Premier League sezon 2020/21 - klasyfikacja końcowa:
Aston Villa V @130.00,
Fortuna, 3j
Aston Villa 1-4 @17.00
Fortuna, 25j
Aston Villa 1-6 @7.00
Fortuna, 55j
Wysokie miejsce Aston Villa na zakończenie sezonu najwyższej klasy rozgrywek piłkarskich w Anglii nie jest nowością, choć znawcy i miłośnicy
Premier League z pewnością by się z tym nie zgodzili. Istotnie - w ostatnich latach zespół ten nie prezentuje mistrzowskiej formy, a po raz ostatni mistrzem Anglii zostali... 40 lat temu. To świadczy o tym, że już dawno
The Villans nie są brani pod uwagę jako jedni z faworytów do zdobycia tytułu.
Swoje lata świetności przeżywali pod koniec ubiegłego stulecia. Spośród siedmiu swoich tytułów mistrzowskich, aż pięć wywalczyli w latach 1894-1900. Kilka tygodni temu rozpoczęli swój 107. sezon w
Premier League, a więc wynik, który jeden jedyny Everton przebija na skalę całej Anglii. The Villans istnieją od 1874 roku, a więc tak dobrze znanych nam potęg jak Liverpool, Manchester City, Manchester United, Arsenal, Chelsea i wielu, wielu innych nie było jeszcze w planach.
Jednak tradycja klubu nie idzie w parze z ostatnimi dokonaniami grających w nim piłkarzy. W ostatnich 20 sezonach występów w
Premier League, najwyższe zajęte miejsce to szóste. Sztuka ta udała się kilkukrotnie, ale po raz ostatni w sezonie 2009/10. To dość dawno. Potem było już tylko gorzej - miejsca w drugiej dziesiątce aż wreszcie spadek do
Championship. Aston Villa zagrał tam trzy sezony i dopiero po tym czasie powrócił do
Premier League.
Sezon 2019/20 po powrocie do
Premier League zakończyli na 17. miejscu. Tym samym beniaminek, od którego niekoniecznie oczekiwać można było od razu fajerwerków, ledwie obronił się przed kolejnym spadkiem. Dosłownie o punkt. W ten sposób byli świadkami jednego z bardziej czarnych okresów w historii tego klubu.
Ratunek przed spadkiem, głód sukcesów, duże zaufanie do trenera Deana Smitha - wszystko to przyczyniło się do podjęcia sporych zmian w klubie. Nie jest tajemnicą poliszynela, że Aston Villa bardzo wzmocniła się w tegorocznym okienku transferowym, pozyskując czterech bardzo mocnych piłkarzy jakimi są niewątpliwie Ollie Watkins, Matty Cash, Emiliano Martinez i Bertrand Traore.
Spośród czterech wyżej wymienionych, Watkins był najdroższy. Warto skupić uwagę na tym zawodniku, bowiem dał się pokazać z bardzo dobrej strony, grając przez trzy ostatnie sezony w Brentford. Strzelił 46 goli, z czego aż 26 tylko w ubiegłym sezonie
Championship. Zabrakło gola aby został królem strzelców. Jego zespół zająć trzecie miejsce w lidze, ale w finałowym meczu play off nie poradzili sobie z Fulham, wskutek czego ci ostatni awansowali do
Premier League. Fulham wygrał 2:1, a wszystkie bramki padły w dogrywce. W tym sezonie Watkins wystąpił w siedmiu spotkaniach i strzelił już sześć bramek. W ostatnich tygodniach zdobywa ogromną pewność siebie i doświadczenie dzięki strzelaniu bramek przeciwko Arsenalowi, Southampton czy Liverpoolowi.
The Villans bardzo dobrze zaczęli obecny sezon. Już pierwsze spotkanie, wygrane 1:0 nad Sheffield United pokazało, że zespół ma potencjał na ofensywną grę. Zabrakło jedynie skuteczności. Oddali aż 13 strzałów, z czego tylko dwa celne. Mieli aż 72% posiadania piłki i wiele sytuacji podbramkowych. Jednobramkowa porażka to był naprawdę niski wymiar kary dla gości.
Następnym spotkaniem ligowym był wyjazdowy mecz przeciwko Fulham, wygrany przez Aston Villa 3:0. Przeciwnik przeważał zarówno pod względem posiadania piłki jak i w sytuacjach strzeleckich, ale nie był w stanie sprostać formacji obronnej Villans. Goście mieli już na koncie sześć punktów po dwóch meczach i powoli brytyjski świat zaczął śledzić z uwagą ich poczynania. Jednak prawdziwa bomba miała odpalić tydzień później.
Prawdziwym sprawdzianem miała być konfrontacja z Liverpoolem na własnym stadionie. 4 października br. The Villans odnieśli ogromny sukces, strzelając przeciwko Liverpoolowi aż siedem bramek. Sukces o tyle niebywały, że Liverpool po raz ostatni stracił 7 goli w jednym meczu ponad 55 lat temu! Statystyka z jeszcze dłuższym wąsem niż ostatnie mistrzostwo Anglii zdobyte przez The Villans. A jednak. Rozegrali ultraofensywne, bezpardonowe spotkanie, w którym oddali aż 11 celnych strzałów, a Ollie Watkins nie dość, że strzelił swoją pierwszą bramkę w
Premier League, to jeszcze popisał się klasycznym hat-trickiem, zdobywając aż trzy bramki w pierwszej połowie meczu (sic!). I to przeciwko takiej potędze jak Liverpool. Nie mógł sobie chyba wymarzyć lepszego debiutu strzeleckiego w
Premier League. Tym bardziej, że po tym meczu jego zespół objął fotel wicelidera
Premier League.
