednak nie obyło się bez kilku piruetów, które przytrafiły się między innymi Witalijowi Pietrowowi (Renault) oraz Jarno Trullemu (Lotus). Młody Rosjanin wpadł z dość dużym impetem na tarkę, co spowodowało, że z jego bolidu posypały się drobne części. Jego pojazd nie został poważnie uszkodzony i Pietrow był w stanie dojechać do boksów.
Najszybszym kierowcą drugiej sesji treningowej był Lewis Hamilton (McLaren), który zszedł z czasem, jako jedyny w piątek, poniżej 1 minuty i 26 sekund. Brytyjczyk dokonał tego w pierwszej połowie sesji, zanim zaczął padać deszcz. Tuż za nim uplasowali się Jenson Button (McLaren) oraz Mark Webber (Red Bull), będąc jednym z nielicznych kierowców, którzy poprawili swój czas w końcówce treningu.
Robert Kubica (Renault) był tym razem jedenasty.
Drugi trening rozpoczął się w nieco odmiennych warunkach niż te, które widzieliśmy podczas pierwszego, a mianowicie nad torem pojawiły się przelotne opady deszczu. Kierowcy rozpoczęli więc bardzo ostrożnie, a zespół Force India spróbował nawet wyjazdu na tor na oponach przejściowych, które zostały założone w bolidzie Adriana Sutila. Było jednak zbyt wcześnie na takie posunięcie i Niemiec szybko wrócił do boksów.
Wszelkie opady ustały bardzo szybko i kierowcy powrócili na tor. Po raz pierwszy podczas tego weekendu wykorzystane zostały miękkie opony, co sprawiło, że już po 30 minutach osiągnięcie Roberta Kubicy z pierwszej sesji zostało poprawione przez Lewisa Hamiltona o prawie 1,2s (1:25,801). W tym samym czasie na końcu prostej start-meta zatrzymał się Karun Chandhok (HRT), którego bolid uległ awarii tuż po wyjeździe z boksów. Hindus w wywiadzie dla BBC powiedział, że w jego bolidzie zepsuła się skrzynia biegów, jednak nie wiadomo jeszcze, jakie podłoże miała ta awaria.
Po nieco ponad pół godzinie, po raz kolejny zaczęło padać. Tym razem rozpadało się na dobre, co spowodowało, że tor stał się momentalnie mokry, a wszyscy kierowcy zjechali znów do alei serwisowej. Trudne chwile przeżywał Jaime Alguersuari (STR), który musiał przejechać pełne okrążenie na miękkich oponach po mokrym torze. Nie zniechęciło to młodego Hiszpana i 10 minut później powrócił na tor, jednak tym razem w jego bolidzie zostały założone opony przejściowe. W jego ślady poszli również inni kierowcy. Czasy, które osiągali byłe jednak o około 13-14 sekund gorsze niż te osiągane na suchej nawierzchni. Godna odnotowania była też aktywność Alguersuariego, który przebywał prawie cały czas na torze i przejechał łącznie 43 okrążenia.
Kilku kierowców, w tym Schumacher i
Kubica, zaczęło narzekać po pewnym czasie na ziarnienie opon, ponieważ tor okazał się wkrótce zbyt mokry, by jeździć na oponach przeznaczonych na suchy tor, a zarazem zbyt suchy dla opon przejściowych, przez co te niszczyły się bardzo szybko. Niemniej kilku kierowców – Alguersuari, Buemi,
Kubica i Pietrow – wykonało na tych oponach dłuższe przejazdy i wygląda na to, że udało im się przezwyciężyć problemy z ich degradacją.
Na 15 minut przed końcem sesji większość kierowców powróciła na tor, który był już tylko wilgotny. Użyte zostały po raz kolejny opony na suchą nawierzchnię, jednak czasy czołówki z pierwszej połowy sesji były cały czas niezagrożone. W końcówce przygodę zaliczył Sebastian Vettel (RBR), który wylądował na poboczu między zakrętami numer 6 i 7 po tym, jak podczas hamowania wyjechał tylnym kołem poza tor i obróciło jego bolid. Niemiec powrócił na tor i zdołał dojechać do boksów.
Tuż przed zakończeniem treningu pojawił się również problem tłoku na torze oraz problemów z omijaniem wolniejszych bolidów, zwłaszcza jeśli taki pojawił się w ostatnim sektorze. Pedro de la Rosa (Sauber) w ostatnich sekundach sesji aż trzykrotnie utrudnił życie swoim rywalom, będąc od nich sporo wolniejszym.
Kierowcom Ferrari oraz Sebastianowi Vettelowi nie poszło tym razem tak dobrze i uplasowali się oni w dole stawki, wyprzedzając jedynie kierowców nowych teamów oraz jeżdżącego ciężkim bolidem Jaime Alguersuariego. Ta sesja nie była tak udana dla nowych ekip, jak pierwsza, a zwłaszcza dla HRT, ponieważ zawodnicy tego zespołu nie zdołali, podobnie jak Lucas di Grassi (Virgin), wykonać ani jednego okrążenia pomiarowego.