Dawno przed zbliżającym się Klasykiem nie widziałem tak przesadzonych kursów. Sprawa jest banalnie prosta - kurs na Real Madryt to value, kurs mocno przeszacowany, podyktowany listopadowym 4:0 na korzyść Barcelony na Bernabeu, sytuacją punktową w lidze oraz zwykłym faktem, że Blaugrana to obecnie najlepsza drużyna świata. Szkopuł w tym, iż
piłka nożna - a zwłaszcza
El Clasico - to coś więcej niż statystyki i wydaje mi się, że widzę więcej, aniżeli bukmacherzy.
Zacznę od Barcelony. Barca wygrała już ligę (nieoficjalnie - oficjalnie będzie za kilka kolejek), oczekuje na finał Pucharu Króla. Jednak jest coś jeszcze. Ćwierćfinał Ligi Mistrzów. Następne dwa tygodnie to - dotychczas - najważniejszy moment w sezonie dla zespołu Luisa Enrique. Kolejny krok na drodze ku przejściu do absolutnej historii - obronieniu Ligi Mistrzów i, być może, drugiej potrójnej koronie z rzędu. Co chcę przez to powiedzieć -
wtorkowy mecz na Camp Nou będzie najważniejszym meczem w sezonie dla Barcelony. Być może będą jeszcze ważniejsze, ale na ten moment jest to - powtórzę - najważniejszy mecz w sezonie. Klasyk Klasykiem, ale zastanówmy się - czy Barca pójdzie na noże, będzie wypruwała sobie żyły, aby za wszelką cenę zwyciężyć z Realem kosztem utraty sił przed meczem z Atletico? Nie sądzę. Warto dodać do tego fakt, iż Atleti gra cztery godziny wcześniej stosunkowo łatwy mecz z Betisem, co raczej nie wyeksploatuje pitbulli Simeone. Dochodzi do tego aspekt, iż Enrique wcale nie musi wystawiać najmocniejszego składu, nie mówiąc już o tym, że
Alba skręcił staw skokowy, a
Mathieu wypada na cztery tygodnie po urazie łąkotki, co otwiera autostradę na prawej stronie dla Garetha Bale'a. Zaryzykuję stwierdzenie, że Barcelona na tym meczu ma więcej do przegrania, aniżeli do wygrania.
Real Madryt szans na ligę nie ma absolutnie żadnych, a jedynym frontem do walki o trofeum jest
Liga Mistrzów. Czy z tego względu Królewscy mogą odpuścić sobotnie starcie? Oczywiście, że nie. Tak, jak uważam, że Barcelona ma w tym meczu więcej do przegrania, tak... nie można sądzić, iż Real może na tym meczu jedynie wygrać, bo "gorzej być nie może".
Paradoksalnie - dla Realu Madryt jest to mecz o życie. Tu chodzi o coś więcej, jak punkty. Tutaj chodzi o morale. Ewentualne zwycięstwo bądź remis po dobrej grze pozwoli uwierzyć. Uwierzyć w rywalizację z Barceloną jak równy z równym. Kolejny blamaż w zasadzie przekreśla szansę Realu na jakiekolwiek trofeum. Nie sądzę, że piłkarze Królewskich będą w stanie się dźwignąć mentalnie przed ewentualnym półfinałem/finałem z Barceloną w Lidze Mistrzów.
Trzeci aspekt - przerwa reprezentacyjna. To bardzo newralgiczny okres, podobnie jak kolejki rozgrywane bezpośrednio po europejskich pucharach. W ostatnich latach Barcelona miewała problemy po przerwach na repry, niekoniecznie ma to przełożenie na obecny sezon, ale chciałbym pokazać pewną zależność. Przed listopadowym klasykiem również miała miejsce przerwa na reprezentacje.
Wówczas - według bukmacherów - to Real Madryt był faworytem! I choć osobiście szanse określałem 52/48 na korzyść Blaugrany tak nie spodziewałem się (i chyba nikt nie spodziewał się) takiego pogromu. Co chcę przez to powiedzieć - mecze po przerwie na reprezentacje bywają nieprzewidywalne.
Co równie ważne - Barcelona na mecze reprezentacji wysłała 18 piłkarzy, z kolei Real jedynie 13, w tym w Madrycie pozostała
trójka kluczowych zawodników, ale o tym za chwilę.
Bezpośrednio przed meczem na reprezentacje obie drużyny zagrały futbol będący na przeciwległych biegunach. Barcelona rozczarowała na
El Madrigal, z kolei Real w świetnym stylu rozgromił Sevillę na Bernabeu. Oczywiście nie można z tego wyciągać dalekosiężnych wniosków, bowiem Barca, jak już wspominałem, ligę ma rozstrzygniętą, a
El Madrigal to jeden z najgorętszych stadionów w Hiszpanii, a Sevilla wygląda tragicznie na wyjazdach, jednak ostatnie wyniki to fakty, na które warto zwrócić, choćby minimalną, uwagę. Skupiając się przede wszystkim na Realu Madryt - mecz z Sevillą to powód do optymizmu przed nadchodzącą końcówką sezonu. Zwłaszcza można być zadowolonym z Benzemy i Bale'a, którzy niedawno wrócili po kontuzji... a wcale nie dają po sobie tego odczuć, grali, jakby byli w pełnym rytmie meczowym. To może być spore wzmocnienie dla osamotnionego przez większą część sezonu Cristiano, co również pozwoli wracającemu do formy Portugalczykowi uzyskać więcej przestrzeni na boisku.
