Jeremy Chardy vs. Florian Mayer
Po tym co Chardy zaprezentowal w Toronto stawiam na niego bez żadnych wątpliwości. Mayer nie należy do łatwych przeciwników, ale jeśli Francuz zachowa formę z kanadyjskiego turnieju, to nawet dobrze dysponowany Niemiec nie będzie miał wiele do powiedzenia. Przede wszystkim musi wchodzić mu serwis, bo jeśli trafia podaniem, to nabiera pewności siebie i nie ma problemu ze skończeniem wymiany. Poza tym jego atuty to płynna gra, dobra
praca nóg i przede wszystkim piekielnie silny forhand. Wierzę, że Chardy wrócił już do dawnej formy i będzie potrafił ją utrzymać przez dłuższy czas. Kurs stosunkowo wysoki i warto w to spotkanie zainwestować.
Typ: Jeremy Chardy to win @2.14
Julien Benneteau vs. Michael Llodra
Benneteau i Llodra to partnerzy deblowi i na pierwszy rzut oka nasuwa się jedno stwierdzenie, a mianowicie `no bet`. Jednak jeśli przyjrzymy się spotkaniu bliżej, możemy dojść do wniosku, że warto postawić na Juliena, którego gra przeciwko Djokovicowi bardzo mi się podobała. Benneteau nigdy nie miał jakichś szczególnych atutów tenisowych, nadrabiał za to solidnością, ambicją i wolą walki - ot taki tenisowy rzemieślnik. Llodra z kolei w Ameryce nigdy nie grał dobrze. To gracz stworzony do gry w hali i to tam osiągał najlepsze wyniki w swojej karierze, zwłaszcza w Marsylii i Lyonie. Nie przeceniałbym jego wyników w Toronto, bo Giraldo jest jeszcze mało stabilny, Almagro ograć to ostatio nie problem, a Federer jak to Federer - rozkojarzony, grający bez werwy i popełniający proste błędy, ale na Llodre to wystarczyło. Nie będę już przypominał śmiesznego meczu ze Sweetingiem w Waszyngtonie, przed którym kurs na Ryana nagle spadł z 2.00 do 1.30, bo ciężko stwierdzić przyczynę tego spadku. Podsumowując: nie jestem fanem Llodry w innych okolicznościach niż francuska hala, dlatego stawiam na Juliena.
Typ: Julien Benneteau to win @2.04
Gilles Simon vs. Mardy Fish
Ostro przeszacowane kursy, wg. mnie powinny być podobne, a już na pewno nie robiłbym z Fisha aż takiego faworyta. Owszem, Mardy`emu wyszedł turniej w Newport, wyszedl turniej w Atlancie i to na razie tyle. W Waszyngtonie przegrał z fatalnie grającym Cilicem, którego kilka dni później rozbił Nalbandian, w następnych dwóch turniejach Marinowi wiodło się jeszcze gorzej, musiał bowiem pakować walizki już po pierwszych rundach. Na chwilę obecną nic dobrego o Fishu powiedzieć nie można, bo jego forma po potężnym skoku w góre, znacznie spada w dół. Simon natomiast przekonał mnie swoją grą na hardzie w tym roku. Udany turniej w Waszyngtonie, wyeliminowanie Andy`ego Roddicka i walka z będącym na fali Nalbandianem musi robić wrażenie. W Toronto odpadł co prawda z Jużnym, ale te mecze rządzą się innymi prawami. Simon prawdopodobnie nigdy nie pokona Rosjanina, bo jak sam mówi - nie cierpi grać przeciwko niemu. Po prostu Misza znalazł na Francuza patent i jego styl zupełnie nie odpowiada Gillesowi. Mimo tego, Francuz powalczył. Walka nie wystarczyła, ale przynajmniej miał więcej czasu na przygotowanie się do turnieju w Cincinnati i nie sądzę, by chcąc wrócić do top10 pozwolił sobie na dwie porażki w 1. rundach turniejów
Masters z rzędu. Tak jak pisałem, kursy powinny być bardziej wyrównane, a skoro nie są, to trzeba korzystać.
Typ: Gilles Simon to win @2.50