Jeżeli mówimy o tym, że Atletico przez cały sezon dużo bardziej zasłużyło na wygraną, a Real miał głównie szczęście to w takim razie w finale nie pozostało nic innego jak to udowodnić. A Atletico moim zdaniem w żadnym stopniu tego nie zrobiło. Pokazali jak zwykle wolę walki i zaangażowanie, ale niewiele poza tym. Wypracowali sobie karnego, strzelili gola i to by było na tyle przez cały mecz. Nie oglądałem jeszcze skrótów dlatego mogę o jakiejś sytuacji nie pamiętać, ale nie potrafię sobie przypomnieć żadnego innego poważnego zagrożenia. Gol na 1-1 to w mojej opinii maksimum na jakie zasłużyli W TYM MECZU. Nie widzieliśmy ani najlepszej wersji Realu (jak zresztą przez 90% sezonu) ani najlepszej wersji Atletico. A mimo to to Real miał znacznie więcej groźnych sytuacji (m.in. Casemiro, Benzema, Bale i Vazquez już chyba przy remisie) i powinien był zamknąć mecz sporo wcześniej. Dość powiedzieć, że do karnych to Oblak mógł być uważany za głównego bohatera meczu. Więc jeśli zestawimy te sytuacje z golem z minimalnego spalonego i karnym dla Atleti to nie uważam, że Real miał w tym meczu więcej szczęścia. Moim zdaniem TEN MECZ wygrała drużyna po prostu minimalnie lepsza.
A co do Atletico to ja w pełni rozumiem rozgoryczenie ich fanów (bądź po prostu anty-fanów Realu, bo tych standardowo zapewne więcej). Gdzieś w głębi serca było mi naprawdę szkoda Atleti. Jako kibic Realu nie darzę ich jakąś nienawiścią i bardzo szanuje ich osiągnięcia, filozofię i zazdroszczę kibiców. Gdyby grali z kimkolwiek innym w finale prawdopodobnie bym im kibicował. Napisali w tym sezonie piękną historię eliminując w świetnym stylu Barce i Bayern, ale w finale im tego zabrakło. Pracowali cały sezon na ten wieczór lecz nie trafili z dyspozycją dnia- byli słabsi niż zwykle i w mojej opinii byli słabsi tego wieczoru od swojego rywala. I to przez to przegrali, a nie przez pecha, szczęście, sędziego, Pepe, Florka czy jeszcze inne cuda.