Co ważne - obaj (tj. Benzema i Bale) zostali w Madrycie podczas przerwy na reprezentacje! Do tego Marcelo nie został powołany przez Dungę, a więc trzech zawodników z once de gala w zasadzie "odpoczywało" i całe dwa tygodnie przygotowywało się do Klasyku!
Jak już wspomniałem - Benzema i Bale wracają do składu w najwyższej formie, a Ronaldo powoli odzyskuje lekkość. Nie jest to Bestia z sezonu 11/12 czy 13/14, ale wciąż potrafi być decydujący i rozstrzygać mecze. Keylor Navas to obecnie TOP3 bramkarzy na świecie, Danilo coraz bardziej zaczyna przypominać Danilo z Porto, a środek z Casemiro, Kroosem i Modriciem, na co nie zdecydował się Benitez podczas listopadowego Klasyku, zapewnia większą równowagę. Wbrew pozorom nie jest tak źle z Realem Madryt jak się o nim mówi. Oczywiście są niewygodne fakty, takie jak to, iż BBC nigdy nie wygrało
El Clasico, bądź słaba, wręcz beznadziejna gra Królewskich na wyjazdach, ale... mecze w Maladze czy Las Palmas można, przynajmniej pośrednio, usprawiedliwiać brakiem odpowiedniej motywacji. Liga od dłuższego czasu jest dla Realu przegrana, a jak pokazał mecz na Olimpico - Królewscy potrafią rozegrać świetne spotkanie w delegacji. Sobotni mecz to mecz rangi Ligi Mistrzów i jestem pewien, że piłkarze Królewskich nie odstawią nogi.
Kwestia ostatnia - czynnik ludzki.
El Clasico to mecz specyficzny. Presja kibiców, otoczenia. Niektórych to mobilizuje, niektórych paraliżuje. Niezależnie od tego jak prezentuje się Real Madryt w obecnym sezonie - zarówno Barcelona, jak i Królewscy posiadają jakość. Jakość, która pozwala rozstrzygać mecze na swoją korzyść. Wielokrotnie w Klasyku decydowały detale. Ostatnie mecze na Camp Nou to złamanie linii defensywy i błąd Casillasa, nieodgwizdany rzut karny na Ronaldo i fantastyczny gol Sancheza...
detale. Dla niektórych to błędy, po prostu
piłka nożna, dla innych detale - cóż, dla mnie to drugie. Detale, które mogły być z korzyścią dla jednych bądź drugich.
Barcelona nie wygrała więcej jak jedną bramką na Camp Nou przeciwko Realowi od 2010 roku i pamiętnej manity. Wielokrotnie decydowały detale. Proszę się więc sumiennie zastanowić czy w kursie 4,3 aby na pewno nie ma value? Barcelona oczywiście jest faworytem i słusznie, ale uważam, że Real Madryt stać na niespodziankę. W ostatnich latach Królewscy zdecydowanie radzą sobie lepiej w roli underdoga, outsidera. Myślę, że Real posiada jakość, aby zwyciężyć w tym spotkaniu.
Aha, bym zapomniał - ostatni raz po tak sromotnym blamażu (5:0 na Camp Nou) Real zremisował spotkanie 1:1 na Bernabeu, będąc - co tu dużo mówić - lepszym i grając od 50 minuty z czerwoną kartką. Warto to wszystko przemyśleć.
Real Madryt DNB @ 4,35
Ónibet
WIELKI REAL MADRYT!
Poza tym polecam kartkę Casemiro. Wszystko wskazuje, że wyjdzie w pierwszym składzie a dla mnie to pewka nad pewkami, po prostu nie wierzę, że Kazek nie dostanie kartki w takim spotkaniu. Wielokrotnie jeździ na dupie, zapewnia odpowiednią dozę agresji w zespole Królewskich i nigdy nie odstawia nogi. Przeciwko Neymarowi, Messiemu, Suarezowi, Iniescie... warto. Ale trzeba poczekać na kursy.
Swoją drogą - ostatni raz, gdy tak rozpisałem się na temat Gran Derbi Real zwyciężył 3:1. Co ciekawe - miało to miejsce również na Camp Nou, w 2013 roku. Wówczas trafiony kurs 2,9 na awans Realu przed rewanżowym spotkaniem półfinału Copa del Rey. Analiza dla zainteresowanych poniżej.