clemenza
Użytkownik
Witam wszystkich fanów tenisa Nie mogę zasnąć, więc może w końcu też się wypowiem.
Co do typów długoterminowych to uważam, że akurat w przypadku tenisa są one kompletnie nieprzewidywalne i nieopłacalne. Trudniej przewidzieć formę konkretnego zawodnika, niż na przykład drużyny (w piłce nożnej, siatkówce, czy koszykówce). Składa się na to wiele czynników, przede wszystkim forma, czy urazy, tego niestety nie da się przewidzieć. Ogólnie rzecz biorąc to trochę jak wróżenie z fusów. Przykładowo: kto by na to wpadł, że wydawałoby się "gasnący" Federer wróci na 1 miejsce w rankingu, że Rafa Nadal będzie pauzował pół sezonu, rewelacyjny w 2011 - Mardy Fish, po roku, wróci do swojego dawnego poziomu, Andy Roddick (14 po sezonie 11' wypadnie z trzydziestki i pod koniec roku zakończy karierę? No i przede wszystkim, że Janowicz do niej zawita? Dlatego nie polecam takich zabaw, ale oczywiście każdy ma prawo mieć swoje zdanie na ten temat. Ja chciałem poruszyć przede wszystkim temat ostatniego zawodnika, którego wymieniłem, czyli naszego "rodzynka" w czołówce męskiego tenisa.
Jurek Janowicz bez wątpienia zrobił niesamowity postęp. Z jednej strony, po samym paryskim "wystrzale", gdy zrobiło się o nim naprawdę głośno, bałem się, że to był turniej życia i tak naprawdę ciężko będzie zrobić w przyszłości podobny wynik, w dużej imprezie. Pomyślałem tak dlatego, że widziałem już wiele razy tenisistów, którym przytrafiało się coś podobnego. Chodzi mi przede wszystkim o zawodników o podobnym stylu, ze świetnym serwisem (przykładowo Isner, czy Querrey), którym także przytrafiały się w karierze momenty, w których ich gra z głębi kortu przyprawiała o zawrót głowy a serwis był tylko, dużo znaczącym dodatkiem. Jednak teraz, gdy minęło już trochę czasu, mam nieco inne zdanie i widzę w tym coraz mniej przypadku. Warto zauważyć, że cały sezon był dla Polaka udany, 4 finały challengerów (w tym 3 wygrane), debiut w turnieju wielkoszlemowym (i od razu 3 runda), czy pierwsze występy w turniejach z cyklu World Tour. Co do samego Paryża to warto pamiętać o tym, że był to turniej Masters! Nie przypominam sobie by w ostatnim dziesięcioleciu jakiś zawodnik z tak odległego miejsca doszedł w tego typu turnieju tak daleko. Na ogół finały to pojedynki dwóch zawodników z TOP4, czasami z formą wyskoczy ktoś inny, ale to rzadkość (w dodatku na ogół był to inny gracz z dziesiątki). W Indian Wells w tym roku do finału dotarł Isner, co było ogromną sensacją a przecież Amerykanin to od kilku lat zawodnik z pogranicza TOP10. W turniejach z serii 250 takie cuda się zdarzają (choćby finał Kubota w Belgradzie), natomiast jeśli chodzi o Mastersy i Szlemy to tu już przypadku nie ma. I udowodnił to choćby Del Potro, któremu wielu zarzucało, że zwycięstwo w Nowym Jorku to szczęśliwe zrządzenie losu, co prawda do tej pory tego nie powtórzył, ale jeśli tylko jest zdrowy to cały czas liczy się w ścisłej czołówce. Jerzy udowodnił, że sukcesy juniorskie nie były przypadkiem i że przy swoim wzroście potrafi grać znakomicie z głębi kortu (nie bez przypadku wspomniałem o JMDP, bo dla mnie nasz rodak to zawodnik przypominający bardziej Argentyńczyka niż choćby Isnera, tym bardziej Karlovica). Dodatkowo to co wyróżnia go spośród "wieżowców" to fakt, że znakomicie czuje się na czerwonej mączce. Teoretycznie nie pasuje do tego typu kortów, ale fakty są takie, że właśnie na takiej nawierzchni się "wychował", na niej też rozegrał zdecydowanie najwięcej spotkań w karierze i same wyniki pokazują, że znakomicie rozumie specyfikę gry na "cegle". Biorąc pod uwagę, że już jest 26 na świecie i że ranking pozwoli mu na grze, gdzie tylko zechce (w dodatku najczęściej będzie rozstawiony) i fakt, że pierwsze punkty na poziomie wyżej niż challenger, będzie bronić w czerwcu, na Wimbledonie, to jeśli tylko zdrowie mu na to pozwoli to uważam, że może spokojnie powalczyć o czołową dziesiątkę. Wydaje się niemożliwe, ale fakty są takie, że otworzyła się przed nim niesamowita szansa a taki występ, jak ten w Paryżu to dla zawodnika ogromny zastrzyk pewności siebie a tego Jerzemu najbardziej brakowało.
