Jak zapewne wszyscy doskonale wiecie gniazdo  prowadzącego doping na Żylecie funkcjonuje niczym biuro rzeczy  znalezionych. Ludzie przynoszą tam karty kibica, dokumenty tożsamości,  odzież oraz inne rzeczy zgubione przez kibiców podczas meczów. Potem, w  wolnej chwili, gniazdowy wyczytuje nazwisko z dokumentu i prosi o  zgłoszenie się właściciela po odbiór. Tak też robił od zawsze Piotrek  "Staruch". Jeśli nie udało się odnaleźć  właściciela karty kibica to oddawał ją w klubie, a dowody osobiste  odsyłał na adres zameldowania na nich widniejący. Niestety, jak wiadomo  Piotrek został zatrzymamy pod koniec maja tego roku. Podczas  przeszukania w domu znaleziono u niego dwa osobiste, których nie zdążył  odesłać. Teraz przypomniał sobie o tym prokurator, który postawił mu dwa  kolejne zarzuty (no bo w przecież dwa dowody!) "ukrywania dowodu  osobistego należącego do innej osoby". To z kolei będzie prawdopodobnie  wystarczającym argumentem do wnioskowania o przedłużenie aresztu dla  Piotrka na kolejne 3 miesiące. Prokuraturze nie przeszkadza nawet fakt,  że kibice Ci zeznali już, iż zwyczajnie zgubili te dowody osobiste na  meczu i nie wnoszą żadnych roszczeń...