Kolejny test miał miejsce dwa tygodnie później. Wyjazdowe spotkanie przeciwko Lisom z Leicester City, i kolejne zwycięstwo! Spotkanie miało bardzo wyrównany przebieg i jednocześnie interesujący dla oka kibica. W sumie po obu stronach oddano aż 16 strzałów, z czego 9 na światło bramki. Wynik nie oddawał ducha walki, jednak suma summarum The Villans wygrał kolejny mecz w tym sezonie i umocnił się na pozycji wicelidera
Premier League, a dodać należy, że mają cały czas o jeden rozegrany mecz mniej (spotkanie w ramach pierwszej kolejki przeciwko Manchesterowi City zostało przełożone).
Piąta kolejka to mecz przeciwko Leeds, a więc beniaminkowi. Do przerwy bezbramkowy remis, z lekką mentalną przewagą po stronie Leeds. Jednak druga połowa to popis gości, którzy oddali aż osiem celnych strzałów i trzy z nich zamienili na bramkę. The Villans rozegrali swój zdecydowanie najsłabszy mecz w ostatnich tygodniach, i czy miał to być początek końca fenomenalnej passy?
Pierwszego listopada podejmowali na swoim stadionie Southampton. W zasadzie już po pierwszej połowie wielu zaczęło sądzić, że The Villans powrócili do formy, do jakiej zdążyli nas przyzwyczaić, czyli raczej tej pasującej do zespołu z drugiej dziesiątki
Premier League. Przegrywali 0:3, i nie oddali ani jednego strzału. Coś się zablokowało w zespole i wielce prawdopodobne było, że w drugiej odsłonie meczu goście tylko powiększą pogrom nad gospodarzami. Jeszcze przed upływem 60. minuty przegrywali już 0:4. Tymczasem coś musiało mentalnie pęknąć w zespole Aston. W drugiej połowie meczu oddali aż 10 strzałów na światło bramki, i niemal doprowadzili do wyrównania. Strzelili trzy bramki, w tym aż dwie w doliczonym czasie gry. Bardzo sprytnie wykorzystali rozproszenie i zmęczenie gości, ale ostatecznie nie uratowali punktu. "Błędy nas kosztują" - przyznał po meczu trener. I nie sposób się z tym nie zgodzić. W pierwszej połowie dopuścili się kilku fauli w bezpośredniej bliskości z polem karnym, które bardzo ułatwiły grę Świętym. Ale optymizm trenera kazał przypuszczać, że sposób, w jaki The Villans rozegrali końcówkę meczu bardzo dobrze rokuje w świetle kolejnej bardzo trudnej potyczki - tydzień później z Arsenalem.
I rzeczywiście. Wyciągnięto wnioski z błędów przeciwko Southampton, i kolejne, wyjazdowe spotkanie w Londynie zakończyło się wysoką wygraną gości 3:0. Niestety nie ze wszystkich błędów wyciągnięto wnioski. Pierwsza połowa w wykonaniu Aston była bezbarwna, dość powiedzieć, że nie taka do jakiej nas przyzwyczaili, bez żadnego strzału, choćby celnego. Posiadanie piłki było w znacznej większości po stronie Arsenalu. Mimo to goście po pierwszej połowie prowadzili już 1:0, za sprawą samobójczego trafienia Saki. Co więcej, wynik mógłby być jeszcze wyższy, ale padł gol po spalonym. Natomiast druga połowa była niemal kopią drugiej połowy z meczu z Southampton. Sześć strzałów na światło bramki zamienionych na dwa gole, oba przez Watkinsa. W efekcie bardzo wysokie, trzybramkowe zwycięstwo i powrót do ścisłej czołówki ligi.
Wprawdzie piłkarze Aston Villa są obecnie na szóstym miejscu w tabeli ligowej, to należy wciąż pamiętać, że mają do rozegrania jeszcze jedno zaległe spotkanie. Zakładając, że odbyłoby się ono dzisiaj, i zakładając, że je wygrają (choć nie będzie wcale takie proste), objęliby fotel lidera
Premier League. A przecież mają za sobą już trudne spotkania z Liverpoolem, Leicester czy Arsenalem. Przed nimi kilka spotkań na łatwiejszym gruncie. Myślę, że za kilka kolejek kursy na topowe miejsca w lidze dla Aston Villa będą niższe. Spośród polskich bukmacherów obecnie jedynie
Fortuna daje tak wysoki kurs na ich wygraną w tym sezonie jak @130.00. Wprawdzie do końca sezonu daleka droga i jeszcze wszystko może się zdarzyć, to daje się zauważyć coraz większe zgranie odmienionego po okienku transferowym zespołu, i moim zdaniem The Villans jeszcze nam w tym sezonie pokażą co potrafią. Typ na wygraną jest dość mało prawdopodobny i bądź co bądź życzeniowy, ale w szczególności liczę na czołową szóstkę, która jest - biorąc pod uwagę obecne możliwości zespołu - całkiem realna. Ollie Watkins obecnie jest na siódmym miejscu ex aequo pod kątem liczby strzelonych bramek w tym sezonie. Mam wrażenie, że w dużym stopniu przyczyni się do sukcesu swojego teamu w tym sezonie.