Co do typów długoterminowych to uważam, że akurat w przypadku tenisa są one kompletnie nieprzewidywalne i nieopłacalne. Trudniej przewidzieć formę konkretnego zawodnika, niż na przykład drużyny (w piłce nożnej, siatkówce, czy koszykówce). Składa się na to wiele czynników, przede wszystkim forma, czy urazy, tego niestety nie da się przewidzieć. Ogólnie rzecz biorąc to trochę jak wróżenie z fusów. Przykładowo: kto by na to wpadł, że wydawałoby się "gasnący" Federer wróci na 1 miejsce w rankingu, że Rafa Nadal będzie pauzował pół sezonu, rewelacyjny w 2011 - Mardy Fish, po roku, wróci do swojego dawnego poziomu, Andy Roddick (14 po sezonie 11' wypadnie z trzydziestki i pod koniec roku zakończy karierę? No i przede wszystkim, że Janowicz do niej zawita? Dlatego nie polecam takich zabaw, ale oczywiście każdy ma prawo mieć swoje zdanie na ten temat. Ja chciałem poruszyć przede wszystkim temat ostatniego zawodnika, którego wymieniłem, czyli naszego "rodzynka" w czołówce męskiego tenisa.
Jurek Janowicz bez wątpienia zrobił niesamowity postęp. Z jednej strony, po samym paryskim "wystrzale", gdy zrobiło się o nim naprawdę głośno, bałem się, że to był turniej życia i tak naprawdę ciężko będzie zrobić w przyszłości podobny wynik, w dużej imprezie. Pomyślałem tak dlatego, że widziałem już wiele razy tenisistów, którym przytrafiało się coś podobnego. Chodzi mi przede wszystkim o zawodników o podobnym stylu, ze świetnym serwisem (przykładowo Isner, czy Querrey), którym także przytrafiały się w karierze momenty, w których ich gra z głębi kortu przyprawiała o zawrót głowy a serwis był tylko, dużo znaczącym dodatkiem. Jednak teraz, gdy minęło już trochę czasu, mam nieco inne zdanie i widzę w tym coraz mniej przypadku. Warto zauważyć, że cały sezon był dla Polaka udany, 4 finały challengerów (w tym 3 wygrane), debiut w turnieju wielkoszlemowym (i od razu 3 runda), czy pierwsze występy w turniejach z cyklu World Tour. Co do samego Paryża to warto pamiętać o tym, że był to turniej Masters! Nie przypominam sobie by w ostatnim dziesięcioleciu jakiś zawodnik z tak odległego miejsca doszedł w tego typu turnieju tak daleko. Na ogół finały to pojedynki dwóch zawodników z TOP4, czasami z formą wyskoczy ktoś inny, ale to rzadkość (w dodatku na ogół był to inny gracz z dziesiątki). W Indian Wells w tym roku do finału dotarł Isner, co było ogromną sensacją a przecież Amerykanin to od kilku lat zawodnik z pogranicza TOP10. W turniejach z serii 250 takie cuda się zdarzają (choćby finał Kubota w Belgradzie), natomiast jeśli chodzi o Mastersy i Szlemy to tu już przypadku nie ma. I udowodnił to choćby Del Potro, któremu wielu zarzucało, że zwycięstwo w Nowym Jorku to szczęśliwe zrządzenie losu, co prawda do tej pory tego nie powtórzył, ale jeśli tylko jest zdrowy to cały czas liczy się w ścisłej czołówce. Jerzy udowodnił, że sukcesy juniorskie nie były przypadkiem i że przy swoim wzroście potrafi grać znakomicie z głębi kortu (nie bez przypadku wspomniałem o JMDP, bo dla mnie nasz rodak to zawodnik przypominający bardziej Argentyńczyka niż choćby Isnera, tym bardziej Karlovica). Dodatkowo to co wyróżnia go spośród "wieżowców" to fakt, że znakomicie czuje się na czerwonej mączce. Teoretycznie nie pasuje do tego typu kortów, ale fakty są takie, że właśnie na takiej nawierzchni się "wychował", na niej też rozegrał zdecydowanie najwięcej spotkań w karierze i same wyniki pokazują, że znakomicie rozumie specyfikę gry na "cegle". Biorąc pod uwagę, że już jest 26 na świecie i że ranking pozwoli mu na grze, gdzie tylko zechce (w dodatku najczęściej będzie rozstawiony) i fakt, że pierwsze punkty na poziomie wyżej niż challenger, będzie bronić w czerwcu, na Wimbledonie, to jeśli tylko zdrowie mu na to pozwoli to uważam, że może spokojnie powalczyć o czołową dziesiątkę. Wydaje się niemożliwe, ale fakty są takie, że otworzyła się przed nim niesamowita szansa a taki występ, jak ten w Paryżu to dla zawodnika ogromny zastrzyk pewności siebie a tego Jerzemu najbardziej brakowało.