czasem ciezko pojac, jak to sie dzieje, ze w Polsce mamy takie paradoksy - z jednej strony rozwoj i postep, z jednej strony absurdalne sytuacje. wezmmy na przyklad te historie z dotacjami dla firm ochroniarskich, ktore zatrudniaja niepelnosprawnych. fajna inicjatywa, ze chcemy pomagac, ale jak to czesto bywa diabel tkwi w szczegolach. z raportow NIK wynika, ze hajs leci szerokim strumieniem, ale niekoniecznie tam, gdzie powinien. firmy dostaja kupe kasy na wsparcie zatrudnienia niepelnosprawnych, ale te "podwyzszone koszty" to czesto tylko na papierze. teoretycznie to ma sens - wspierac firmy, zeby mogly zatrudniac ludzi z niepelnosprawnosciami. ale praktyka wyglada tak, ze kasa idzie na inne cele, a niepelnosprawni i tak zostaja z krotkim koncem.
nikt nie chce tracic tak latwo zarobionych pieniedzy, wiec kiedy wladze wprowadzaja nowe prawo, ktore ma uregulowac sprawe, firmy potrafia nagle "stracic" na papierze miliony. to pokazuje, ze czesto bardziej liczy sie zysk niz faktyczna pomoc. no i te ceny w przetargach - to jest dopiero cyrk! oferty z cenami, przy ktorych zadnen normalny biznes by nie przetrwal, ale dzieki dotacjom mozna sobie pozwolic na dumping. i co z tego, ze gdzie indziej ochroniarz bierze 25 euro za godzine, jak u nas przez te wszystkie kombinacje mozna placic mu grosze. a
polityka? ta ma wlasne dramaty i zawirowania, wiec takie problemy jak te z ochrona, czy szersze - z niepelnosprawnosciami - schodza na dalszy plan. smutne to, ze prawdziwie niepelnosprawni sa czesto zostawieni sami sobie, bez realnej szansy na poprawe ich sytuacji. wszystko sie kreci, a patologie zostaja, mimo ze powinnismy dawno z tym walczyc.