Teraz przerwa w obu meczach, w obu remisy 2-2, mecze mogą się jeszcze potoczyć w każdą stronę, więc można trochę pogadać. Sporo racji w tym co piszesz, ale ja swoje racje też mam i na nim oparłem typ. Błysk geniuszu w jednym brejku daje tylko jednego frejma, przeciętność i błędy na przestrzeni kilkunastu minut potrafią kosztować 2-3 frejmy. Mecze wygrywa się nie zrywami, ale tym o ile twoja przeciętna gra jest lepsza od przeciętnej rywala. I dokładnie tak było z Higginsem w meczu z Trumpem, Szkot miał masę fuksa, że wygrał. Przypominam, że prowadził 4-2 (w dużej mierze dzięki niewyraźnej postawie Trumpa) i wtedy zaczął się festiwal jego błędów i to bez presji (bo wynik był przecież korzystny), Trump po prostu korzystał z prezentów. Aż sam sprezentował szansę w deciderze, a Szkot ją podniósł. Dla mnie Ding w tym tygodniu prezentował równiejszą formę i dlatego na niego postawiłem (zagrałem tez over ale to już czyste przeczucie). Siłą rzeczy makówa już tak nie działa jak 5-6 lat temu, złe wybory, pudła, przestrzelone odstawne itd, to już w jego grze niestety codzienność. Wystarczy przypomnieć sobie mecz z Allenem z Mastersa, gdzie Higgins wbił 3 setki plus 96, a i tak wtopił mecz 4-6, a rywal grał co najwyżej solidnie. To tyle bo się zbyt rozpisałem.Nie odwazylbym sie zagrac na Dinga nawet przy równych kursach...Walia,a teraz mecz z Trumpem (w świetnej formie) wyrażnie mówią same za siebie.A wspomniane czyszczenie w deciderze to była wisienka na torcie.Jak ktoś oglądał to wie jak stały czerwone i czarna jak podchodził Szkot do stołu.Tak gra się tylko w formie i coś mi mówi że Higgins do niej wraca i być może dochodzi kolejny kandydat do tytułu MŚ.
PS Welsh Open to jednak była trochę inna bajka, sporo łatwiejsza drabinka bo wszyscy faworyci poodpadali wcześniej (pierwszy od 10 lat kiedy w ćwierćfinałach nie było nikogo z wielkiej szóstki: Ronnie, Selby, Robbo, Ding, Trump, Murphy), więc i o wygraną było ciut łatwiej. Nie odbiera to sukcesu oczywiście, ale dobrze mieć na oku pełen obraz.